Rozdział 68

4.2K 206 233
                                    

Junior szedł powoli korytarzami zamku. Nic do niego nie dochodziło.

To niemożliwe... przecież... poza tym, Tom nie chce dziecka... to... ja sobie nie poradzę...

Jesteś ojcem chrzestnym Serpa.

Ale to, co innego... to... Boże... Tom mnie zabije... on nie chce zostać ojcem... nie będę potrafił zabić dziecka...

Usiadł w zamyśleniu na parapecie i oparł głowę o okno, wsłuchując się w odgłos, uderzających kropli deszczu o szybę. Uśmiechnął się lekko do siebie.

Jakie to dziwne... będę miał dziecko z osobą, która kiedyś chciała mnie zabić. Cieszę się, naprawdę się cieszę.

Zaśmiał się.

Już widzę siebie albo Toma, zrywających się w nocy z łóżka, żeby uciszyć płaczące dziecko. Och, albo nakupuję pełno śpioszków i zabawek. On będzie miał najlepsze dzieciństwo... nie to co moje czy Riddle'a. Ciekawe, jakie będzie miał oczy...? Włosy pewnie czarne... oby nie miał mojego charakteru, chociaż Voldemort wcale nie jest lepszy... och... Już sobie wyobrażam takie słodkie nóóóżki... i jak będzie machał tymi łapkami...

Pokręcił głową rozbawiony.

Odbija mi. Nie wiem nawet czy przeżyje walkę, a już niedługo pójdę zapisać dziecko do szkoły, w której będzie studiował. Ha ha. Mam nadzieję, że Tom będzie go chciał...

Podskoczył pogrążony w myślach, kiedy ktoś odwrócił go nagle i pocałował namiętnie.

– Mm, co ty tu robisz? – wymruczał Junior.

– Rozwaliłem kulkę z Salamirem – powiedział Riddle, całując go jeszcze raz.

– Dlatego tak źle wyglądasz? – Spojrzał na niego z niepokojem. Tom był bladszy i miał fioletowe sińce pod oczami.

– A ty tylko o jednym. – Wywrócił oczami. – To co, Severus wie już co ci jest?

– To tylko zatrucie – odpowiedział. – Chodź na obiad.

*

– Denerwujesz się? – zapytał Tom, siadając koło Juniora na łóżku. Była już noc, a następnego dnia, wieczorem, mieli atakować.

– No – odparł Czarny, przytulając się do niego. – Voldemort, obiecaj mi coś.

– Hm? – Pogłaskał go po plecach.

– Nie zostawisz mnie, prawda? – wyszeptał.

Riddle siedział przez chwilę cicho.

– Oczywiście, że nie, Harry.

– Przyrzeknij.

– Obiecuję... - wymamrotał. Nie potrafił spojrzeć mu teraz w oczy.

– No, to teraz zajmij się mną – wymruczał Cień z zadziornym uśmiechem.

Marvolo wyszczerzył się i położył go na łóżku.

– Nie zapomnisz – wyszeptał mu do ucha, zsuwając w dół ręce.

*

Silny zefir szeleścił liśćmi leżącymi na ziemi, a niebo nad nimi zrobiło się czarne. Hogwart aktualnie wyglądał na opuszczony, wszyscy zebrali się na błoniach. Słychać było tylko nierówne oddechy dwóch wrogich armii i szum wiatru.

Lord Voldemort stał na przedzie swoich oddziałów, Junior w stroju Dark Prince ustawił się po jego prawej stronie, Salamir po lewej. Wile i śmierciożercy z tyłu. Młodsi z nich stali w środku, a gdzieś między nimi oczywiście Draco z Avis. Nawet Viktor przyszedł.

Harry Potter i czarna prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz