Rozdział 39

4.9K 235 99
                                    

Harry szedł korytarzami zamku. Od kiedy wstał, miał chęć komuś coś zrobić. Irytował go obraz wiszący na ścianie, czerwony dywan, czarna ściana, po prostu wszystko.

- Jestem – warknął mało przyjemnie, wchodząc do gabinetu Lorda, który szperał w szufladach.

Ten nie odpowiedział, co wkurzyło Cienia jeszcze bardziej.

- Halo! – krzyknął chamsko.

- Och, ucisz się. Szukam czegoś – warknął Voldemort, maskując lekki uśmieszek.

- Co mam robić? – odparł takim samym tonem.

Riddle machnął ręką, a przed Czarnym pokazał się kubeł z wodą i mop.

Harry zrobił oburzoną minę.

- Chyba śnisz!

- Nie, to rzeczywistość – westchnął. – Zamiataj, bo nie wyrobisz się przez cały dzień.

- Nie ma mowy.

- Junior, ruszaj tyłek, ale już! – rozkazał.

- Wsadź sobie gdzieś ten kubeł – wysyczał, siadając na fotelu.

Voldemort podszedł do niego wolnym krokiem, żeby w końcu oprzeć ręce na jego krześle. Nachylił się lekko.

- Nie dziwię się, że tatuś ma cię dosyć. Cholerny gówniarz, nikogo się nie słuchasz – rzekł ironicznie.

Harry podniósł powoli głowę. Jego oczy zmieniły się na krwistoczerwone. Voldemort z uśmieszkiem patrzył, jak zamiast paznokci pojawiają się czarne pazury. Junior uderzył go w policzek. Poczuł w ustach smak własnej krwi. Czarny ze wściekłością wstał, wręcz rzucając go na ziemię. Znowu zamachnął się ręką, ale Voldemort podłożył mu nogę, przez co wylądował na ziemi. Od razu rzucił się na Lorda z pazurami i zaczęli się szarpać. Po chwili obaj mieli podarte szaty i podrapane twarze. Riddle w końcu przyszpilił go do podłogi własnym ciałem, kładąc mu rękę na ustach i odchylając głowę w lewą stronę. Sekundę później wbił mu się kłami w szyję, trzymając dłoń na jego talii. Jemu samu urosły dłuższe pazury, wbijając się w bok Cienia, któremu z oczu i ust leciała krew. Harry zrobił się blady jak ściana, a pod oczami pojawiły mu się fioletowe sińce. Kiedy Riddle odczepił się od szyi Juniora, pociemniało mu przed oczami i osunął się w nicość.

*

Otworzył oczy, patrząc nieprzytomnie na sufit. Najpierw chciał wstać, ale miał siłę tylko na zamknięcie oczu.

- Panie? – usłyszał cichy głos Severusa.

- Hm?

- Wszystko w porządku? – zapytał Snape, stojący nad nim.

- Och, tak. Poza tym, że wszystko mnie boli i zamorduje tego dzieciaka za zdzielenie mnie w twarz, to tak – wymamrotał. – Co z nim?

- Śpi – Severus wskazał głową na opatulonego kołdrą Harry'ego, leżącego na drugim końcu łóżka z zabandażowanymi oczami i dłońmi. – I wszystko z nim w porządku.

Voldemort zmarszczył brwi.

Czemu Severus zaczął mówić, jakbym przejmował się tym dzieciakiem?

Rozmyślanie przerwał mu jęk. Harry wyciągał się jak kot, co pewnie spotkało się z bólem.

- Aaaa! Oślepłem! Ja oślepłem! – zaczął nagle piszczeć.

- Zamknij się, masz tylko zabandażowane oczy – warknął Snape.

- O, Sevuś! Czekaj... Gdzie ON jest?! – krzyknął nagle.

Harry Potter i czarna prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz