Einundsechzig

1.9K 103 29
                                    

media: Eluveitie - Omnos


Wstałem niewiele wcześniej od Charlesa – właściwie to zdążyłem sobie zrobić śniadanie i usiąść na kanapie oglądając lecące w telewizji kreskówki, nikt mi przecież tego nie zabroni, nie? Kiedy to wpadł niemalże jak burza. Już miałem się z niego po naśmiewać, ale przerażenie wymalowane na jego twarzy skutecznie mnie zniechęciło.

– Tu jesteś – mówi cicho. Przestraszył się, że mnie nie ma?

Szarowłosy siada obok mnie, aby tylko po kilku sekundach zmienić pozycje; położył swoją głowę na moich kolanach i wlepił wzrok przed siebie.

Wymruczał coś pod nosem kiedy pochyliłem się by położyć talerz na stole przede mną. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem bawić się jego szarymi włosami – ten tylko zamruczał z aprobatą, co dało mi do zrozumienia, że mam nie zaprzestawać swoich ruchów.

– Robisz coś dziś ciekawego? – pada pytanie, a ja nim na nie odpowiadam muszę dobrze się zastanowić, o ile nad czym jest się zastanowić, bo spotykam się tylko z Will'em

– Spotykam się tylko z Will'em... A co?

– Nie nic, tak tylko pytam – oznajmia – Podwieźć cię? – proponuje, a ja mu odmawiam, przy okazji rzucając, że nie jestem inwalidą i mam całkiem sprawne nogi. Charles śmieje się.

– A szkoda, że nie jesteś, przynajmniej miałbym cię całego dla siebie – mówi w żartach.

– Niedoczekanie twoje! – burzę się w żartach.

– Ranisz moje uczucia, Maluszku... Czemu je ranisz? – pyta i podnosi się do siadu, wlepia te swoje, rozbawione, szaro-niebieskie ślepia w moją osobę.

– Bo mogę? I chcę? – odpowiadam.

– Auć... – łapie się teatralnie za serce – jesteś okrutny – oboje wybucham śmiechem.

– Nie mniej niż ty – mruczę.

– Ale o co ci chodzi, Maluszku? – pyta z niewinnym uśmiechem. Ja już mu dam! Odsłaniam kawałek ramienia, gdzie wciąż widać piękne malinki, które zrobił mi przedwczoraj.

– Jesteś okrutny, tak się nade mną znęcać?

– To nie jest znęcanie... Bardziej pokazanie, że już jesteś zajęty... Zresztą nie widać tego, więc w czym problem? – uśmiecha się triumfalnie – Dlaczego zawsze narzekasz po, a nigdy w trakcie kiedy ci je robię?

– Jeszcze słowo i żyjesz w celibacie dopóki nie skończę osiemnastu lat – grożę mu.

– Okej, okej, zaczynam łapać! – uśmiecha się, nachyla się nade mną i całuje w skroń – Kawy? – szybko zmienia temat, przytakuję mu. Mężczyzna wstaje z kanapy i kradnie mojego tosta z talerza.

– GNOJKU! – krzyczę za nim, żałując, że nie mam takiej celności jak on. Bo by zarobił tym talerzem.

***

– Więc jaki masz problem, Oli? – pyta Will. Poprosiłem go o spotkanie nie wyjaśniając za wiele – napisałem tylko, że mam problem – Coś z Charlesem? – pyta zaniepokojony; zaprzeczam ruchem głowy.

– Ale o Charlesa chodzi... Bo za dwa tygodnie ma urodziny – podpatrzałem w dowodzie, że piątego września(1) stukną mu dwudzieste ósme urodziny i pomyślałem sobie, że warto coś mu dać – Ale nie mam pojęcia co mu kupić, więc liczę, że pomożesz mi.

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz