Harry również nachylił się zaciekawiony.
- A powinienem?
Voldemort uśmiechnął się zadowolony.
- Snape mówi trochę historyjek Dumbledore'owi. Jednak jestem pewny, że jest po mojej stronie. Harry, ja bardzo dokładnie wiem, który śmierciożerca jest mi wierny. Potrafię ich wynagrodzić, jeśli spełnią swoje zadanie, ale karzę ich, jeśli zachowają się, jak ostatni kretyni. To chyba normalne, że nie rozmawiam z każdym śmierciożercą, jak z kumplem, prawda? Czy, powiedzmy, twój ojciec może podskakiwać do Dumbledore'a i pić z nim ognistą whisky?
- No nie – odparł zdziwiony.
- Dumbledore ograniczył się do jednego. Lord Voldemort jest zły, robi straszne rzeczy. Ludzie mu uwierzyli we wszystko, co mówił, bo słyszeli, że morduję. Nie myśl, że chcę ci wmówić, że ja chcę dobrze – uśmiechnął się ironicznie. – to słowa Dumbledore'a. Ale chyba ty mnie rozumiesz, prawda? Obaj mordujemy, bo to kochamy, Junior. Ja pragnę całkowitej władzy. Jestem zły, tak jak ty. To proste.
- Czy... będziesz mnie wysyłał na jakieś walki?
- A chcesz?
Cień drgnął. Chciał. On kocha zabijać. A teraz mógł przysłużyć się komuś, kto powiedział mu prawdę.
- Tak.
- Chętny do podbicia ze mną świata? – zapytał cicho.
Zaległa cisza. Voldemort patrzył na niego znad kieliszka. Nie pośpieszał go.
- Jesteś strasznie denerwujący z tym swoim spokojem – mruknął Harry. – Cały czas się na mnie patrzysz. Nie wiem czy to ty mi nie ufasz i twierdzisz, że dałem te twoje listy Dumbledore'owi? Jak mamy pracować razem, jeśli będziesz cały czas mnie o coś podejrzewał?
- Harry, ja nikomu do końca nie ufam – odparł. – Tobie mam zamiar, ale nie tak od razu. Chcę cię sprawdzić. Nawet nie będziesz zdawał sobie sprawy, jak często będę to robił.
Cień oparł łokcie na biurku i nachylił się lekko.
- Moim zadaniem w takim razie, jest po prostu słuchanie się ciebie, zdobycie twojego zaufania, pilna nauka i wykonywanie zadań związanych z Zakonem, żeby być gotowym, kiedy skutecznie będziesz chciał podbić Hogwart – przedstawił swój plan.
Voldemort nachylił się w jego stronę.
- A moim zadaniem, Junior, jest, żebyś stwierdził, że jednak zależy ci na własnym życiu. Nauczę cię wszystkiego, co sam umiem i mam nadzieję, że będą to ciekawe lekcje. Chciałbym, żebyś tu przychodził nawet wtedy, kiedy cię nie wezwę. I wierz mi, Harry, będę cię wynagradzał, jak dobrze się spiszesz.
Po chwili stuknęli się kieliszkami.
*
- Jak myślisz, czego powinienem nauczyć cię pierwszego? – zapytał Voldemort, stojąc koło niego.
Znajdowali się w wielkiej sali. Prawdopodobnie było to miejsce, gdzie Riddle spotykał się ze śmierciożercami. Na końcu stał tron, z wyrzeźbionymi czaszkami i wężami. Ściany i podłoga były z jakiegoś ciemnego betonu, a wielkie gotyckie okna nie przepuszczały ani odrobiny światła.
- Zabijać? – zapytał niepewnie.
- Avada? Tak myślałem, że to powiesz – uśmiechnął się zadowolony. – Ale nie.
Harry zamyślił się.
- Pomyśl – powiedział cicho Voldemort, stając za nim i nachylając się do jego ucha. – Tajemnicą jest, że przychodzisz do mnie i będziesz dla mnie pracował. Dumbledore bardzo chciałby, żebyś nie mógł mieć przed nim tajemnic, nieprawdaż? A nam chyba zależy, żeby nikt się nie dowiedział, co planujemy – wyprostował się.