Rozdział 30

5.9K 229 85
                                    

- Gdybyście widzieli minę Dumbledore'a – parsknął śmiechem Syriusz. – Nigdy nie widziałem go tak przerażonego! Mówiłem, żeby nikomu nie zdradzać, że tak szybko nauczyłeś się animagii!

Właśnie byli wszyscy razem w pubie Capone. Harry aktualnie półleżał, przytulony do Mistrzunia, który go obejmował. Silver opierał się o Juniora, Avis gadała gdzieś dalej z koleżankami. Remus i Syriusz siedzieli naprzeciwko nich.

- Weź, ja nic nie widziałem – mruknął Harry, popijając piwko. – Byłem tak zestresowany, że wywalą mnie z Hogwartu... Ktoś by mi kazał uklęknąć i pocałować podłogę, to też bym to zrobił!

- Ale wszystko dobrze się skończyło – uśmiechnął się Black, który najwyraźniej chciałby, żeby wszyscy wiedzieli o sukcesie jego syna. – Czterdzieści siedem punktów i pierwsze miejsce!

- A nie mówiłem, że będziesz najlepszy? – poczochrał włosy podopiecznego Mistrzunio.

- Mistrzu! – usłyszeli jakiś zdyszany głos. – Przepraszamy za spóźnienie – podeszło dwóch gangsterów. – Ale ten przeklęty gnojek nie chciał wyjść z mieszkania. No, ale w końcu wyszedł i już nie żyje – uśmiechnęli się obaj.

- Świetnie – rzekł pradziadek Cienia. – Dobrze się spisaliście. Dostaniecie premię.

- Dziękujemy – skłonili się z szacunkiem. – O, nasz króliczek – wyszczerzył się brązowłosy i potarmosił, ze złośliwym uśmieszkiem, włosy Harry'ego, który wlepił w niego morderczy wzrok.

- Odczepiłbyś się w końcu! – warknął.

- Och, nie, króliś. Sławny morderca Cień, króliczkiem. To zbyt piękne, żeby zapomnieć.

- Może ktoś nam wytłumaczyć, o co chodzi? – zapytał Syriusz.

- NIE! – krzyknął Harry z przerażeniem, ale drugi gangster zasłonił mu usta.

- Ja z chęcią opowiem – podskoczył jak wariat brązowłosy, który, no cóż, wyglądał jak niezły cwaniak ze zwariowanymi pomysłami.

Wspomnienie:

- Myślę, że trzeba zaatakować od tej strony – rzekł poważnie Mistrzunio, który wyglądał dużo młodziej, niż teraz. Pokazywał coś na mapie, a naprzeciwko niego, siedziało dwóch chłopaków.

- Będzie trudno – mruknął brązowłosy.

- To jedna z ważniejszych akcji tego miesiąca – podrapał się po brodzie Mistrz. – Musicie się postarać.

- Dziadek? – zapytał mały, na oko czteroletni chłopiec z czarnymi, roztrzepanymi włoskami na głowie, grzywce, która wpadała w oczy i zielonych, zapłakanych oczkach. Chudziutki. W rączkach trzymał czarnego króliczka. Najwidoczniej była to jego ulubiona zabawka. Był ubrany w ciemną piżamkę, która kontrastowała z białą skórą i czerwonymi, najwidoczniej od gorączki, policzkami (na jednym miał szramę), a na dłoni odznaczał się bandaż. Przez założone papcie wyglądał, jakby miał trzy razy za duże, włochate stopy. Maluch opatulił się w bluzę tego samego koloru, co reszta rzeczy.

- Hey, króliczku, co się stało? – zapytał Mistrz, od razu zmieniając minę z poważnej, na łagodną. Rozłożył ręce, w które po chwili wpadł chłopczyk.

- Koszmar – zapłakał mały, przytulając się.

Gangster pogłaskał go po głowie.

- Nie płacz. To tylko głupi sen, nic ci nie grozi.

Dwóch chłopaków spojrzało na nich dziwnie.

Harry Potter i czarna prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz