Fünfundvierzig

2.9K 125 17
                                    

media: Avantasia - The Scarecrow


– Znalazłem – oznajmia Charles machając sobie przed twarzą telefonem, który jakieś dwa tygodnie temu zgubił, doprowadzając mnie tym samym prawie do załamania nerwowego. Nasz związek jest zbyt idealny, by był prawdziwy, więc podświadomie zacząłem szukać dziury w całym. Cenię sobie ten związek również mocno co Charles i nie przyjąłbym do wiadomości tego, że musielibyśmy się rozstać.

– Przez ten cały czas leżał pod łóżkiem – mówi śmiejąc się, odkłada urządzenie na szafkę.

– Gdybyś, Gnojku, sprzątał tam częściej znalazłbyś go szybciej – mamrocze, a Charles prycha. Nie potrafię pojąć dlaczego resztę mieszkania utrzymuje w nienagnanej czystości, a swojej sypialni już nie potrafi.

Ach, tak, przecież to Charles. Charles podlega innym prawom natury. Cholerny nadczłowiek!

Szarowłosy wykorzystuje fakt, że znów zagapiłem się na niego i siada na moje kolana.

– Nienawidzę cie – sapię w przerwie między zrzucaniem go z moich kolan.

– Kochasz mnie – poprawia mnie i całuje w czoło.

Wskazującym palcem dotykam jego czoła.

– O tu się puknij, nikt cię nie kocha, Gnojku – droczę się. Charlie nie wygląda na jakoś zaniepokojonego moim słowami, wręcz przeciwnie na jego usta wkradł się szatański uśmieszek, a szaro-niebieskie oczy zalśniły.

Rozchylam swoje wargi, przeczuwając co może nastąpić, mężczyzna delikatnie muska moje wargi swoimi.

– To się jeszcze przekonamy – mówi i ponownie mnie całuje – mocniej i agresywniej, że w pierwszej chwili odebrał mi cały dech w piersiach. Jednak nie protestowałem, powalałem mu się całować, nawet jeśli zaczął robić się coraz śmielszy w swoich poczynaniach.

Jęknąłem cicho kiedy poczułem gorące usta na swojej szczęce, a stamtąd zszedł pocałunkami na moją szyję, którą delikatnie kąsał – zostawiając po sobie ślady. O ile wcześniej Charles nie próbował się do mnie dobierać na każdym kroku, tak kiedy to, przed dwoma tygodniami, zaciągnąłem go ja do łóżka, odbiło mu całkowicie.

– Char...Charlie – szepczę cicho, kiedy jego dłoń wsuwa się pod moją koszulkę i delikatnie gładzi moje żebra.

Mężczyzna zaprzestaje męczenia mojej szyi i spogląda na mnie z wyższością.

Ah, czyli Gnojek tylko się tylko bawi?

– Kocham cię – mówię, czując, że tym wyznaniem zagwarantuje sobie święty spokój do maltretowania mojej szyi. On zdaje sobie sprawę, że nie tak łatwo jest zakryć jego cholerne widzimisię w oznaczaniu mnie?

– Nie – mówi stanowczo i łapie mnie za podbródek i zmusza do spojrzenia sobie prosto w oczy – Powiedz to jeszcze raz, ale patrząc mi w oczy... Inaczej nie przestanę.

Mówiłem odbiło mu! Po prostu mu odbiło, całkowicie!

– K-k-k-koocham c-c-c-cię – szepczę cicho, czuję jak na moje policzki wkrada się rumieniec.

Charles spogląda na mnie z mieszaniną zachwytu i podniecenia.

– Wybacz – oznajmia i nachyla się nade mną by mnie pocałować.

Mężczyzna kładzie mnie delikatnie na swoim łóżku; nim znajdzie się między moim udami ściąga z siebie swoją koszulkę. Z zachwytem wpatruję się w odkryte ciało, na brzuchu widać zarys mięśni. Dopiero teraz dostrzegam bliznę tuż koło serca, na którą wcześniej nie zwróciłem uwagi – może zważywszy na to, że jest to dopiero nasze trzecie zbliżenie.

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz