- Czasami zastanawiam się, czy on mnie w ogóle słucha na lekcjach – mruknął sarkastycznie Riddle. – Różdżka, idioto! I Segris!
*
- Tu są trupy – zaczął krzyczeć Scott. – Na serio!
- Jakie trupy?! Skąd niby wzięli trupy?! Voldemort im podrzucił czy co?! – wydarł się Cień.
- Mam to gdzieś! I przestań wymawiać jego imię! – Scott zaczął się szamotać.
- To nie jego imię! Po ciula wymyślił sobie przezwisko, skoro nikt go nie używa?!
*
- Właśnie, to dosyć denerwujące – mruknął Riddle.
*
- Zaraz wracam – powiedział nagle Cień i jak gdyby nigdy nic, zanurkował.
- Ty idioto! One cię pożrą! – krzyknął Scott. – No i gdzie jesteś?! – zapytał po chwili.
Harry z rozbawioną mina wynurzył się za plecami Scotta. Po chwili rzucił się na niego z głośnym, krwiożerczym „mwhahaha!".
Scott wrzasnął, ale po chwili skapnął się, że wisi na nim Cień, który aktualnie płakał ze śmiechu.
- A ty z czego rżysz?! – wydarł się Scott.
- Ale miałeś minę – zaczął kwiczeć Junior, pływając wokół niego. – A tak poza tym, te krwiożercze bestie, to wodorosty.
*
- Ty idioto, Segris – zaczął przedrzeźniać Toma Salamir. – Segris na wodorosty? A to pomysł, normalnie...
Viktor śmiał się głośno z miny Riddle'a.
- Myślałem, że to inferiusy – burknął Tom.
- Ta, Dumbledore dzieciom dał inferiusy – Salamir pogłaskał go po głowie.
*
Kiedy razem zanurkowali i otworzyli drzwi, wypadli na suchą posadzkę. Woda, co dziwne, nie wylała się za nimi. Harry otrzepał się jak pies, pomógł kolegom się podnieść i obejrzał salę. Nagle usłyszeli świst, na który Dan i Scott szybko się podnieśli.
- Radzę wyjąć różdżki – mruknął Scott.
Rozejrzeli się i niepewnie zaczęli iść w stronę następnych drzwi.
- Padnij! – krzyknął Cień, łapiąc ich za szaty i razem położyli się na podłodze, kiedy zaklęcia zaczęły latać nad ich głowami.
- I co teraz? – jęknął Dan.
Wszystko ustało.
Harry wstał powoli. W następnej sekundzie zablokował czar, lecący w jego stronę. W kątach Sali stali czarodzieje ubrani w białe szaty. Chłopcy zaczęli walczyć razem z nim. Blokując jedne zaklęcia i uskakując przed innymi, szybko dotarli do wielkich drzwi. Przed tym Harry kilka razy musiał użyć pistoletu, zaskakując chłopaków, że w ogóle umie się nim posługiwać. W trójkę zamknęli wrota za sobą.
- Wiecie... W sumie to nie uważacie, że jest trochę za łatwo? – wydyszał Dan. – Praktycznie strzelali w nas drętwotami i innymi...
- Nie ciesz się, pewnie później będzie trudniej – mruknął Harry.
Odwrócili się powoli.
Przed nimi było pełno świateł laserowych, takich jak te, które w muzeach bronią drogich diamentów lub innych.
Zabiję Snape'a, pomyślał Cień. Na bank to on wygadał, w czym ja się przydam.
- A co to?! – krzyknął Dan.