Vierundfünfzig

2.4K 108 15
                                    

media: The Smiths - I Know It's Over


– Jeśli jesteś tak zabawny, to dlaczego jesteś dzisiaj sam? I jeżeli jesteś tak mądry, to dlaczego jesteś sam tego wieczoru? Jeśli jesteś tak bardzo rozrywkowy, to dlaczego jesteś dziś sam? Skoro jesteś tak bardzo przystojny, dlaczego śpisz dzisiaj sam? (1) – śpiewa Charles wraz z Jeff'em Buckley'em – nie mam bladego pojęcia skąd wiem kto wykonuje tą piosenkę, może Charlie coś wspominał, nie wiem. Dziś nawet jestem w stanie przymknąć oko na jego zawodzenie, które nazywa śpiewem.

– Już wiem... Bo dzisiejszy wieczór jest dokładnie jak każda inna noc (1)

To dlatego dzisiaj jesteś sam? Ze swoimi sukcesami i urokiem. Podczas gdy oni są w swoich ramionach...(1) – również dołączam się do tego zawodzenia tworząc z Charlesem, doprawdy beznadziejny, duet śpiewaków. Zmieniam utwór na inny, tak szczerze to mam dość słuchania o złamanych sercach.

– EJ! – krzyczy Charles i próbuje cofnąć utwór, dostaje po łapach.

– Nie masz czegoś weselszego na tej liście? – pytam kiedy rozpoznaję pierwsze dźwięki Strong Enough od Cher, którą Charlie nałogowo katuje i chcąc nie chcąc znam.

– Coś ci nie pasuje w Cher? – mruczy szarowłosy, kiwając głową w rytm muzyki.

Już od samego rana oboje jesteśmy w doskonałych humorach, nie wiem czy to ze względu na nasze tygodniowe wakacje – fakt faktem, spędzimy je w Skáld, u przybranych rodziców Charlesa – czy może powód jest całkowicie inny.

– Nie no fajnie śpiewa i w ogóle, ale jako człowiek w szczęśliwym nie powinieneś słuchać czegoś radośniejszego? – pytam zmieniając piosenkę, szukając czegoś co głównym tematem nie będzie złamane serce, co przecież nie jest trudnym zadaniem, w końcu Charles słucha wszystkiego po trochu – pop miesza się z metalem, rap z elektroniką, a folk z muzyką klasyczną, współczesne hity mieszają się z jakimiś prehistorycznymi kawałkami, można by rzec, że Charles może trafić w gusta każdego.

W końcu znajduję utwór idealny, jakąś balladę i wcale nie jest o złamanym sercu.

– Czas, to powód dla którego walczymy by przeżyć, aż do nadejścia poranka.

To walka, ale blask Twych oczu sprawiam że wiem, że ty i ja byliśmy sobie przeznaczeni (2) – zaczyna wokalistka, dość irytującym jak na moje mniemanie głosem, ale idzie przeboleć, bo w końcu coś co nie jest o złamanym sercu. A tekst nawet jest dobry.

– Wolałem jednak Cher – mamrocze pod nosem Charlie.

– A ja wolałbym dojechać cały i zdrowy, więc z łaski swojej patrz na drogę – odbijam pałeczkę. Wciąż jestem przewrażliwiony na punkcie nieostrożnej jazdy, a Charles za każdym razem zapomina o tym i robi co mu się żywnie podoba, powodując nie raz, zawał serca. I o ile mam całkowite zaufanie do Charlesa, tak jak siada za kółkiem spada ono o połowę; niespodziewany wypadek mamy, który pozbawił ją życia, zdecydowanie odcisnął jakieś piętno na mojej psychice, przez co stałem się zbyt ostrożny, jeśli chodzi o jazdę autem.

– Ze mną nic ci nie grozi, wiesz o tym? – mówi poważnie – Wypadek Monicy to nie była jej wina, wiesz o tym, ona jechała przepisowo, tamten... tamten facet zawinił – Charles zaciska dłonie mocniej na kierownicy. Życie jest niesprawiedliwe, bo facet, który zawinił przeżył, owszem jego życie było zagrożone, ale jebanym cudem wyzdrowiał. Mam nadzieję, dupku, że męczą cię wyrzuty sumienia.

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz