Rozdział 47

4.9K 226 113
                                    

Otworzył powoli oczy. Nie miał nawet siły się poruszyć. Za oknem było ciemno. Rozejrzał się. Był sam w pokoju.

Nic dziwnego, gadzinie pewnie znudziło się przy mnie siedzieć.

Odwrócił głowę w stronę okna. Biały śnieg leżał wszędzie.

Szkoda, że nie mogę wyjść... Argh!

Zacisnął oczy, słysząc powtarzające się 'pik-pik'.

Wrr... Nienawidzę... Nienawidzę...

- No, obudziłeś się – ucieszył się Isaak, wpadając do pokoju. – Jak się czujesz? – przyłożył dłoń do jego czoła.

- Spoko – wychrypiał cicho.

- Voldemort poszedł po Mistrzunia – zaczął nagle Isaak. – Zaraz przyjdą.

- Oni się znają? – zdziwił się, próbując podciągnąć się na poduszkach.

- Tak – lekarz pomógł mu usiąść, widząc, jak bardzo się męczy. – Od niedawna. Mistrzunio to taki jego przyjaciel... trochę. Wiesz, Riddle się go czasami radzi.

- Nie wiedziałem – mruknął. Nagle usłyszał:

- Młody! – rozległ się głos Mistrzunia, który szybko do niego podszedł. Uniósł swojego „króliczka" i mocno przytulił.

- Dusisz mnie – stęknął.

- Znowu źle wyglądasz – Mistrzunio położył go z powrotem. – Czekaj, u tego byłeś ostatnio, prawda? – wskazał palcem na biednego Riddle'a, stojącego koło drzwi. – Głodziłeś mi wnuka?! – spojrzał morderczo na Voldemorta.

- Ej, to nie ja – jęknął Riddle.

- Daj spokój, to przez to świństwo – Junior uratował Lorda przed Mistrzem. – No i już nie wnuka... - dodał cicho.

- Jak to nie? – zdziwił się i usiadł na skraju łóżka.

- Syriusz mnie wydziedziczył – spojrzał na niego niepewnie. Nie wiedział, jak zachowa się Mistrzunio.

Mężczyzna zrobił zszokowaną minę.

- Jak to? – wykrztusił.

- A ja dałem mu moje nazwisko! – odezwał się Tom. Po chwili zmarszczył brwi, zastanawiając się, czemu tak szybko wypalił z tym tekstem. Pokręcił głową i usiadł na końcu łóżka.

- Syriusz się wkurzył i przyszedł do mnie ze świstkiem o wydziedziczeniu – szepnął cicho Cień. Nie miał siły na więcej. Był słaby.

- I... - zaczął Riddle.

- Gadzie, zamknij się – warknął.

- Nie ma mowy!

- Ej, spokój – Mistrz spojrzał na nich. – Co było przed tym?

- Kundel go uderzył – wypalił Marvolo.

- Voldemort! – krzyknął ostatkami sił Cień.

- Miał rozkrwawioną głowę – zaczął mówić, nie zwracając uwagi na Juniora, który miał zamiar wstać i mu przyłożyć, jednak Mistrz skutecznie go powstrzymał. – Posiniaczone nadgarstki – wymieniał. – Był uderzony kilka razy, miał dużo siniaków...

Harry próbował się wyrwać, kiedy poczuł, jak nagle zaczyna brakować mu powietrza. Zakrztusił się, nie mogąc złapać oddechu. Mistrz położył go szybko z powrotem. Riddle zamarł.

- Cholera jasna – Isaak spojrzał na monitorek, który pokazywał coraz szybsze bicie serca Juniora.

- Młody, nie rób nam tego – przeraził się Mistrzunio, głaszcząc Juniora po głowie. Harry oddychał coraz ciężej. Miał zamknięte oczy.

Harry Potter i czarna prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz