Deszcz uderzał z całej siły w okna. Błyskawice szalały, rozświetlając niebo. Wichura porywała liście z zakazanych drzew. Zza okna było widać, jak wszystko łączy się w jeden taniec.
Siwobrody starzec siedział na swoim krześle, patrząc w zamyśleniu na dwóch mężczyzn. Jeden z długim nosem, czarnymi oczami, przypominającymi tunele, tłustymi włosami tego samego koloru i szacie, która dopełniała mroczny wygląd. Drugi w czarnych spodniach i koszuli, narzuconej niedbale szacie tego samego koloru, o szarych oczach i przystrzyżonych za uszy włosach. Obaj ubrani na czarno – obaj całkowicie inni.
- Słuchamy Albusie – odezwał się Syriusz. – Dlaczego wezwałeś nas obu?
- Och, doprawdy Black, mógłbyś domyśleć się, o co chodzi skoro zostałem wezwany również ja – mruknął ironicznie Severus.
- Snape, domyślam się, że chodzi o Voldemorta – warknął Łapa. – Jednak, ostatnio kiedy chodzi o twojego pana... są wzywani wszyscy.
- Dobrze, uspokójcie się, chłopcy – westchnął Albus, kiedy Snape miał chęć odpowiedzieć coś „sympatycznego". – Owszem chodzi o Voldemorta, ale nie tylko o niego. Wezwałem ciebie Syriuszu, bo chodzi również o Harry'ego.
Black spoważniał.
- Voldemort ma nowy plan. Podejrzewamy, że jakoś dowiedział się o zmianie Harry'ego.
- Młody za bardzo się z tym nie kryje – mruknął Syriusz.
- Tom nigdy nie wpadłby na coś takiego, gdyby nie wiedział, że Junior jest inny – westchnął Albus.
- Czy łaskawie powiecie mi, co wymyślił? – warknął Black. Zaczynał się bać. Może i Dumbledore zawsze był poważny w tych sprawach, ale takie małe zebranie pokazywało, że to coś poważniejszego niż dotychczas.
- Czarny Pan, chce Juniora po swojej stronie – rzekł Snape.
Nastała cisza.
- Przecież to śmieszne – prychnął szarooki. – Młody nigdy nie stanie po jego stronie.
- Czy ty jesteś takim idiotą, że myślisz, że Czarny Pan wyśle po prostu zaproszenie twojemu synowi? – warknął Severus.
- A powiedział ci, co ma zamiar zrobić? – odwarknął Syriusz.
- Właśnie, najgorsze jest to, że Czarny Pan jest niesamowicie zadowolony i nie chce podzielić się swoją... radością.
Syriusz na chwilę przymknął oczy.
- Pomyślmy, czego może próbować – rzekł Dumbledore.
- Legilimencja – strzelił Łapa.
- Och, nauczyłem go tego dawno – mruknął zbywająco Severus.
- Skoro go nauczyłeś to, dlaczego rok temu Voldemort go zaatakował?
- Wtedy chłopak dopiero zaczynał. Potem się za niego wziąłem i trochę pocierpiał, ale przeżył.
- Dobra – westchnął szarooki. – Czego on może próbować...
- Będzie próbować przekonać Harry'ego, że nadaje się na jego prawą rękę.
- Och, to tu chodzi o prawą rękę, a nie śmierciożercę? – jęknął Syriusz.
Snape przytaknął.
- Harry'ego ciągnie do Czarnej Magii – rzekł cicho Albus. – Voldemort może próbować... pisać, że go nauczy tego, czego nie pozna w szkole. Tom umie czarować słowami. Jeśli Harry z uwagą będzie wczytywał się w jego listy, to jak przedstawia wszystko z pasją, i jego może to... zaczarować.