Fünfzehn

2.3K 142 23
                                    

media: Nightwish - Last Of The Wilds


Obudziłem się, dosłownie na chwilę, kiedy poczułem, że coś miękkiego opada na moje ramiona. Nie potrafiłem stwierdzić co to mogło być – mój umysł wciąż spał.

- Gute Nacht  – słyszę jak przez mgłę i znów zasypiam, tym razem nic nie było mnie wstanie wybudzić ze snu.

              Kolejną pobudkę miałem rano, właściwie to spałbym jeszcze smacznie, ale kuszące zapachy skutecznie mnie wybudziły. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nocą Charles musiał mnie przykryć kocem; kiedy czekając na niego zasnąłem na kanapie. Chciałem mieć tylko jasność, że zaprzestał chowania jakiejkolwiek urazy.

- Guten Morgen – usłyszałem zaraz po tym jak podniosłem się do siadu. Dłońmi przetarłem oczy i ziewnąłem. Najchętniej to położyłbym się i pospał jeszcze trochę, ale przygotowywany posiłek kusił mnie swoim zapachem – nawet mój żołądek zaczął domagać się tego by wreszcie zjeść to co zostało przygotowane.

- Co tam gadasz do mnie? - pytam i wstaję z kanapy. Krzywię się na dźwięk jakie wydały moje stawy, ale muszę przyznać, że spało mi się dość wygodnie.

- Powiedziałem: dzień dobry – wyjaśnia – To jakaś forma buntu, co? - dodaje po chwili.

- Hę? - odzywam się siadając na krześle przy wyspie kuchennej, chwytając przy okazji tosta w dwa palce. Nie sądziłem, że zwykłe tosty mogą doprowadzić moje kubki smakowe do jakiegoś obłędu. Może i jest Gnojkiem, ale gotuje nieźle.

- Spałeś na kanapie, to nowa forma buntu? Ucieczki z domu wyszły z mody? Teraz młodzież buntuje się śpiąc na kanapie?

- Wiesz ja w twoim wieku, to znaczy moi znajomi, zwiewali z domu – mówi ze śmiechem.

- Chcesz mi powiedzieć, że byłeś tym idealnym dzieckiem, którym rodzice chwalą się przed znajomymi? Trudno mi uwierzyć skoro... - w ostatniej chwili się ugryzłem w język. Lepiej nie będę ryzykować i powiem coś co znów może go obrazić – nieważne – dodaję szybko.

- Do idealnego dziecka było mi daleko, ale wiesz jakie są matki, nie? Moja by mnie zabiła gdybym dał nogę chociażby na godzinę nic o tym jej nie mówiąc.

Wiem o czym mówi, moja mama była podobna. Troskliwa do bólu, zawsze przekładająca moje dobro ponad swoje, a ja potrafiłem dać jej w kość, pokazując jakim niewdzięcznym szczeniakiem mogę być.

- Zresztą nie tylko ona, moje siostry pewnie ustawiłby się w kolejce – tu Charles parska śmiechem.

- Masz rodzeństwo? - pytam.

- A no mam. Dwie, młodsze, siostry - Stellę i Anne.

Nie wiedziałem co miałem powiedzieć, więc wziąłem sobie kolejnego tosta.

- Jesteś przedziwny Oliverze – mówi, a ja łypię na niego spod przymrożonych powiek. Szuka zaczepki?

- Nie odbierz tego źle, ale jeszcze wczoraj kazałeś mi wypierdalać, a teraz nawet starasz się ze mną rozmawiać.

- Po prostu jest mi głupio za tamto... - mówię cicho. Czy mu nie byłoby głupio, gdyby bez powodu by się wydarł na mnie? Albo na Aleksa?

Jest mi głupio, bo tylko pokazuję jakim jestem niewdzięcznym szczeniakiem – byłem taki dla mamy i jestem taki dla Charlesa. I gdzie ta moja cała wdzięczność?

- Zapomnij, było minęło – wzrusza ramionami – Idzie przywyknąć.

Twarz Charlesa stygnie w chłodnym wyrazie, by po chwili uśmiechnąć się do mnie szeroko. Naprawdę jest jakiś dziwny. Walnięty!

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz