Na początku - dziękuje za wszystkie komentarze i gwiazdki.
Przed nami zostały jeszcze może dwa/trzy rozdziały, dlatego w tym miejscu proszę o wasze wparcie dla mnie, kiedy będę kończyć opowiadanie. W tym rozdziale wyjaśni się DOSŁOWNIE wszystko. Koniec z zagadkami i półsłówkami, cały sens ponad sześćdziesięciu rozdziałów kończy się w tym oto miejscu. Jestem więcej niż ciekawa waszych reakcji na całą prawdę. Proszę podzielcie się swoimi wrażeniami, czekałam na to około roku :')
Lekko trzęsą mi się palce kiedy to piszę, ale tak właśnie jest. Nie mogę czekać z jego publikacją, dlatego może będę żałować, że nie zrobię tego później, ale cóż..YOLO? Chyba tak się mówi
Grafika została użyta przy drugiej okładce bardzo pasuje do dzisiejszego rozdziałów, chociaż Yo-chin ma krótsze włosy
<3
*******************************************************************Yo-chin dyszała, zmusiła się do uśmiechu kiedy spojrzała na lewo gdzie podtrzymywał ją Danzo.
- Przepraszam, że musicie mnie widzieć w takim stanie, chłopcy. – Ból przeciął jej piękną twarz i więcej krwi wyleciało z jej ust.
Hiruzen krzyknął zaniepokojony, lecz Danzo pozostawał pozornie niewzruszony. Odwrócił głowę i spojrzał na otwarte drzwi więzienia. Za nimi widział swego mistrza masującego się za gardło, ale najbardziej wstrząsnął nim widok Madary Uchiha. Mężczyzna stał ze skrzyżowanymi rękoma i uaktywnionym sharinganem.
Chłopiec przełknął ciężko ślinę. To on skrzywdził Yo-chin-senpai. Był tego pewien, nienawidził go za to. Lubił Kagamiego, ale nie mógł powiedzieć tego o reszcie klanu kolegi. Danzo cechowała prostota, nie było szarości, nie bawił się w nie. Wszystko było klarowne, czerń i biel. Ta prostota mówiła mu jasno, że jeden z Uchihów skrzywdził najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widział.
Yo-chin właśnie taka dla niego była – piękna i niezwykła.
Nie rozumiał jeszcze tych emocji był na to zbyt młody.*
- Nie marnuj na mnie medycznego ninjutsu, uleczę się naturalnie albo kiedy zbiorę siły i czakrę – powiedziała Yo-chin leżąc na oględzinach w pewnych rękach Say'i.
Pomarańczowowłosa zacisnęła usta.
- Chciałabym ci pomóc...
- Wiem – Yo-chin uspokajająco pokiwała głową. – Szpital jest pełen ludzi. Po prostuj zatamuj krewienie, a resztę zrobię sama.
Nie mogła uaktywnić pieczęci na czole. Nie wiedziała czemu. Skazana była na naturalne metody, nie zamierzała pobierać czakry z jej znajomych!
Główna uzdrowicielka pokiwała głową i spełniła swą powinność. Yo-chin położyła się na drugi bok, przebrana była w przewiewną, biała szatę. Leżąc nie mogła powstrzymać łez. Pozwoliła sobie na żal przez dwie minuty, po czym starała kciukiem mokre plamy na policzkach.
Miała wrażenie, że wszystko dzieję się zbyt szybko, jakby machina czegoś została uruchomiona. Mimowolnie pomyślała o Nanami i jej zdaniu.
Znowu wiadomość z naszyjnika. Czyli była ona skierowana prosto do mnie. Co znajduję się w tym mieszkaniu? Lub kto? Spieprzyłam sprawę, zbagatelizowałam to, a co jeśli jej grożono?
Rwało ją i w boki, i w szyi. Dotknęła opatrunku, zatrzymując dotyk na szyi.
Jeśli przekazała mi wiadomość w ten, a nie w inny sposób, oznacza to, że była obserwowana.
Zacisnęła oczy, nic nie mogła zrobić. Głupia! Głupia! Co było ci w głowie?!
Z czym mierzyła się ta dziewczyna? Co strasznego wisi nad nią?
Myśli w jej głowie galopowały, bezwiednie wpatrywała się w kipiącą świeczkę koło łóżka szpitalnego. Kiedyś leczyła tutaj chłopca- pragmatyka.
Jak on miał na imię? Kakuzu? Ciekawe co u niego.
Spotkała tu również mężczyznę, który chciał ją „posiąść" za żonę. Przypomniała sobie starszyznę, stratę pracy, niemiłe szepty i wytykanie palcami. Najbardziej ubodło ją kłamstwo mistrza. W głowie miała mnóstwo powodów dla którego powinna opuścić wioskę, czemu więc kiedy Tobirama zadał jej to konkretne pytanie odpowiedziała tak, a nie inaczej?
Haori, kazała mi uwierzyć.
Jej serce przyspieszyło gdy przypomniała sobie niepokój dwójki chłopców, którzy odprowadzili ją do szpitala.
Oni są nadzieją.
Yo-chin postanowiła, że będzie walczyć o lepszą przyszłość dla nich. Sama była zbyt popieprzona, aby normalnie funkcjonować, dlatego ...
Wzięła głęboki oddech.
Dlatego kiedy przyjdzie czas wybierze wioskę.

CZYTASZ
Duty first. Love second (1)
FanfictionWszystko dzieje się w universum Naruto, a raczej wiele lat przed głównym bohaterem popularnego anime, czyli w erze Wielkich Wojen Ninja. Dziewięcioletnia Yo-chin z klanu Uzumaki poznaje młodszego brata Madary Uchiha- Tagato. Chłopak czuję do niej...