- Serp – syknął Malfoy, patrząc na swojego syna morderczym wzrokiem.
Ten tylko podniósł główkę, spojrzał na Toma, który miał dosyć dziwną minę, odwrócił głowę i siedział dalej.
- Tom, jak ty fajnie z dzieckiem wyglądasz... - wymamrotał Salamir, patrząc w sufit.
- Przestaniesz rzucać te swoje podteksty? – wywarczał Riddle.
- Jasne – wywrócił oczami.
- Wyglądasz, jakbyś pierwszy raz w życiu miał dziecko na kolanach – usłyszeli wesoły głos Harry'ego, który usiadł koło nich.
- Daj spokój. A myślisz, że kto pomagał tym babsztylom, kiedy miały za dużo dzieciaków na głowach? – prychnął Voldemort.
- Tommy, ile ja się o tobie rzeczy dowiaduję – Harry zakrztusił się colą. – Zbawiciel niewinnych sierotek i Harry'ego Riddle'a... No, no.
Lucjusz zakrztusił się piciem i wytrzeszczył na nich oczy. Severus westchnął.
- Severusie, myślałem, że wszystkim rozpowiedziałeś o zmianie nazwiska Harry'ego – uśmiechnął się Marvolo.
- Tak mi się zapomniało – wzruszył ramionami.
Malfoy spojrzał na niego morderczo.
- Aleś ty nie poinformowany, ojciec – Draco rozsiadł się pomiędzy Snapem i Lucjuszem.
- Ty też wiedziałeś? – warknął na niego Lucjusz.
- Ano – uśmiechnął się.
Serp zainteresował się ozdobioną ręką Voldemorta. Zaczął ściągać sygnety.
- Wiesz, z twoim sprytem coś nie tak, Tommy – odezwał się Salamir.
- Hm? – zdziwiony Riddle spojrzał na małego Serpa.
- Nic, tylko ten mały właśnie zarąbał ci wszystkie sygnety – zaśmiał się Viktor, patrząc na szczęśliwego Serpa, który teraz pokazywał wszystkim swoje ozdobione palce.
- Wiesz co, Junior – Voldemort spojrzał na Cienia i pokręcił głową. – Taki mały, a ty już go uczysz takich rzeczy – westchnął.
- Bardzo śmieszne – prychnął młody Riddle.
Lucjusz miał dosyć głupią minę, więc Severus uderzył go z łokcia.
- Jestem bogaty, wujuś – Serp wycelował rączki w górę.
- No widzisz – Harry wziął go na kolana. – Po mnie taki inteligentny jesteś – zarechotał.
- Ta, to ten sam punkt myślenia – mruknął Tom. – Co tam, jak zdobyłem kasę, ważne, że ją mam.
- I kto to mówi – prychnął Cień.
*
Harry podszedł do baru, zamawiając następne drinki. Nie zauważył przechodzących mężczyzny i kobiety.
- A oni co tu robią? – warknął Riddle, widząc Syriusza i Elizę, podchodzących do dalszego stolika.
- Nie mogę zabronić im przychodzić – westchnął Mistrzunio. – Nic nie robią i na szczęście ominęli króliczka.
Harry stanął za kanapą, na której siedział Riddle i podał mu swoje, jego i Mistrzunia picie. Kiedy Voldemort położył je na stoliczku, bez precedensowo przeskoczył przez kanapę i ześlizgnął się na kolana Toma. Nie patrząc na niego sięgnął po paczkę papierosów, zapalniczkę i zapalił papierosa.