Rozdział 50

4.7K 212 109
                                    

- Wstawajcie! – krzyknęła Ara. – No już! – szarpnęła pazurami nieprzytomnego Voldemorta, leżącego na łóżku.

- Czego chcesz? – warknął zaspany.

- Zielonooki! Zielonooki miał wypadek! – zawyła, skacząc po pościeli.

- Co?! – krzyknął Riddle razem z Viktorem.

Voldemort spojrzał gwałtownie na swój medalion.

Dlaczego nic nie poczułem?

Rozglądnął się, a jego wzrok padł na stoliczek koło kanapy. Leżał na nim wisiorek Harry'ego.

Ten głupek zdjął go na noc! I nie założył go z powrotem, zanim wyszedł!

- Szedł po tym rozwalonym drzewie nad rzeką! Poślizgnął się i zleciał do wody! Nie wypłynął! No, idźcie go ratować!

Obaj zerwali się i zaczęli szybko przebierać.

*

- Gdzie on może być? – rozglądnęli się w miejscu gdzie wpadł Cień. Po Harrym nie było ani śladu.

Voldemort sam już nie wiedział czy jest bardziej wściekły, czy przerażony. Czuł, jakby nad Juniorem wisiała jakaś klątwa. Najpierw mecz, potem choroba, a teraz to. Wiadome było, że muszą wyciągnąć młodego, jak najszybciej.

- Dobra, idziemy wzdłuż rzeki. No już!

*

Biegali od godziny. Obaj coraz bardziej przestraszeni. Ara latała nad ich głowami, rozglądając się.

- Jest! – krzyknął nagle Viktor.

Junior leżał w połowie poza rzeką, w połowie w wodzie. Rzucili się w jego stronę.

- Harry, obudź się! – krzyknął Voldemort, kiedy już go wyciągnął i położył płasko koło nich. W świetle księżyca można było zobaczyć siną twarz Cienia.

- On nie oddycha – wykrztusił Viktor, przykładając ucho do ust Juniora. – Młody, nie rób nam tego. Za bardzo cię polubiłem – przyłożył dwa palce do jego szyi. Po chwili położył dłonie na klatce piersiowej Harry'ego. – A ty bierz się za usta-usta! W końcu to ty masz do tego prawo! – krzyknął do Riddle'a.

Voldemort nachylił się, przykładając usta do ust Czarnego. Po chwili wdmuchnął powietrze.

Piętnaście minut później

- Viktor, nie ma żadnej poprawy – warknął Voldemort.

- Musisz go zabrać do tego Isaaka – wykrztusił Viktor. – Pójdę z tobą. No już! Bierz go na ręce, jesteś Czarnym Panem, do cholery!

Riddle otrzepał się jak pies i teleportował razem z niebieskookim.

*

- Isaak! – wydarli się obaj, kiedy stanęli na korytarzu w klinice.

Lekarz, którego szukali, szedł właśnie z dwoma innymi. Spojrzał zszokowany na Harry'ego w ramionach Riddle'a. Nie zwracając uwagi na miny pozostałych doktorów, wziął szybko Cienia od Voldemorta.

- Jak to się stało? – zapytał, wchodząc do specjalnego pomieszczenia. Za nim weszli lekarze.

- Wyszedł w nocy, chyba z dwie godziny temu – wymamrotał Viktor. – Wywrócił się i wpadł do rzeki. Reanimowaliśmy go z dwadzieścia minut – jęknął.

Voldemort tępo patrzył, jak doktorzy rozbierają Harry'ego i zawijają w specjalne ogrzewające koce. Podłączyli go do aparatury monitorującej czynności życiowe. Zamiast tak znanego pik-pik rozległo się ogłuszające, niekończące się piiik.

Harry Potter i czarna prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz