Zweiundsechzig

2K 104 34
                                    

media: Nightwish -Endless Forms Most Beautiful (wersja instrumentalna)


 – Charlie? – pytam cicho kiedy słyszę szloch mojego faceta. Czemu? Co się stało?

– Charlie, kochanie, czemu płaczesz? – pytam samemu będąc blisko płaczu, mężczyzna nigdy nie płakał, widziałem go tylko raz – na kilka minut przed tym zanim podzielił się swoją historią, już nigdy więcej nie widziałem by płakał, owszem często miał łzy w oczach, ale nie płakał. Wyginam się, by zapalić lampkę nocną, stojącą po stronie Charlesa. W pokoju robi się jaśniej, a ja mogę teraz w pełni poświęcić się swojemu facetowi.

– To nie ważne, głupi sen i tyle – mówi i wyciera oczy wierzchem dłoni, spogląda w moją stronę i uśmiecha się delikatnie.

– Tylko sen? – upewniam się.

– Tak, to tylko sen – potwierdza moje, jak i swoje wcześniejsze słowa – To nic ważnego, uwierz mi – dodaje łagodniej.

– Ok...ej...

– Czy wyglądam jakbym ci kłamał? Nawet gdybym chciał nie zrobiłbym tego, bo jestem zbyt zmęczony... – mówi zdenerwowany,

– Nie chciałem tak zabrzmieć! – bronię się – Po prostu jestem zaskoczony to wszystko, chcę mieć pewność, że wszystko jest w porządku.

– Teraz? W jak najlepszym – przygarnia mnie do siebie. Znów mogę poczuć jego zapach, tym razem zamiast pomarańczy, czuję czekoladę i standardowo papierosy.

– Cieszę się – mówię i zadzieram głowę by móc go pocałować.

– E, Maluszku, bo nie ręczę za siebie – szepcze między pocałunkami. Uśmiecham się tylko złośliwie i znów wracam do pieszczenia jego warg. Robię to powoli, próbując w ten sposób przetestować cierpliwość mężczyzny, który jak wiem, w takich chwilach ma jej naprawdę mało. Kiedy przegryzam jego wargę, tak niby od niechcenia, Charles odsuwa mnie na długość swoich ramion.

– Mam rozumieć, że to jakieś jebane pozwolenie, bo jeśli nie, to masz trzydzieści sekund na opuszczenie tego pomieszczenia – mówi stanowczo, a ja wzdycham głośno. Chyba się zrozumieliśmy, ale nie mam zamiaru odwlekać tego i czekać jakieś trzydzieści sekund. Znów go całuję – tym razem mając nadzieje, że jasno zrozumie, że to nie jest żaden nowy sposób na znęcanie się nad nim; chociaż musiałbym to kiedyś wypróbować.

Szarowłosy przygarnia mnie jeszcze bliżej, zdając sobie sprawę, że jestem śmiertelnie poważny co do jego dalszych poczynań.

       Dłonie mężczyzny sprawnie wślizgują się pod moją koszulkę, by tam badać każdy skrawek mojej skóry, od czasu do czasu zahaczając o sutki. Sapię mu prosto w usta; samemu próbując pozbawić go koszulki, co idzie mi znacznie prościej, chociaż moje dłonie znów trzęsą się – wciąż tego nie mogę pojąć, nie jest to nasze pierwsze zbliżenie, ale za każdym razem czuję się tak jakby tak było.

         Nim usta Charlesa przywrą do moich, podziwiam jego klatkę piersiową, która – podobnie jak plecy – jest naznaczona bliznami, tylko tyle, że ma ich mniej i są słabo widoczne, długo zajęło mi czasu bym dostrzegł niektóre z nich.

Usta mężczyzny zjeżdżają na mój obojczyk – wzdycham głośno, a po kilku sekundach moja koszulka ląduje tuż obok charlesowej.

Szarowłosy delikatnie przewraca mnie na plecy i zawisa nade mną, uśmiechając się, co jakiś czas kradnąc małe całusy.

– Charlie – jęczę błagalnie. Musi się ze mną droczyć? Akurat teraz? Tak w środku nocy?

– Tak, kochanie? – pyta z zadziornym uśmiechem.

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz