Neunundsechzig

1.4K 93 49
                                    

media: Edguy - King Of Fools


[CHARLES]

Usłyszałem pukanie do drzwi, a wręcz łomotanie. Idąc otworzyć je, zastanawiałem się kto to może być. Sasza? Wciąż ma klucze. Oliver? Niemożliwe bo jest w szkole, a raczej powinien w niej być. Nikogo innego się nie spodziewałem.

A tym bardziej Erica. Co on tu do cholery robi?

– Olivera nie ma, będzie dopiero po południu – informuję go. Typ pojawił się znikąd i tak nagle zaczyna odgrywać rolę dobrego tatusia, a co gorsze Oliver powoli zaczyna się do niego przekonywać. Mógłbym w każdej chwili zabronić mu się spotykać z ojcem, nawet powołując się na mój przestarzały argument – że skoro jest pod moją opieką ma słuchać się mnie. Ale to bezsensu. Oliver niedługo będzie miał osiemnaście lat; no i jest moim chłopakiem. Dlaczego miałby rozstawiać swojego chłopaka po kątach?

– Wiem, chciałem z tobą porozmawiać Charlesie, w cztery oczy – oznajmia, a ja wzdycham głośno. Coś czuję, że ta rozmowa mi się nie spodoba.

Wpuszczam go do środka i proponuję coś do picia, ale odmawia.

– Nie chcę marnować twojego czasu, ani swojego – mówi siadając na kanapie, nie chętnie zajmuję miejsce na drugim jej końcu – Więc przejdę do konkretów.

– Wiesz o tym, że Oliver otrzymał spory spadek po Monicy? – zaprzeczam. Niby skąd miałem wiedzieć? Nikt nie raczył mnie poinformować!

– Tak jak przypuszczałem, on sam też nie wie, pewnie dlatego, że Monica nic mu nie powiedziała, że posiada sporą fortunę, którą chciała przekazać na jego studia. I pewnie chciała mu o niej powiedzieć kiedy skończy osiemnaście lat, ale nie zdążyła...

– Co ja mam z tym wszystkim wspólnego? – dopytuj się.

– Właśnie do tego zmierzam... Słuchaj potrzebuję tej kasy, ale Oliver nie jest jakoś zadowolony z mojego nagłego powrotu, dlatego chcę cię prosić o pomoc – uśmiecha się przebiegle.

– Im Leben! Nein! Ich werde dir nicht helfen! (1)  – mówię zbulwersowany.

– Nie wiem co ty tam powiedziałeś, ale moja propozycja jest prosta... Masz jedno proste zadanie, powiem Oliverowi, że chciałeś tej forsy i dlatego go przygarnąłeś, a ta cała twoja wielka miłość to manipulacja, ty tylko grzecznie potwierdzisz moje słowa i rozstaniemy się w pokoju.

– Znienawidzi mnie.

– O tuż to! Znienawidzi cię, a ja jako kochający ojciec zaproponuję mu, że na ten czas, dopóki nie skończy osiemnastu lat może zamieszkać ze mną. Będę go wspierać, a później wezmę jego kasę. Proste?

To człowiek?

Czy potwór?

– Nein... Nie mogę się na to zgodzić.

Nie pomogę mu, nie ma takiej opcji! Oliver mnie znienawidzi! I nigdy nie będzie chciał mnie widzieć jeśli pozwolę na coś takiego!
– Słuchaj Charles, mógłbym ci pogrozić sądem, że odbiorę ci wszelkie prawa, ale ile zostało mu do pełnoletności? Dwa tygodnie?

– Miesiąc – poprawiam go

– No miesiąc, który sąd będzie chciał się zająć sprawą prawie pełnoletniego gówniarza? Żaden, może gdybym wcześniej dowiedział się o spadku i szybciej was znalazł wtedy ta groźba miałaby sens, prawda? Ale spokojnie przygotowałem się na taką możliwość, że możesz mi odmówić... Jeśli nie przystaniesz na tę propozycję, obiecuję ci, że zrobię wszystko byś już nigdy nie zobaczył Olivera. Nie w tym życiu rzecz jasna – Eric zaczyna śmiać się niczym psychopata. Nie!

Przesłyszałem się, tak?

Czy on właśnie wyraził chęć zabicia... Któregokolwiek z nas?!

– Pojebało?! Słyszysz ty się? – krzyczę wściekły.

– Skoro tak bardzo kochasz Olivera i nie chcesz by stała mu się krzywda, to wiesz co robić – śmieje się.

– On wie kiedy kłamię – mówię.

– Spokojnie na to coś zaradzimy – uśmiecha się przebiegle – Nagram cie, że niby mówisz mi to co mu powiesz... Ja mu to puszczę, bardziej podburzę, a ty tylko przytakniesz kiedy tu przyjdziemy, a on będzie żądał wyjaśnień... Nic trudnego prawda... Mogę ci zagwarantować, że jeśli grzecznie zagrasz w moją gierkę, a mam tu na myśli, że nie wyśpiewasz mu niczego do naszego spotkania, ani nie podejmiesz żadnych działań by mi przeszkodzić, to kiedy zgarnę forsę powiem mu jak to było, że kłamałeś by ratować jego tyłek, a nawet kupię mu bilet na pociąg by bezpiecznie wrócił – znów się śmieje, a mnie przechodzi dreszcz przerażenia.

Du bist ein Monster (2) – syczę. Nie wiem co mam zrobić.

Boję się o Olivera. Eric nie wygląda na kogoś kto by kłamał i odnoszę wrażenie, że mógłby skrzywdzić Olivera. Ale jeśli przystanę na jego propozycję znienawidzi mnie! I skąd mam mieć pewność, że Oli po poznaniu prawdy zechce mnie jeszcze znać?

– Spokojnie, przez ten miesiąc, twojemu kochanemu Oliverowi włos z głowy nie spadnie, będę dbać o niego tak jakby naprawdę był moim kochanym synem – uśmiecha się.

– Skąd mam mieć pewność, że nie blefujesz, co?

– Jeśli chodzi o interesy to nigdy nie blefuję, zbyt ryzykowne. Jak mówię, że tak zrobię to tak zrobię, o ile ty wywiążesz się ze swojej roboty... To jak?

– Zgoda, ale jeśli skrzywdzisz Olivera, znajdę cię i osobiście wypatroszę – grożę mu.

– I to rozumiem! A teraz miejmy już to za sobą.

***

Próbę mojego kłamstwa ponawiamy kilkakrotnie, bo za każdym razem mój głos drży, a słowa nie chcą przejść przez gardło. Kiedy w końcu się udaje, Eric dziękuje mi za pomoc.

– WYNOŚ SIĘ! – krzyczę, a ten śmieje się, ale robi to co mu karzę. Drzwi zamykają się za nim z głośnym hukiem.

Dopiero wtedy pozwalam sobie na płacz.

Co ja najlepszego zrobiłem?

Dlaczego pozwoliłem na to?

Wybacz mi Oliverze.

Tak strasznie cię przepraszam mój kochany. Mam nadzieję, że pewnego dnia mi wybaczysz. Wybaczysz mi, że to zrobiłem i pokochasz mnie ponownie, bo ja nigdy nie przestanę cię kochać.


(1)z niemieckiego: W życiu! Nie! Nie pomogę ci! 

(2) z niemieckiego: Jesteś potworem



*Silverthorn w ciągu dalszym siedzi w swoim bunkrze *

Eee cześć moje Flöhe 

* przekleństwa skierowane pod adresem Erica proszę TUTAJ *

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz