Dreißig

2.7K 129 29
                                    

media: LiSA - Crossing Field 


[CHARLES]

- Fick mich! Gerade jetzt?! (1)- krzyczę i uderzam z całej siły w kierownicę kiedy samochód nie odpalił.

- Co? - pyta Oliver z tym swoim tępym wyrazem twarzy kiedy używam w jego obecności niemieckiego.

- Samochód nie chce odpalić - mówię, a ten mruczy pod nosem ciche aha.

- Zaraz wracam - mówię i wychodzę z nagrzanego auta na mróz. Moje ciało przeszywa dreszcz; szybkimi krokami wchodzę do domu - od razu szukając ojca, który zna się na samochodach lepiej niż niejeden mechanik. Teraz to żałuję, że za gówniarza wolałem robić inne rzeczy niż pomagać ojcu przy naprawianiu aut sąsiadów.

- O, Charlie, zapomniałeś czegoś? - pyta mama, żegnając się z moim siostrami.

- Samochód nie odpala, gdzie tata?

- W swoim gabinecie - odpowiada i wraca do rozmowy z moim siostrami. Wszyscy, jak się okazało, wyjeżdżamy w ten sam dzień - a mianowicie drugi dzień świąt - An i Stella mają swoje powody, a ja właściwie nie muszę wracać, ale gówniarzeria postanowiła się spotkać przed Sylwestrem. I weź człowieku wygraj z upartym nastolatkiem. Owszem mogłem zostać, a Olivera odwieźć na pociąg i niech robi co chce, ale naprawdę chcę mieć do czego wrócić po Sylwestrze. Tak, zdecydowanie mam za m a ł o zaufania do Olivera.

- Ich habe ein problem (2) - mówię zaraz po otwarciu drzwi do ojcowskiego gabinetu, nawet nie trudząc się z zapukaniem.

- Was ist passiert? (3) - pyta tata odkładając książkę na, ogromne, mahoniowe biurko. W stalowych oczach widać troskę, tato nawet tak o moje siostry, czy o mamę, tak się nie troszczy jak o mnie.

- Auto wird nicht feuern (4) - wyjaśniam - Könnten Sie einen Blick darauf werfen? Bitte? (5)

Tata tylko uśmiecha się lekko i kręci głową z zrezygnowaniem.

- Ich wusste, dass es so sein würde... (6)- oznajmia ze śmiechem i wstaje od biurka; jest mi trochę źle z tym, że proszę go, akurat w chwili kiedy miał inne plany na to popołudnie. Oczywiście, nie żeby tata mi się skarżył, czy coś! Jestem pewien, że gdyby taka sytuacja przytrafiłaby się o czwartej nad ranem, a ja bym go zbudził, nie miałby nic przeciwko by mi pomóc.

    Stoję na zewnątrz z dłońmi wciśniętymi w kieszenie, spoglądając raz na tatę, grzebiącego coś pod maską samochodu, to raz na swoje wojskowe but, niewiele rozumiejąc ze słów ojca, który wyjaśniał mi co uniemożliwia odpalenia auta - jedno jest pewne, że dziś nigdzie nie pojedziemy, ani jutro, dopiero pojutrze. Spoglądam na Olivera, który dalej siedzi w cieplutkim aucie, i ani mu przez myśl nie przechodzi by wyjść na zewnątrz.

Otwieram drzwi od strony Olivera, a ten spogląda na mnie.

- Dobra młody, odwołuj swoje jutrzejsze spotkanie, nigdzie nie jedziemy - mówię.

- Ale czemu? - pyta robiąc przy tym nadąsaną minę. Cholera! Nie bierz mnie tylko na litość!

- Wrócimy, dopiero, za dwa dni... Przepraszam - mówię, nie wiem dlaczego przepraszam skoro to nie moja wina. Wiem, że zależało mu na tym spotkaniu z młodym Black'iem i tym drugi, ponieważ gdzieś jeden z nich wyjeżdża na Sylwester i jutro jest jedyna okazja by się spotkać.

- Bo wiesz, za nieco ponad pół godziny odjeżdża pociąg... - zaczyna, a ja walczę z chęcią nie jebnięcia go w ten pusty łeb.

- Zapomnij! - mówię - Zapomnij! - dla pewności mu jeszcze literuję. Nie puszczę go nigdzie samego! A co jeśli stanie mu się jakaś krzywda...?

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz