Siebzehn

2.5K 133 36
                                    

media: Imagine Dragons - Bad Liar


[CHARLES]

- CHARLI! - Rosjanin krzyczy moje imię, w swoim ojczystym języku, w momencie kiedy dochodzi. Dociskam jego biodra do swoich i wykonuje kilka agresywnych ruchów nim sam dochodzę; leniwie całując jego kark. Wysuwam się z jego wnętrza, ściągam zużytą prezerwatywę, którą zawiązuję i rzucam na podłogę; nim padam twarzą na poduszki

Dłoń Saszy przeczesuje moje, pewnie już skołtunione, szare włosy. Nie protestuję; drżę kiedy jego szczupła dłoń muska mój kark, dopiero kiedy jego palce zaczynają gładzić moje plecy spinam się na całym ciele.

- Zos...taw – mruczę, wciąż mając twarz wciśniętą w poduszkę. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie cierpię kiedy ktoś ich dotyka, a mimo to zawsze to robi. Po chwili napięte mięśnie ustępują, tak jakby ciało przyzwyczaiło się do dotyku mężczyzny. Jeszcze nikomu nie pozwalałem dotykać moich pleców z taką śmiałością jak to robi Rosjanin. Wstydzę się ich komukolwiek pokazywać, już nie wspominając o ich dotykaniu. Swoje plecy traktuję niemalże jak najintymniejszą część swojego ciała, bo w końcu zawsze ich widok budzi masę pytań, jedynie Saszka zna całą prawdę. Tylko jemu zaufałem na tyle, by podzielić się tą historią.

- Idę wziąć prysznic, bo ten głupi dzieciak niedługo powinien wrócić i za cholerę nie mam ochoty mu się z niczego tłumaczyć – powiedziałem i zacząłem się podnosić do pozycji siedzącej. Właściwie to nie miałem co się obawiać temu jak ta głupia pchła zareaguje na wieść, że jestem homoseksualistą. W końcu jego najlepszy przyjaciel ma ojców, więc taka wiadomość nie powinna być dla niego wstrząsem. Obawiam się, że wstrząsem może być dla niego wieść, że pieprzę się właśnie z Saszą, obcego kolesia by przeżył, ale Saszę?

Zresztą wystarczy mu rewelacji jak na kilka dni. 

Siedziałem w kuchni, zajmując swoje ulubione miejsce na parapecie, a raczej siedząc to na parapecie to na kuchennym blacie. Taki nawyk, że tak to określę.

Za młodu, jeszcze przed tym całym cyrkiem z ciążą Monicy, często przesiadywałem u niej w mieszkaniu, właśnie siedząc na parapecie z kubkiem gorącej herbaty, którą teraz zamieniłem na kawę, ewentualnie ciepłe mleko kiedy siedzę nocą. Pamiętam też, że w czasie deszczowych dni siedzieliśmy razem – ja zawsze wciśnięty w jej ramiona. Chociaż już później nie było żadnej okazji do wspólnego siedzenia, to nawyk pozostał.

Jedną nogę miałem podciągniętą, a druga leżała oparta na blacie. Małymi łyczkami popijałem kawę.

- Martwisz się o Olivera? - gdybym miał otwarte okno pewnie wypadłbym z niego, słysząc taką głupotę wypowiedzianą z ust Rosjanina.

- O tego dzieciaka? Żartujesz sobie? - unoszę jedną brew.

- No dobra może trochę – wzdycham głośno – Wiesz to magnez na kłopoty, jeszcze brakuje mi tego by ten jebany urzędas znów się dopierdolił – wywracam oczami.

Ten cały urzędnik, który zajmuje się naszym przypadkiem działa mi na nerwy. Dobra wiem, że nalegałem by jak najszybciej zabrać z sierocińca Olivera, ale krzywda mu się nie dzieje; to jednak urzędas próbuje mi pokazać, że mylę się i nie nadaje się do wychowania, bo mogę mam jakąś pierdoloną traumę z dzieciństwa i to może odbić się na Oliverze. Może i ma rację, dlatego dla świętego spokoju staram się unikać sytuacji kiedy powinienem wyciągnąć konsekwencje z zachowań Olivera? A ten głupi dzieciak tylko prosi się o to, bym naprawdę zaczął być poważny.

- Bo jesteś dla niego zbyt pobłażliwy, Charlie... I to mnie martwi – mówi blondyn i kładzie dłoń na moim udzie.

- Daj spokój, to jeszcze głupi dzieciak... Jeśli spróbuję zając miejsce któregoś z rodziców zacznie fukać i wyrażać swoje niezadowolenie, że śmiem robić coś takiego... Zresztą potrafi jeszcze używać mózgu i wie kiedy zachował się jak niewychowany gówniarz – ponownie wzruszam ramionami.

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz