Einundvierzig

2.8K 122 10
                                    

media: Kamaliya & Thomas Anders - No Ordinary Love


Ledwo zasnąłem – ciasno obejmowany przez Charlesa – i musiałem już wstać, w pokoju panował pół mrok, więc na zewnątrz musi dopiero świtać.

Podniosłem się do siadu i objąłem mężczyznę z całej siły, który drgnął zaskoczony. Wciąż oddychał niespokojnie, jakby przebiegł maraton, a on przecież tylko spał.

Oparłem brodę o jego ramię, nie odzywałem się, bo w sumie to nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. Liczyłem na to, że moja obecność go uspokoi.

– Przepraszam – mówi cicho – Śpij dalej – dodaje, a ja parskam śmiechem. Dureń!

– Przyzwyczajaj się, mam lekki sen, więc twoje przeprosiny mnie nie ratują – odzywam się.

– Właściwie to która godzina? – pytam wciąż nie odrywając się od Charlesa. Ten sięga dłonią pod poduszkę i wyciąga telefon.

– Czwarta czterdzieści.

Spaliśmy z jakieś dwie, bądź mniej, godziny?

Opadam na poduszkę i wzdycham głośno, w tym czasie Charlie odrzuca kołdrę na bok.

– A ty dokąd? - pytam niepotrzebnie.

– Wstaję, a co?

– Jesteś pieprznięty, wracaj tu – mruczę i szybko podnoszę się do siadu łapiąc go za ramię i ciągnę w dół. Spał z jakieś dwie godziny i tak po prostu chce wstać?

– Oli – mruczy kiedy dopinam swojego i na powrót kładzie się.

– Śpimy – rozkazuję – Mówiłem ci, że przeraża mnie to twoje wieczne siedzenie po nocach, ale teraz to po prostu boję się... Martwi mnie to!

Charles wzdycha głośno, pewnie nie chcąc się kłócić, bo i tak nie pozwolę mu wygrać.

Kładzie się na plecach, a ja korzystając z okazji wtulam się w jego pierś. Obejmuje mnie jednym ramieniem, a drugie wkłada sobie pod głowę.

– A tylko wstań przede mną – syczę w jego stronę; w odpowiedzi tylko dostaję jego szczery śmiech.

– Jak mi zacznie doskwierać nuda, to po prostu zrzucę cię z łóżka – oznajmia, a ja przystaję na tą dziwną propozycję. I tak wiem, że tego nie zrobi.

Ponownie zamykam oczy, sen przychodzi natychmiastowo.

***

Kolejny raz otwieram oczy, kiedy promienie słoneczne centralnie oślepiają mi twarz. Chcąc nie chcąc muszę wstać.

Ku mojemu zdziwieniu Charles leżał z zamkniętymi oczyma i oddychał równomiernie. Zasnął? Co za debil! Zamiast jak normalny człowiek położyć się ponownie spać, ten zrywa się bladym świtem. Co my w średniowieczu żyjemy? By wstawać równo ze słoneczkiem i ze słoneczkiem kłaść się spać?

No chyba nie!

Charlie chyba nie wiedział na co się pisze decydując się na przygarnięcie mnie, a teraz kiedy został moim chłopakiem niech nie myśli, że tak szybko odpuszczę!

Już mam zamiar wstać kiedy dłoń mężczyzny, niczym jak wystrzelona z procy, chwyta moje ramię.

– A ty dokąd, Maluszku? - również podnosząc się do siadu – Myślisz, że teraz pozwolę ci gdzieś pójść?

Patrzcie, niedawno jeszcze był gotów opuścić łóżko bladym świtem, a teraz leniuchować mu się zachciało! Mam na niego jakiś zgubny wpływ!

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz