Neunzehn

2.2K 126 15
                                    

media: Don Omar - Taboo 


Charles został u swoich rodziców przez tydzień i dziś miał wrócić. Przez ten czas spałem u Will'a, jego rodzice nie mieli nic przeciwko temu; właściwie to pan Casey wyszedł z inicjatywą i sam kazał mi napisać do Charlesa, że spokojnie może zostać dłużej, przy okazji dodając coś w stylu, że rodzina jest najważniejsza.

            Tak więc spędziłem bardzo przyjemny tydzień – chociaż głównie przebywaliśmy w klimatyzowanym domu, bo na zewnątrz szło się usmażyć, oglądając seriale, czasami z panem Tobiasem, który właściwie polecał nam co lepsze pozycje do obejrzenia – raz czy dwa razy do naszej trójki dołączał pan Casey, który właściwie to przesypiał większość odcinków na ramieniu swojego męża, kiedy ja z Will'em toczyłem słowną potyczkę na temat tego kto jest prawdziwym mordercą.

Czułem się swobodnie u Blacków, może dlatego, że od zawsze traktowałem ich jak drugą rodzinę? Nawet polubiłem wrednego kota Will'a, a raczej starałem się do momentu kiedy to Szmaragd położył się na mojej czarnej koszulce, która nadawała się tylko do wyrzucenia. Przebrzydłe kocisko!

- Ćśśś, nie słuchaj go, jesteś piękną kicią – Will podrapał Szmaragda za uchem, a kot zamruczał zadowolony. Uśmiecham się kiedy przypominam sobie t e wszystkie momenty kiedy Will mało nie dostawał furii kiedy ktoś próbował dotknąć Szmaragda; z pięknej i puszystej białej kulki wyrósł naprawdę przebrzydły kot, który zdaje się tylko lubić najmłodszego domownika, na resztę zwykle reagował prychnięciem.

Mijają wieki kiedy Will postanawia w końcu puścić, wiekowego już, kota. Byłem już iście przygotowany, że do siebie wrócę sam – chociaż Charles miał wrócić dopiero wieczorem, to wolałem już być wcześniej – nawet jeśli czarnowłosy uprał się, że mnie odprowadzi.

Na dole zastaliśmy, dość codzienny, widok rodziców Will'a.

Pan Casey stał, a właściwie to przygniatał pana Tobiasa do blatu. Blond włosy mężczyzna miał zarzucone ramiona na kark swojego męża. I najwidoczniej nie zwracali uwagi na nic, będąc zbyt pochłonięci swoją, a raczej badaniem swoich migdałków. Może w innym przypadku czułbym zakłopotanie, ale jak wspomniałem taki widok to codzienność.

Will odchrząkuje głośno, tym samym zwracając uwagę dwójki mężczyzn.

- Jeśli można wiedzieć, co wy robicie, hę? - odzywa się Will, w jego głosie idzie wyłapać nutkę rozbawienia całą sytuacją. No hej! Znamy się już tyle czasu, że żadne nie czuje się zakłopotane tą sytuacją. Prócz pana Tobiasa, który schował głowę w zagłębieniu szyi swojego męża.

Ciekawe jak to jest? Zakochać się?

- Twojemu tacie wpadło coś do oka, pomagam mu – wyjaśnia pan Casey spokojnie, udając że właśnie nie został nakryty na całowaniu się.

- Ta, jasne, to ja proszę idźcie do sypialni i tam zajmijcie się tym. Ja w tym czasie idę odprowadzić Oli'ego – oznajmia i odwraca się na pięcie i kieruje się do przedpokoju. Ruszyłem w ślad za nim.

- Przeprosiłbym cię za nich, ale wiesz jacy oni są. Dalej chyba sądzą, że mają po dwadzieścia parę lat – Will śmieje się, a ja mu przytakuję.

Też chciałbym spotkać kogoś z kim będę mógł przeżyć resztę swojego życia, dzieląc swoje troski i szczęście. Właściwie to chciałbym kogoś mieć i móc kochać tego kogoś.

- Nad czym tak dumasz, Oli co? - Will wbija mi łokieć w żebro, a ja wydaje z siebie pełen bólu jęk. Auć.

- Myślałem nad tym jak to jest się zakochać – wyznaję.

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz