Drei

3.5K 173 56
                                    

media: Nightwish - Moondance


Przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka; ma związek z zmianą miejsca spania – nigdy nie potrafiłem zasnąć w nowym łóżku, zbyt przyzwyczajony do spania w innym. Udało mi się dopiero zasnąć jakoś nad ranem; kiedy słońce zaczynało wstawać. I tak nie udało mi się długo pospać, ponieważ obudziły mnie jakiś hałas, a później śmiech d w ó j k i ludzi. Włożyłem głowę pod poduszkę, chcąc wyciszyć jakoś te hałasy i dalej spać, ale jak na złość one stawały się tylko głośniejsze.

         Odrzucam poduszkę na bok i podpieram się na łokciach. Przeklinam w myślach Charlesa, po czym odrzucam kołdrę na bok.

Mimowolnie drżę, kiedy staję boso na zimne panele. Mało mnie interesuje, że mężczyzna ma gościa. Skoro już musiał mnie przygarnąć, to też powinien uszanować to, że ktoś w tej chwili chcę spać!

        Wpadam do kuchni – bo stamtąd dochodzą śmiechy – jak oszalały, od razu wbijając mordercze spojrzenie w szarowłosego, który jak gdyby nic przepycha się z jakimś gościem.

- Hej! Możecie być trochę ciszej?! Niektórzy chcą jeszcze pospać! - krzyczę na nich. Mało mnie to obchodzi, że to nie jest kulturalne. Ktoś mi zabroni?

- O wstałeś już! - Charles uśmiecha się, po czym kieruje wzrok na swojego towarzysza.

- To jest... - zaczyna, ale nieznajomy wcina mu się w słowo.

- Aleksandr Sribielnikow, miło mi – mówi z rosyjskim akcentem. Ach to więc to jest ten jego przyjaciel...

- Ależ Sasza, po co tak oficjalnie! - szarowłosy macha dłońmi w powietrzu

- Mówi mu po prostu Sasza, albo Aleks... Zjesz z nami, czy idziesz spać dalej? - pyta, a ja muszę poważnie się nad tym zastanowić, bo nie jestem pewny czy chcę spędzić poranek w irytującym towarzystwie swojego opiekuna.

- Mogę zjeść – odpowiadam i siadam na krześle przy wyspie kuchennej. W czasie kiedy Charles coś smaży, po drugiej stronie wyspy kuchennej pochyla się Sasza, czy tam Aleks. Chociaż lepiej będzie jak po prostu będę zwracać się do niego Aleks.

- I jak tam ci się mieszka z moim Charlesem? - pyta z tym swoim rosyjskim akcentem. Dopiero teraz mogłem mu się przyjrzeć, ma strasznie jasną cerę, prawie że kredową, szare oczy i blond włosy, a na twarzy przyklejony głupkowaty uśmiech. Mam nadzieję, że nie będzie irytować mnie swoją obecnością, jak ten tam stojący przy kuchni, który znów coś  śpiewa. Kurwa, czy on nie potrafi tak na chwilę się zamknąć?!
- Charlie, jak Boga, kocham zamknij że swą twarz bo ci przywalę! Ile razy trzeba ci powtarzać, że to co nazywasz śpiewaniem nigdy koło niego nie stało?!

Chyba jestem w stanie polubić Aleksa, szybciej niż Charlesa.

Szarowłosy szybko milknie po nagłych słowach swojego przyjaciela. Muszę go zapytać jak on to robi. Rosjanin chyba musiał czytać mi w myślach, bo uśmiechnął się do mnie szeroki i powiedział cicho:

- Jeśli ten dureń będzie cię denerwować; wrzaśnij na niego, szybko się zamknie - w odpowiedzi na cenną radę uśmiecham się do Rosjanina. Może to jednak nie będą takie złe dwa lata?

W ciszy przypatruję się jak Charles i Aleks droczą się między sobą, a z ich twarzy ani na chwilę nie znika uśmiech. Zachowują się jak dwoje nastolatków, którzy uciekli z zakładu dla obłąkanych.

          Po jakimś czasie szarowłosy podaje mi talerz z dwoma tostami; przez chwilę patrzę się podejrzliwe na swojego opiekuna. Kto tam go wie może dosypał mi arszeniku czy innej trutki? Kiedy Rosjanin parska śmiechem widząc tą scenę, odpuszczam sobie – nie chcę być wystawiony na dalsze pośmiewisko – i zabieram się do jedzenia.

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz