Siebenundfünfzig

2.2K 99 25
                                    

media: Dionysus - Anima Mundi


– Wiesz, że na zewnątrz leje? – pytam – Więc gdzie chcesz mnie ciągnąć w taką pogodę? – dopytuje się.

Charles ubzdurał sobie randkę. Pierwszą, oficjalną, randkę. Wcześniej jakoś nie mieliśmy okazji, by pójść na jakąkolwiek randkę – ponieważ ta pierwsza w Moonlight nie była oficjalna, a później...tak naprawdę nie było okazji... Zresztą mam go przy sobie przez większość swojego wolnego czasu, nic dziwnego, że nie chodzimy na randki, bo po co? Skoro mamy siebie niemalże dwadzieścia cztery godzinę na dobę i siedem dni w tygodniu? Tak, więc dzisiejsze wyjście śmiało można nazwać pierwszą randka. Nie wiem na co mu ona, skoro mi jest dobrze i bez nich, ale to Charles; kiedy się uprze jest w stanie zapłacić każdą cenę by było po jego myśli.

– Przekonasz się jeśli pójdziesz ze mną – upiera się, zdaje sobie sprawę, że tą zagrywką wzbudzi moją ciekawość, więc ma mnie w garści, jeszcze kilka czułych słówek i zgodzę się bez wahania.

– Oliver, kochanie ty moje – nachyla się nade mną; gorący oddech owiewa moją twarz, a po moim ciele przebiega dreszcz ekscytacji. Delikatnie łapię go za przód koszulki nie pozwalając mu się odsunąć, zresztą on pewnie sam nie miał zamiaru odsuwać się ode mnie – Proszę – szepcze niemalże błagalnie.

       Cholerny Gnojek! Wie jak mnie podejść, a może po prostu w taki sposób podrywał tych wszystkich facetów? Ta myśl uderzyła mnie nagle. Po prostu w ciągu dalszym trudno mi jest przyswoić do wiadomości, że Charlie prowadził taki tryb życia... Nawet jeśli wcześniej już o tym słyszałem; jednak wtedy Aleks zarzekał się, że takiej informacji nie usłyszę z ust mężczyzny, a tu proszę!

– Ej! Ej! Można tego nie robić na widoku? Ja rozumiem Charlie, że miłość w głowie ci zawróciła, ale miej już tyle godności, by nie obmacywać Oli'ego w przedpokoju? Masz w końcu od tego sypialnię i tam miziaj sobie Oli'ego ile pragniesz – fuczy, rozbawiona, Stella, która wpadła z niezapowiedzianą wizytą. Brakuje jeszcze Anne (z jej przeklętym zwierzątkiem) i rodzina w komplecie.

     Dziewczyna przyjęła informację o naszym związku, podobnie jak swoja przybrana siostra. Cieszyłem się, że Charles ma tak ciepłą rodzinę, która bez problemowo, i szybko, przyjęła mnie do siebie, tak jakbym od zawsze był częścią ich rodziny, a przecież żadne nie widziało mnie o tamtorocznych świąt.

     Wiem, że moja mama też przyjęłaby ze spokojem wiadomość, że mam chłopaka, chociaż jeśli wierzyć Charlesowi to nie byłaby zadowolona z mojego wyboru, którym jest Charles. W końcu nie miałem na to wpływu, bo gdybym miał jakiś wpływ, nie pozwoliłbym sobie na zakochanie się w Charlesie. Po prostu strach, że mógłbym go zranić, powoduje, że mam ochotę wyć na całe gardło. Jednak takiego wpływu nie miałem, więc muszę uważać, by Charles cieszył się mną, tak samo jak ja cieszę się nim. Wiem, bez sensu...

– Po pierwsze kto kogo tu maca, bo ja łapy trzymam przy sobie – uśmiecha się diabelsko.

– To jakaś mistyfikacja... żeby Oliver? To takie porządne dziecko! – mówi ze śmiechem Stella.

– Jasne, jasne, porządne – mówi ironicznie Charles, a prycham oburzony.

– No nic... Idę stąd zanim będę potrzebować jakiegoś dobrego terapeuty, ostatnie czego mi brakuje, to zobaczenie swojego brata w dwuznacznej sytuacji ze swoim chłopakiem, no ludzie! – Charles i Stella śmieją się, a mi jakoś nie jest do śmiechu. W przeciwieństwie do nich ja jestem zażenowany tą sytuacją!

– To jak? – jak gdyby nic wraca do naszego przerwanego tematu.

– Możemy iść – mówię; Charles uśmiecha się szeroko i szybko całuje mnie w skroń.

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz