Einunddreißig

2.6K 136 41
                                    

media: opening do Detective Conan - Hello Mr. My Yesterday (jestem zbyt leniwa by wyszukać kto go wykonuje dokładnie xD)


Kiedy, w końcu i nareszcie, dotarłem do mieszkania wydałem z siebie bliżej nieokreślony jęk. Byłem, ba, nadal jestem zaskoczony decyzją Charlesa i tak po prostu mnie puścił... To do niego nie podobne, a przynajmniej to, że tak szybko się poddał. Zresztą z czego ja mam się cieszyć? Pewnie jutro wpadnie Aleks, by sprawdzić czy jeszcze żyje. W końcu to Charles, jakiekolwiek objawy zaufania w moją stronę są niemożliwe.

     Odkładam torbę, a raczej nią rzucam, na kanapę i przez chwilę zastanawiam się co mam zrobić. Najchętniej poszedłbym już teraz spać i zrelaksował się po jakże ekscytującej podróży - mowa tu oczywiście o jeździe z Anne i Stellą, które najwyraźniej uznały, że idealnie nadaje się by trzymać terrarium z... tym czymś w środku. Myślałem, że padnę na zawał! Całe szczęście, że nasze drogi na dworcu kolejowym się rozeszły – to znaczy towarzystwem Stelli bym nie pogardził, bo jest całkowitym przeciwieństwem swojej siostry, co jest dość naciąganym stwierdzeniem, gdyż między całą trójką nie ma żadnego pokrewieństwa, ale zdają się być blisko, jak na rodzeństwo.

               Rozglądam się po mieszkaniu, jakby to w jakiś sposób miałoby mi pomóc w podjęciu decyzji; w międzyczasie stwierdzam, że mieszkanie brudem nie zarosło w ciągu naszej nieobecności, ale przed powrotem Charlesa wypadałoby ogarnąć trochę.

Może najpierw się rozpakuję, co? Inaczej, dopóki Charles nie zwróci mi uwagi, nie zrobię tego. Później wezmę prysznic i chyba położę się spać. Chyba zaczyna mnie brać jakieś choróbsko, no cóż się dziwić leżałem w śniegu, a następnego dnia Charles wywlókł mnie na jakieś pustkowie – ładne pustkowie. Przeziębienie murowane!

***

Rano obudziłem się przed południem, leniwie przetarłem powieki wierzchem dłoni, spało mi się nad wyraz dobrze i najchętniej to jeszcze bym pospał, ale obiecałem chłopakom, że się dziś spotkamy, oboje chcieli uczcić moje urodziny, a to jest jedyny termin, ponieważ Will jutro wyjeżdża i zobaczymy się dopiero w szkole i woleliśmy tego nie przekładać na jakiś inny termin.

                Zwlekam się z łóżka i podchodzę do szafy, by wyciągnąć z niej ubrania. Przekopując zawartość szafy trafiam na nie swoją własność i jak podejrzewam szara bluza, która od dłuższego czasu musi leżeć na dnie szafy, należy do Charlesa. Bo nie znam nikogo kto by miał zamiłowanie do tego koloru, że nawet się przefarbował na jasny odcień szarego, które w odpowiednim oświetleniu wyglądają na białe... Nie pytajcie, ja sam nie wiem dlaczego to wiem i ani dlaczego strasznie podoba mi się ten konkretny odcień. To ponad moje możliwości, ale wiem, że od jakiegoś czasu szary wpadający w biel (albo biel w szarość) to mój ulubiony kolor.

Nie potrafię tego logicznie wyjaśnić, a niektóre sytuacje mogą potwierdzić, że Charles przestał mi być obojętny, jak wcześniej. Nie wiem czy to za sprawką głębszego uczucia, którym mógłbym go obdarzyć, czy to dlatego, że strasznie fascynuje mnie ta jego tajemniczość?

               Narzuciłem na siebie, za dużą, bluzę Charlesa i do tego czerwone rurki. Nim opuściłem pokój, by zrobić sobie coś do jedzenia, sprawdziłem telefon czy nie mam żadnych wiadomości od Charlie'go. Pewnie ten już ma pianę na pysku i wkurwia się, że mu nie odpisuje. Ku mojemu zaskoczeniu na wyświetlaczu nie było żadnej wiadomości od szarowłosego. Aż z tego przejęcia kilkukrotnie odświeżyłem wiadomości by mieć pewność, że n i e m a m żadnej wiadomości.

Promised LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz