Trening

198 22 0
                                    

- Naprawdę Tagato, nie sądzę, że będę w tym dobra.
Tagato spojrzał na dziewczynę stojącą naprzeciw niego. Była ubrana w jednoczęściowy, biały kostium.
- Przecież wiem, że interesujesz się walką. Mówiłaś, że chciałbyś się uczyć bronić.- wiele razy słuchała go ze skupieniem gdy tłumaczył jej style walki. Za każdym razem widział błysk zainteresowania kiedy opowiadał o treningach jakim jest poddawany wraz z resztą chłopców.
Yo-chin chciała, nawet bardzo. Miała dosyć kompletnego braku umiejętności. Odgarniając zbłąkany kosmyk włosów, który uciekł z jej kucyka odpowiedziała zdecydowanie, robiąc przy tym mały ukłon:
- Ucz mnie więc, sensei.
Tagato czuł jak palą go policzki, aby to ukryć szybko przystąpił do wykładu:
-Jest pięć...
- Tagato- przerwała mu szybko- mieliśmy takie rzeczy w szkole. Znam teorię, potrzebuje praktyki, której nie mieliśmy.- skończyła z grymasem.
Spojrzał w niebo i zaczął myśleć.
- Umiesz chodzić po drzewach?
Zarejestrował kątem oka jak macha głową zaprzeczając.
– Więc wiem od czego musimy zacząć.
Po piętnastu minutach Yo-chin pierwszy raz od dłuższego czasu poczuła się dumna z siebie. Miała dużą kontrolę nad przepływem czakry. Nie było to może zaskakujące, ponieważ jej klan specjalizował się we wszelkiego rodzaju pieczęciach do których kontrola była potrzebna. Śmieszne to, w akademii uczą nas o pieczęciach, ponieważ jest to podstawowa wiedza którą trzeba znać. Jednak o walce wręcz nie ma żadnej wzmianki. Dorośli są tacy nielogiczni, przecież te dwie rzeczy powinny być nierozłączne. 
Trening bardzo jej się spodobał, mogła zapomnieć o tym co stało się tydzień temu- wtedy jak zgubiła się i została odnaleziona przez Madarę. Szczęśliwie dla niej nikt w domu się nie zorientował. Nieco później Tagato zaczął uczyć jej podstawowych chwytów.
- Yo-chin- zaczął poważnym tonem- teraz pokażę Ci chwyt który musisz wykonać jeżeli ktoś zacznie cie dusić.- Położył dłonie na jej szyi- Musisz szybkim ruchem podnieść ręce i na zasadzie dźwigni, łokciami zepchnąć moje dłonie w dół.
Dziewczyna chciała powtórzyć jego ruchy gdy ktoś przerwał im:
- Bardzo dobry pomysł braciszku, jednakże pomyślałeś o tym, że chwyty te są dla kogoś silniejszego? Przecież ktoś słaby nie będzie w stanie ich wykonać gdy napotka trzy razy potężniejszego przeciwnika.
Jednocześnie spojrzeli w górę, a potem w dół.  Z drzewa dziesięć metrów od nich zeskoczył czarnowłosy chłopak. Swój wzrok skierował na Yo-chin.
- Bez obrazy mała.
Tagato szybko ściągnął ręce z jej szyi i ze złością spojrzał na brata.
- Izuna- wysyczał.- Od kiedy tu jesteś?!
Chłopak mógł być dwa lata starszy od Tagato. Nonszalancko splótł dłonie za sobą i oparł na nich swoją głowę.
- Hmmmm, od kiedy? No od paru godzin, ale domyśliłem się, że wymykasz się już wcześniej.
- Madara Cię przysłał ? – zapytał. Mógł się tego spodziewać po bracie. Biorąc pod uwagę, że ostatnio rzadziej go „sprawdzał". Niemal jakby sam gdzieś się ulatniał. Gdzie i z kim? Nie miało to dla niego większego znaczenia.
Izuna uniósł brew.
-To on wie?- zapytał ironicznie.
Yo-chin widziała jak krew odpływa z twarzy Tagato.
Wydał swojego brata, że ten także o tym wie.
Yo-chin cieszyła się, że Madara już nie przychodzi po Tagato, nie po tamtej nocy. Dobra, to nie był jedyny powód! Nie potrafiła czuć się swobodnie w jego obecności.
Po prostu chciałabyś się przed nim popisać, ale nie masz czym. Spokojnie, spokojnie- uspokajała się w myślach.- Jest starszy to dlatego, tylko dlatego. Tagato też stara się czasami mi zaimponować bo jest młodszy, może tylko rok, ale zawsze! 
Yo-chin postanowiła pomóc Tagato, zbliżając się do Izuny zapytała niewinnie:
- Kim jest Madara? Waszym ojcem? Tagato- odwróciła się do niego z impetem- mówiłeś, że jesteś dyskretny i nikt o niczym nie wie! A teraz twój ojciec domyślił się dlaczego znikasz! I kto mnie teraz nauczy bronić się?
Chciała przemienić całą sytuację w nieporozumienie, miała nadzieję że jej dziecinna rozgrywka się uda. Tagato po paru sekundach zrozumiał, próbowała wszystko odkręcić.
Jego starszy brat westchnął, starania dziewczyny aby chronić jego brata uważał za urocze, nie ona jednak była problem. Był inny, większy, ale do rozwiązania jego potrzebował drugiego brata. Może mały szantaż ułatwi mu podjecie decyzji. Ominął dziewczynę i podszedł do młodszego chłopca.
- Tagato- zaczął- to zostanie między nam, jeśli...- reszta była nieuchwytna dla uszu małej Yo-chin, ponieważ nagły wiatr zerwał się, powodując iż słyszała tylko jeden wielki świst.
Po chwili Izuna poklepał brata po ramieniu, mrugnął do Yo-chin i ulotnił się. Popatrzyła teraz na Tagato. Pomasował się po karku i z niezręcznym uśmiechem, który bardziej przypominał grymas, oznajmił:
- Cóż...może to z chwytami było błędem, więc następnym razem przyniosę kunaie.
- Przecież masz jeden ze sobą- zauważyła. Ciężko byłoby go nie zauważyć. Była to piękna broń z czarnym, opalizującym ostrzem. W miejscu gdzie użytkownik trzymał broń widniał inicjały, których nie mogła dobrze widzieć. Widziała tylko, że nigdy nie pomyliłaby tego modelu z innym. Był wyjątkowy. Tagato uśmiechnął się
- Ten dostałem na prezent, wolę używać go tylko w ostateczności.
Chłopak z rozbawieniem obserwował jak dziewczyna nie zwraca uwagi na jego słowa, a całą sobą skupia się na obserwacji broni, zawieszonwj przy jego biodrze.
- Mogę Ci obiecać, że zapiszę Ci go w testamencie.- żachnął.
Oczy Yo-chin od razy skierowały się na jego.
-Nawet nie żartuj- odpowiedziała, krzywiąc się.
Nie żartuje

Po treningu z Tagato, Yo-chin wróciła do domu. Stojąc przed uchylonymi drzwiami usłyszała głos ojca oraz parę innych niskich głosów.
-Senju i Uchihowie zaczęli naciskać. Wódz klanu musi decydować, czyją stronę wybierze. Nie możemy jako jedyny klan pozostać apolityczni, nie jesteśmy tchórz..- nie mógł dokończyć, ponieważ zaraz przerwał mu kolejny głos, tym razem szorstki, chropowaty. Tak jakby ktoś od paru godzin nie pił wody:
-Nie obchodzi mnie jak nas nazywają. Możemy być tchórzami, mam to gdzieś, dopóki dzieci są bezpieczne, dopóki cała wioska jest bezpieczna.
-Ale ..- tym razem głos zabrała kobieta, co zdziwiło lekko dziewczynkę, która myślała, że w ich domu są sami mężczyźni. Nie chciała podsłuchiwać, ale im dłużej stała tym bardziej niezręczne zdawało jej się nagłe wkroczenie do domu-... już nie jesteśmy bezpieczni. Ostatnio widuję zbyt często jak ninja Uchihów „niby" przypadkiem przekraczają nasze granicę, za dużo też widzę lakonicznych odpowiedzi ze strony klanu Senju gdy chcemy wymienić towary. Jesteśmy przecież potężnym klanem, nie popychadłem.
Za drzwiami rozległ się pomruk aprobaty.
Po chwili odezwał się kolejny głos, inny od wszystkich do tej pory:
- Jedyną opcją aby zawiązać silną unie jest małżeństwo, z tego co wiem już prowadzone są dyskusję na ten..- kolejny raz wypowiedź przerwał ów chropowaty, suchy głos:
- No dobrze, małżeństwo, ale który klan popiera przywódca ?
Po paru uderzeniach serca Yo-chin usłyszała odpowiedź, której obawiała się najbardziej w świecie, oznaczała ona, że nie będzie mogła spotykać się z Tagato:
- Gdy przyjdzie czas wódz chcę stanąć po stronie Senju.

Dziewczynka ostrożnie zaczęła się wycofywać. Pobiegła w stronę starej szopy gdzie ćwiczyła z Tagato, był to jej azyl. Nie wiedziała co zrobić: dziecinna cześć jej chciała ostrzec Tagato i jego klan, ale dojrzała połowa nie chciała zdradzać planów swego klanu i wywołać tym przedwczesną wojnę. Wiedziała, że Tagato jest wspaniałym chłopcem, ale nie chciała ryzykować wystawieniem jego lojalności na próbę. Postanowiła, że gdy go spotka poprosi go aby on uważał na siebie bo wkrótce może stać się coś złego. Kiedy dobiegła do szopy  usłyszała dochodzenie z niej urywanych dźwięki pianina. Zdziwiona zatrzymała się. Nie wiedziała, że przychodził tu grać sam. Uspokoiwszy oddech weszła oczekując Tagato, nie był to on. Na widok „gościa" stanęła jak wryta.
-Madara.

Duty first. Love second (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz