Publika różnie na to patrzyła. Jedni mieli zafascynowany wzrok, inni przerażony. Od kiedy Lebiediew i Black zaczęli walczyć, zaistniała sytuacja z piekła rodem. Zaklęcia leciały w jedną i drugą stronę. Dumbledore ze strachem zobaczył, że większość z nich była czysto czarno-magiczna. Harry wyglądał strasznie. W jego oczach można było dojrzeć czerwone błyski. Czarna szata powiewała za nim jak szalona. Lebiediew rzucał się jak zwierzak po klatce. Za nic nie mógł pozwolić na wygraną tego gówniarza. Nie obchodziło go czy jest najbliższą osobą przy Czarnym Panie, czy nie, Nie ośmieszy się. Za nic.
Harry czuł się, jakby walczył o własne życie. Nie przyniesie Voldemortowi i sobie wstydu. Kuł całe noce, żeby w końcu zacząć być bardziej przydatnym. Chciał w końcu wyruszyć na walkę. Chciał przysłużyć się Riddle'owi w podziękowaniu za to, co ten dla niego robi. W końcu zadecydował, jaki użyć czar.
Publiczność zobaczyła, jak Junior w sekundę wyciąga przed siebie zamkniętą rękę, w której zaiskrzyła ognista kula. Po chwili wyglądało to, jakby odrzucił ją od siebie. W powietrzu zaczął pojawiać się ognisty, ogromny wąż. Sextus stanął oszołomiony, nie rzucając ochronnego zaklęcia. Gad rzucił się na niego, a on zawył z bólu. To jednak sprawiło, że oprzytomniał i zdążył rzucić zaklęcie Aquamenti. Podziałało. Dysząc, usiadł na podłodze. Wiedział, że przegrał. Lekko za mgłą zobaczył postać w czarnej szacie, uśmiechającą się morderczo. Teraz nie miał wątpliwości. Czarny Pan dobrze zajął się tym gówniarzem. Jest godny stania u jego boku. Poza tym, musi być w nim coś jeszcze. Usłyszał, jak ktoś klaszcze.
Po kolei, jak to jest w zwyczaju, ludzie zaczęli klaskać, aż w końcu nie było słychać innego dźwięku, niż właśnie tego. Nikogo nie obchodziło, kto zaczął pierwszy.
Harry jednak, który stał wyczulony, na to, kto pierwszy się odezwie, zdziwił się lekko. Wydawało się mu, że pierwsza osoba, która zaklaskała była gdzieś daleko. Odwrócił dyskretnie głowę, ale nikogo nie zauważył.
- Wiesz co, Severusie? – odezwał się Lucjusz, kiedy można było usłyszeć, co mówi druga osoba. – Chyba już rozumiem.
- No, ja myślę – mruknął Snape, podnosząc dziesiątkę.
Nikt nie miał wątpliwości, co do tego, że Black powinien dostać dzisiejszego wieczoru całe pięćdziesiąt punktów. I dostał.
*
Na błoniach grała muzyka i stało pełno stolików. Księżyc świecił bardzo jasno. Kilka osób tańczyło, jedni w parach, drudzy w grupach. Właśnie trwała impreza na cześć zakończenia drugiego zadania.
- Ale ta walka była cudowna – wyszczerzyła się Avis, siedząc na krześle i popijając kremowe piwo.
- Harry, to prawda, że to zaklęcie Czarnego Pana? – zapytał cicho Nott, siedząc koło nich. – Tata mówił, że on umie wyczarowywać takiego węża.
- Podobnież – Harry wypił do końca szklankę soku dyniowego.
- Super, czego cię jeszcze nauczył? – zapytał Blaise.
- A skąd wy w ogóle wiecie, że ja jestem po jego stronie? – Cień właśnie się skapnął, że nikomu nie mówił.
- Tata mówił! – rozległo się kilka głosów.
- Z tego, co wiem, to Voldemort zabronił komukolwiek o tym mówić – Junior spojrzał na nich rozbawiony.
- No, ale własnemu synowi chyba można, co nie? Jesteśmy po jednej stronie. Tylko biali nie mogą się dowiedzieć – Avery wzruszył ramionami.
- W ogóle wszyscy są strasznie zdziwieni, że Voldemort ma cię po swojej stronie – Silver wyszczerzył ząbki. – Do tego, podobno cały czas się z nim gryziesz, a on nie widzi w tym problemu.