Myjcie rączki i nie wychodźcie z domu! Ehh sytuacja robi się coraz bardziej do dupy...
**************************************************************Yo-chin rozbierając się z ozdobnego kimona rzuciła okiem na jej spakowany plecak. Stojąc okryta tylko w prześwitującą halkę sprawdziła, czy spakowała wszystko to co najważniejsze, jednocześnie upewniała się żeby nie zabrać zbyt dużego bagażu. Ścigali się z czasem. Stresowała się jutrzejszym dniem i tym jak poradzi sobie w terenie oraz z Madarą...
Zimny prąd powietrza zawiał w pokoju przez szpary w drewnianych ścianach, powodując pojawienie się gęsiej skórki na ciele kobiety. Jej piersi poczęstowane chłodem uniosły się, a sutki wyraźnie otarły o niewygodny materiał. Spojrzała w dół. Jej biust nigdy nie był duży, nawet nie był zbliżony do tego rozmiaru. Cała reszta jej figury nie mogła równać się z bujną i hojnie wyposażoną Kyoko, czy May'ą.
Ciekawe w jakich figurach gustuję Mad..Nie ważne.
Przeniosła wzrok na plecak i przypomniała sobie całą scenę, w której Uchiha spytał ją: czy to ona brała udział w wydarzeniach z wieży. Szkoliła się w psychologii, ale nie pomogło jej to w jednoznacznym określeniu jego reakcji. Yo-chin cofnęła się do tamtej chwili. Znowu stała mokra i zziębnięta w jego gabinecie.
Czemu wygląda tak jakby sam nie mógł uwierzyć w to co pyta? Madara tak rzadko ukazuje emocje, ale jego twarz wydaje się być napiętą. Obserwowałam w strachu jak przyjmuje moją odpowiedź. Nie umknęło mi jak jego ciało rozluźniło się z wyraźną ulgą. Nie mogłam podtrzymać płaczu, kiedy wyrzuty sumienia uderzyły we mnie skrywane przez pięć lat. Dzban się przepełnił, a moja siła razem z nim.
- Czy nienawidzisz mnie?- zapytałam nie chcąc słyszeć odpowiedzi.
Ale czemu nie patrzył na mnie z odrazą? Czemu poczułam dreszcz, nie z zimna, kiedy podchodził w moją stronę, tak jakby nie mógł się podtrzymać? Tak jakby chciał sprawdzić czy jestem prawdziwa...to nie był Madara Uchiha przywódca klanu. To był mój Madara, który krzyczał na Tagato kiedy ten za długo grał ze mną na pianinie, który paroma słowami zbywał mnie kiedy próbowałam wejść w nim dialog. Czułam, że zawsze dzielił mnie od niegokrok w tył. Wraz z wojną ten dystans miedzy nami pogłębiał się. Czemu teraz, może błędnie, mam wrażenie, że jestem bliżej niego niż kiedykolwiek wcześniej?
„Mój Madara".
Zamrugała wciąć patrząc na plecak. Co ja wygaduję. Spojrzała na zegar. Miałam się spotkać z Tobiramą!
Nie zmywając makijażu zarzuciła tylko pierwsze lepsze kimono. Nie lubiła niespodzianek, musiała zdefiniować swoje uczucia, tak aby nie wodzić go za nos.
Yo-chin, ty romantyku, plączesz się i sama już nie wiesz czego się spodziewać..a może wyobrażasz sobie romans niczym z książki, a on będzie chciał porady miłosnej, bo zakochał się..w jakieś dziewczynie? Oh, taka sytuacja byłaby jak najbardziej komiczna. Płakałabym, jednocześnie śmiejąc, gdyby do tego doszło.
Dotrzymując swego postanowienia, przeanalizowała swoją relację z Tobiramą. Nie było to proste, tyle w między czasie się wydarzało. Ich relacje były zmienne niczym kręty szlak górski.Nadchodził zmrok. Jasne niebo mieszało się z granatowoczarnym, opatulając świat spokojem.
Yo-chin mijała więcej strażników, tak jak ogłosił Hashirama- zwiększyli liczbę patroli. W pewnej odległości zauważyła rzekę. Jej dźwięk uspokajał umysł kobiety. Przykucając, palcami bawiła się wodą. Robiła kręgi i przelewała ją między palcami, pozwalając, aby krople wody ślizgały się po ręce. Wyczuła ciepło, a po nim usłyszała niski głos:
- Nie przeszkadzam?
Yo-chin uśmiechnęła się wstając.
- Chciałeś się spotkać.
- Chciałem porozmawiać o..
Nas- podpowiadał umysł Yo-chin.
- Nas.- Tobirama spojrzał w bok, kątem oka analizując jej reakcje.
Jej serce przyspieszyło. Cały scenariusz, który przewidywała właśnie się wypełniał i poczuła dreszczyk ekscytacji i oczekiwania oraz strach.
- Tak?- uniosła brwi zachęcając go do mówienia.
- Nie chcę abyś mieszała się w jakąkolwiek misję już nigdy więcej.
- Co to ma do rzeczy z nami?
Białowłosy przestał grać w półsłówka. Wyprostował się wyraźnie nad nią górując.
- Bardzo dużo. Martwię się o ciebie i nie wiem czy twoje umiejętności zapewnią ci ochronę...
Czy ktoś właśnie rzucił we nie kamieniem? Bo czuję jakbym dostała mentalny policzek..
-....jesteś bardzo delikatna, kompletnie nie nadająca się do bycia schinobim.
Yo-chin zarumieniła się. Bynajmniej nie ze wzruszenia jego wyznaniem, ale z rosnącej złości. Pokładał w niej tak całkowity brak wiary.
- Odnoszę wrażenie, że rozmawiasz ze mną jakbyś robił to po raz pierwszy. Znamy się przecież już parę lat, czy przez nie jedyne co pokazałam to moją słabość?
Nie wiedząc, że to pytanie było kartą pułapką ,Tobirama odpowiedział zgodnie ze swoim sumieniem i typową dla siebie bezpośredniością:
- Nie kwestionuje braku odwagi, ale pokazałaś parokrotnie, że twoja wrażliwość może sprowadzać na ciebie niebezpieczeństwo.
- Czy kiedy nasłałeś na mnie, wraz z Tadashim-sensei dwójkę ninja, aby sprawdzić moje umiejętności, też robiłeś to z myślą, że nie dam rady?
O tak, przypomniała sobie to gorzkie uczucie rozczarowania. Czemu wtedy nie chciał ją chronić, kiedy tak bardzo tego pragnęła?
- To co innego!- podniósł głos. Zarzucał głową obruszony.- Miałem nad tym całkowitą kontrolę. Kobieto, czemu po prostu nie przyjmiesz tego i nie zaakceptujesz?
- Wiem, że lubisz mieć kontrolę! Przecież cię znam, ale nie po to pokonuje kolejne granice, aby wierzyć w siebie żeby ktoś wmawiał mi, że ciągle nie jestem dość dobra! Martwisz się o mnie, jestem wdzięczna, naprawdę! Mając taką osobę za sobą wiele mieszkańców może mi pozazdrościć, ale wolałabym abyś mnie wspierał w moich działaniach...- zawiesiła głowę. Próbowała potrzymać ukłucie w sercu, Tobirama dość jasno wyraził swoje zdanie. Tak bardzo żałośnie prezentowała się w jego oczach?
- Chciałbym abyś była ze mną. Bezpieczna. W zasięgu mojego wzroku, tak abym mógł cię chronić. Zawsze.
Podniosła głowę, dziwnie czując się słysząc tą delikatność w jego głosie. Tobirama działając pod impulsem złapał ją , przyciągał i pocałował . Zaskoczona dziewczyna znieruchomiała gdy ciepłe usta Tobiramy dotknęły jej. Mocno obejmował jej twarz nie chcąc, aby w jakiś sposób mu się wyrwała. Poczuła jak próbował dostać się językiem do jej wnętrza, ale odchylając głowę dała mu sygnał aby przestał.
- Czemu to zrobiłeś?- wyszeptała, ich twarze dzieliły milimetry.
- Powiedziałem ci, że chce aby moja kobietą została ma przyjaciółka.- Delikatnie oparł swe czoło o jej, a potem poruszył lekko głową w prawo i lewo.- Bądź moja.
W chwili kiedy to powiedział w jej głowie zapaliła się lampka protestu. Tak wiele rzeczy pozostawało niewyjaśnione między nimi. Wolnymi ruchami wyswobodziła się z jego objęć.
- Przecież do nie tak dawna nawet nie pozwalałeś mi mówić do siebie na "ty", a teraz mówisz mi, że jestem twoją przyjaciółką i chcesz abym została twoja kobietą?!
No dobra, tego się nie spodziewał. Jego pewność siebie powoli kruszała. Yo-chin nerwowym gestem odgarnęła włosy, gniewnie patrząc w jego stronę.
- Nie mówiąc już nic, że twoim zdaniem kobieta powinna siedzieć w domu i być silna kiedy potrzebujesz,i równocześnie być słaba i delikatna kiedy tobie jest wygodnie .
- Teraz to po prostu mnie obrażasz.- wysyczał.
- Właśnie Tobirama -"senpai", znowu jesteś ty i twoje uczucia- ostentacyjnie odsunęła się do tyłu.
-Co ty robisz do cholery?!
-Robię miejsce na twoje ego. Jak do tego doszło?
Miała na myśli całą tę sytuację.
Tobirama dwa razy otwierał usta zanim wreszcie poskładał myśli.
- Sadzę, że podobałaś mi się w chwili kiedy rzuciłaś tym przeklętym kunaiem jako dziecko.- Hukanie sowy dawało tło jego wyznaniu.- Później nastała wojna i myślałem, że już nigdy ciebie nie zobaczę, a jednak znalazłem w wieży i ..nie byłaś taka za jaką cię miałem. Wydawałaś się być taka krucha, taka nieświadoma, a jednak zatrzymałaś wrogi oddział w wieży. Było i jest w tobie tyle sprzeczności, które próbowałem ogarnąć. Dlatego raz byłem dla ciebie złośliwy, innym razem miły. Wciąż zastanawiałem się: jaka jesteś? Kiedy kłóciliśmy się w obozie uznałem, że jestem dziecinna i brak tobie argumentów, dlatego kazałem żebyś zwracała się do mnie per "senpai". Chciałem dystansu. Następnie zaczęłaś trening, stałaś się niezależna i w pewnym momencie nie patrzyłaś na mnie z pewną obawa, podziwem i rezerwą, a jak na równego sobie. Wtedy zorientowałem się jak bardzo dorosłaś.
Yo-chin przypomniała sobie moment w którym zranił Izunę. Kazała mu wtedy, aby ją puścił i bogowie jej świadkiem, była gotowa złamać mu rękę gdyby postąpił inaczej.
Tymczasem on kontynuował:
- Widziałem jak podchodzisz do pacjentów, widziałem jak zachowujesz się w stosunku do moich uczniów. Widząc ciebie taką opiekuńczą i zachowującą się niczym lider pomyślałem, że byłabyś dobrą matką..i żoną.- spojrzał na Yo-chin.
Stała wpatrzona w jeden punkt. Uważnie słuchała jego wypowiedzi.
- Ale chciałem się upewnić, dlatego spotykałem się z.. nieważne. W między czasie walczyłaś z Hyuugą i chciałem po raz ostatni sprawdzić: czy nadal jesteś tą nieporadną Yo-chin? Nie byłaś. Kiedy powiedziałaś mi, że tak naprawdę to ty go pokonałaś, wiedziałem jak przekroczyłaś kolejną granice. Nie jesteś już dzieckiem ani "nie wiedzącą czego chcę nastolatką", szukającą aprobaty. Nie- wziął oddech.- Dorosłaś i zrobiłaś to na moich oczach, a ja tego nie dostrzegłem. Teraz to widzę i pytam raz jeszcze: czy zechcesz być moja?
Co mogła mu powiedzieć, aby nie go nie zranić? Z jego ust wyszło tyle miłych słów o jakie nie posądziłaby go, ale pozostawał jeden haczyk..
- Tobirama, mówisz, że jestem silna, lecz na początku sam temu zaprzeczyłeś. Jaka więc dla ciebie jestem?
Odpowiedź ujrzała w jego mimice, w jego westchnięciu i zaciśnięciu oczu. Mimo wszystko, mimo docenienia jej, on wciąż ...
Nie postrzega mnie jak równą sobie.
W sekundzie miała wizję gdyby powiedziała „tak". Tobirama broniłby ją, zapewnił bezpieczeństwo i stabilizację. Kosztem tego musiałaby zrezygnować ze swojej niezależności, której nie do końca popierał. Dawałby jej tyle swobody ile on by postanowił. Spełniły się słowa o których myślała.
- Tobirama-senpai, ja już nie jestem kobietą, którą pragniesz.- Nie mogąc znieść tego palącego uczucia spojrzała na rzekę.- Wymagalibyśmy od siebie tego co już nie możemy dać. A bycie sfrustrowany dlatego, że chciałbyś być ze mną..Nie- zagryzła wargę.- Zbyt ciebie szanuję, aby to uczynić.
Jego troska była urocza, ale przez nią pozostawałby w jego cieniu, zawsze. Byłaby nie Yo-chin Uzumaki, ale „kobietą Tobiramy Senju".
Tobirama nie spodziewał się odmowy, sięgnął po swoją samokontrole i umiejętność odsuwania emocji na bok żeby powstrzymać się od krzyku.
- Nie zgadzam się. Postaram się zrozumieć twój punkt widzenia.
- Co?- zaskoczona odwróciła się do niego. Jej napięte ramiona opadły. Tobirama popatrzył w gwiazdy.
- Nie obiecuję, że zrozumiem. Jestem uparty i trudno będzie mi to uczynić, ale lepiej będzie jeżeli przemyśle twoje argumenty i tym lepiej cię poznam. – Pomachał głową jakby rachował i w myślach przeprowadzał trudne działanie matematyczne.- Ponieważ nie powiedziałaś ostatecznego „nie",mam rację?- zauważył jak kiwa głową.
- Zachowujmy się więc neutralnie. Proponowanie, aby zapomnieć o tej rozmowie jest żałosne, nigdy tego nie powiem. Poznajmy się lepiej.
- Jestem Yo-chin, bez żadnego „chan".- wyciągnęła rękę.
- Jestem Tobirama, bez żadnego „senpai", już nie.
Mimo względnie miłego pożegnania, wypowiedziane słowa głęboko uderzyły każdą ze stron. Yo-chin nie mogła spać, a Tobirama nerwowo rozmawiał ze swoim bratem.

CZYTASZ
Duty first. Love second (1)
Fiksi PenggemarWszystko dzieje się w universum Naruto, a raczej wiele lat przed głównym bohaterem popularnego anime, czyli w erze Wielkich Wojen Ninja. Dziewięcioletnia Yo-chin z klanu Uzumaki poznaje młodszego brata Madary Uchiha- Tagato. Chłopak czuję do niej...