W kuchni na Grimmauld Place 12 nastała nieprzyjemna cisza. Harry patrzył z ironiczną miną na Dumbledore'a.
Moody spojrzał na niego wściekły.
- Profesorowi Dumbledore'owi się nie odmawia, Potter.
- A niby dlaczego? – zapytał ironicznie Harry. – Tylko dlatego, że to najlepszy czarodziej i tak dalej?
- Chociażby dlatego – warknął Alastor.
- Och – mruknął Czarny. – Przykro mi, ale taki powód nie wystarczy, żebym kogoś szanował.
- Chcesz przez to powiedzieć, że nie szanujesz dyrektora?
- Tak, właśnie to – odpowiedział spokojnie.
Wszyscy spojrzeli na Czarnego. Jedni z niedowierzaniem, drudzy z lekkim uśmiechem.
- A mogę wiedzieć, dlaczego, Harry? – zapytał Dumbledore. Nie podobało mu się, że jego złoty rycerzyk zaczyna się buntować... Oj nie.
- Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć, profesorze? – zapytał ironicznie Potter. – Ja mogę powiedzieć...
Dumbledore złączył swoje dłonie w typowy dla niego sposób.
- Hmm... czyżbyśmy się czegoś bali? – zapytał ironicznie. – Wielki Albus Dumbledore nie umie wydusić z siebie słowa...
- Przeszedłeś na stronę Voldemorta, Harry? – zapytał spokojnie.
- I jak tu cię szanować, profesorze – sarknął. – Wiesz... pewna osoba mi kiedyś powiedziała, że ludzi nie dzieli się na tych dobrych i śmierciożerców – spojrzał się w oczy Syriusza. – A widzę, że ty zakładasz, że ktoś jest twoim pieskiem albo psem Voldemorta – westchnął. – Uświadomię cię... jest mnóstwo różnych osób, do których można się przyłączyć...
- A do kogo ty się przyłączyłeś, Harry? – Dumbledore coraz bardziej się denerwował, chociaż starał się tego po sobie nie pokazywać. Musiał się dowiedzieć, o co chodzi, Kim może być Harry... Na pewno się dowie. Jak nie od niego, to od kogoś innego.
- Powinno ci wystarczyć, że nie do Tomusia – uśmiechnął się Czarny.
- Pokaż rękę – rozkazał Albus.
- W twoich marzeniach – odpowiedział cicho Potter.
- To, że nie szanujesz dyrektora, Potter, nie znaczy, że wolno ci pyskować – wywarczał Moody.
- Szalonooki – warknął. – Przestaniesz się wpieprzać w nie swoje sprawy?!
Syriusz uśmiechnął się lekko. To jego syn.
- Jak ty się do mnie odzywasz, szczeniaku?! – wycedził Alastor.
Harry uśmiechnął się z rozbawieniem, kiedy sobie coś uzmysłowił. Syriusz pies, a on jego szczeniak.
- Tu nawet trafiłeś – mruknął cicho z rozbawieniem.
- Co?
- Nic...
- Pokaż rękę, Potter – warknął Moody, wstając.
- Pieprz się – warknął Czarny.
- Proszę, proszę... Złoty chłopiec przeklina – uśmiechnął się ironicznie Snape.
Nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Wujuś... – Mały Serp w dużo lepszym humorze zszedł ze swoim króliczkiem na dół.
- Wynoś się stąd, bachorze – warknął Moody.
Serpens ze zdziwieniem spojrzał na tego brzydkiego faceta.