Sechsundzwanzig

2.3K 128 6
                                    

media: Eluveitie - Lvgvs


Słysząc jak ktoś dobija się do drzwi wejściowych, wstałem z kanapy i poszedłem otworzyć – nie trudząc się by sprawdzić przez wizjer, kto raczył złożyć nam niespodziewaną wizytę.

Po drugiej stał obcy mężczyzna, który na pewno przyjaźnie nie był nastawiony. Nie zdążyłem się nawet odezwać kiedy to, z bolesnym skutkiem, zostałem popchnięty na ścianę obok, a typ jak gdyby nic wparował do środka rozglądając się w mieszkaniu.

- Wynoś się! - usłyszałem podniesiony głos Charlesa, który wyrwał mnie z osłupienia. Na drżących nogach, omijając szerokim łukiem typa, podszedłem do Charlesa. Nie wiem czemu poszedłem do niego, a nie do swojego pokoju – gdzie de facto było bezpieczniej niż w salonie, ale przeczuwam, że jeśli zniknę im z oczu oboje rzucą się sobie do gardeł.

- Gdzie on jest?! - ryknął facet, że nawet ja się przestraszyłem. O kim on, do cholery, mówił?! Spojrzałem na Charlesa, który nie raczył na mnie spojrzeć tylko spoglądał na mężczyznę z mordem w oczach - Gdzie?!

- Skąd mam, kurwa, wiedzieć? - chociaż Charles chciał brzmieć na spokojnego, to jego głos drżał, jednocześnie wyglądał na pewnego siebie.

- Wparowałeś do mojego mieszkania i straszysz niczego winne dziecko – kopnąłbym go za nazwanie mnie dzieckiem, ale zważywszy na sytuację... nie wypada – Sądzisz, że będę tolerować takie zachowanie? - mówi gniewnie Charles - Nie wiem, gdzie jest Aleksandr, a nawet gdybym wiedział, sądzisz że powiedziałbym tobie? Jesteś skurwielem, Michael, prędzej bym zdechł niż cokolwiek ci powiedział.

Co z tym człowiekiem ma wspólnego Aleks? Teraz przestraszyłem się nie na żarty, a kiedy mężczyzna ruszył w moją stronę – byłem niemal przekonany, że zaraz poczuję w ustach smak swoje krwi – stałem w bezruchu czekając na cios. Przenikałem siebie, że w najmniej odpowiednich momentach, moje ciało przestawało mnie słuchać. Jednak tym razem było inaczej, Charles znów mógł pokazać jak bardzo ma szybki refleks i zaatakował faceta jako pierwszy.

- Zapierdole cię – warknął w jego stronę i kolejny facet przyjął kolejny cios w szczękę – Miałeś się odjebać ode mnie, od Saszy, ale chyba nie potrafisz przyjąć tego do wiadomość, co?! - Charles przygotowywał się do kolejnego ciosu, ale wtedy oprzytomniałem, zdając sobie sprawę, że Charles może naprawdę zrobić krzywdę temu facetowi.

- Charlie nie warto – mówię próbując w jakiś sposób go uspokoić. Ten tylko spogląda to na mnie, to na swoje pięści; w końcu spojrzał na tego całego Michaela.

- Wypierdalaj stąd – syknął w jego stronę – Powiedziałem wypierdalaj! - szarowłosy uniósł głos.

- A zbliż się znów do Saszy, albo... Olivera... A obiecuję, połamię ci wszystkie kości – jeszcze nigdy nie widziałem Charlesa w takim stanie, co tylko świadczyło o tym jak niewiele o nim wiem.

Michael trzymając się za szczękę zaczął powoli się wycofywać, co jakiś czas zerkając czy Charles za nim nie idzie, ale ten tylko stał i tępo wpatrywał się w swoje pięści.

Kiedy usłyszałem trzask drzwi wejściowych, odetchnąłem z ulgą.

Nie wiedziałem nic, nie wiem kim jest Michael, dlaczego szuka Aleksa i co z tym wszystkim ma wspólnego Charles. Mogłem to sobie wytłumaczyć na miliony sposobów, ale chciałem jednego, żeby Charles powiedział prawdę.

- Przepraszam – powiedział cicho – że musiałeś być tego świadkiem. Zazwyczaj dzieje się to... w innych okolicznościach... Właściwie to jestem pod wrażeniem, że dopiero teraz postanowił przywlec swoją dupę pod drzwi mojego mieszkania – spoglądam na niego trochę jak na debila, trochę jak na kogoś gadającego z sensem. Co miałem zrobić?

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz