W Wielkiej Sali dawno nie było tak huczno. Slytherin niewątpliwie był najgłośniejszy. Gryffindor, jak było można się domyślić, plotkował o Harrym – który aktualnie płakał ze śmiechu.
Cień nie mógł uwierzyć, że wcześniej tak bronił się przed Slytherinem. I nadal nie rozumiał, jak wszyscy mogli uważać ich za snobów i osoby, które tylko planują jak najszybciej znaleźć się u boku Voldemorta. Ślizgoni byli świetni – na pewno można było z nimi zażartować i to o wszystkim. Z Gryfonami zawsze było trzeba uważać. Niepokoiło go jedno – przed chwilą w tajemnicy został poinformowany, że jako prawowity „obywatel" Slytherinu musi zostać naznaczony. Od razu skojarzyło mu się to z Riddlem, ale w odpowiedzi dostał tylko złośliwe uśmiechy.
*
Rzeczywiście w Gryffindorze wrzało. Szósty rocznik miał najwięcej do powiedzenia. Minęło kilka minut, a ludzie już powymyślali mnóstwo „historyjek" w związku ze zmianą Pottera. Chociaż nie – przecież Dumbledore powiedział, że on zmienił nazwisko. Czy Syriusz Black ma z tym coś wspólnego? Moment! Przecież powiedział do ich nowego profesora „ktoś zapomniał powiedzieć swojemu synowi, że będzie uczył w tej szkole?" czy jakoś tak. To znaczy, że Black zaadoptował Harry'ego?
Może to on tak wpłynął na zmianę Pottera? Przecież, podobnież został zamknięty w Azkabanie za to, że przyłączył się do Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Więc – wnioskując, mógł namówić Harry'ego na Slytherin. I Potter zna się bardzo dobrze z Malfoyem, czyli – Black musi znać się z Lucjuszem Malfoyem!
Merlinie – czy to znaczy, że ich bohater jest już śmierciożerca?
- Ron, przestań – szepnęła Hermiona. – Przecież to Tiara wybrała, do którego domu ma iść Harry, a nie on!
- Taa, ale chyba nie widziałaś, jak się ucieszył – warknął w odpowiedzi. – Zresztą, widziałaś reakcje tych śmierciożerców?! Harry musiał znać ich wcześniej!
- Pamiętasz Pokątną? Wtedy coś mówił, że ich zna, tylko my jesteśmy tak zacofani – szepnęła Granger.
- Przeklęty gnojek – warknął. – Już ja mu pokażę na turnieju.
- Chyba nie chcesz się zgłosić?! – krzyknęły niektóre osoby, siedzące blisko Rona.
- Oczywiście, że tak – powiedział wyniośle.
Niektórzy wymienili zaniepokojone spojrzenia. Większość osób wiedziała, że Ron ani nie ma szczęścia, ani jakichś wielkich zdolności magicznych. Potter może orłem też nie był, ale i miał szczęście – i był przez wszystkich faworyzowany.
Najbliżsi przyjaciele Weasley'a jednak przymrużyli na to oko i zachęcali Rona jeszcze bardziej.
*
- Was chyba popieprzyło! Jaki tatuaż?! Chcecie, żeby brano mnie od razu za śmierciożercę?! – krzyczał Cień, kiedy Draco przygwoździł go do kanapy.
- Zawsze nowi muszą mieć jakiś mały znak, że są w Slytherinie – wytłumaczył Silver.
- Mam szalik, krawat i logo!
- Ale my mamy taką tradycje!
- Każdemu wytatuowaliście wielkiego węża na plecy?!
- Ee, nie – odpowiedział szczerze Draco. – Każdy wybiera gdzie chce węża i jakiej wielkości.
- To ja chcę małego na... na przedramieniu! – parsknął śmiechem Czarny.
- Taa, a nie chciałeś, żeby cię brano za śmierciożercę.
- Ale oni mają jeszcze miecz...
- Przykro mi zadecydowałem, że będziesz miał dużego węża na plecach – wyszczerzył się blondwłosy.