media: Beast in Black - The Fifth Angel
Spoglądałem na, pogrążaną w głębokim śnie, twarz mojego ukochanego. Policzki miał rumiane, a z czoła spływał mu pot, oddychał płytko, przez usta. Dotknąłem dłonią jego czoła, które było całe rozpalone, jednak dla pewności zmierzyłem mu temperaturę – trzydzieści osiem i dwa stopnie, które utrzymywały się od jakiegoś czasu. Nie jestem lekarzem, ale to chyba dobry znak? Tak po części? Skoro temperatura nie rośnie, to można odebrać jako dobry znak?
Już od dwóch dni zalega na tej kanapie, przykryty kołdrą, którą go okryłem, nawet przyniosłem mu poduszkę!
– Maluszku? – mówi sennym głosem, a później zanosi się kaszlem, co zmusza go do zgięcia się w pół, spogląda pół przytomnym wzrokiem na mnie, jakbym był jakąś cholerną iluzją – Dlaczego... ty? – pyta zachrypniętym głosem – Przecież... – próbuje coś dodać, ale znów przerywa przez kaszel. Nie mam pojęcia jak się tak urządził!
– Och, zamilcz, Gnojku – warczę w jego stronę. Nawet jeśli w tej chwili jesteśmy pokłóceni to przecież go nie zostawię tak całkowicie bezbronnego, nie? W końcu nie sądzę, by miał ruszyć się gdziekolwiek.
– Pogadamy jak wyzdrowiejesz – mamroczę i kieruję się do kuchni.
– Zrobię ci herbaty – informuję go po czym dodaję:
– Wiem, że nie mam talentu, ale może jesteś głodny?
– Tak, poproszę – mówi ledwie słyszalnie. Spoglądam na mężczyznę, który na powrót kładzie się i owija szczelniej kołdrą.
Pokłóciłem się z Charlesem o Erica, właściwie to Charles się wściekł i zrobił mi jakiś pierdolony wykład na ten temat, a ja może w napadzie złości powiedziałem kilka słów za dużo. Jednak może od początku.
Dwa dni temu spotkałem się z Ericem – moim zdaniem naprawdę się stara by zbudować ze mną jakąkolwiek relację – Charles wiedział o tym doskonale, bo poinformowałem go dzień wcześniej, a nawet kilka godzin przed spotkaniem wysłałem mu wiadomość, że widzę się z Ericem, więc wiedział. Akcja dopiero zaczęła się jak wróciłem do mieszkania, bo mój kochany Charlie (to nie tak, że używam sarkazmu!) zaczął się ze mną awanturować, dlaczego znów go ignoruję. Wtedy przy akompaniamencie brzydkich słów, pokazałem mu, że moja komórka znów padła – powinienem chyba w końcu wymienić ją na nową, ale jakoś głupio brać mi pieniądze od Charlesa, w końcu czuję się jak jakiś pierdolony utrzymanek – pokrzyczeliśmy na siebie jeszcze chwilę – ja w tym czasie zdążyłem nazwać Charlesa pierdolonych hipokrytą, który uważa się za pierdolonego boga, który uważa mnie za swoją jebaną własność i skoro tak jest to dlaczego jeszcze mnie nie zamknął w mieszkaniu i odseparował od reszty – wtedy też się wkurwił, bo po kilku sekundach (efektownie) pierdolną drzwiami i wyszedł, pewnie do pracy, bo niby gdzie mógł wyjść przed osiemnastą? Wzruszyłem ramionami, to nie ja zacząłem tylko on! Przecież wiedział, gdzie będę! Zresztą nie wróciłem jakoś strasznie późno! Właściwie to na styk, by móc jeszcze zobaczyć się z nim przed wyjściem do pracy i nawet moglibyśmy się chwilę po obściskiwać, ale ten wolał zrobić mi awanturę. Nie miałem też zamiaru przepraszać go jako pierwszy, dlatego chwilę po tym poszedłem do mojego byłego pokoju, który bardziej robił mi miejsce do nauki i tam zająłem się odrabianiem lekcji, ale na długo nie pocieszyłem się spokojem, bo do mieszkania wrócił Charles z Aleksem, który dość głośno wyrażał swoją aprobatę w stosunku zachowania swojego przyjaciela, przy okazji, zastrzegając, że nie chce go widzieć dopóki nie ogarnie dupska (pewnie miał tu na myśli pogodzenie się ze mną). Charles przez jakiś czas krążył po mieszkaniu – a robił to dość głośno – przez co nie mogłem się skupić na lekcjach, a na dodatek rozpraszał mnie deszcze, który stukał w szybę, ale mniejsza. Po jakimś czasie Charles (znów) efektownie pierdolnął drzwiami i tyle go widziałem.
CZYTASZ
Promised Land
Short StoryOliver Wolf był wychowywany tylko przez matkę; jednak pewnego dnia kobieta ulega śmiertelnemu wypadkowi, a opiekę nad Oliverem przejmuje Charles Richard - nieco zwariowany (w odczuciu nastolatka) przyjaciel, zmarłej, matki. Ku początkowej niechęci O...