Razem

254 22 9
                                    

  Ale to nie Ara stał za nią, lecz Madara.
- Przepraszam- mruknęła i dalej kontynuowała swoją drogę. Drewniana laska pomagała dawała jej znikomą pomoc.
  Człapie jak kaczka - pomyślał Madara. Dopełnieniem komizmu całej sytuacji, było ciche przeklinanie na każdym kroku kobiety. Z politowaniem pokręcił głową. Z wrodzona szybkością podniósł jej rękę, w której trzymała laską i założył ją sobie na szyję, a drugą ręką oplótł talię.
  Zaskoczona popatrzyła na niego.
- Dziękuje, ale dam sobie radę sama.
- Tak wszyscy widzieli. Jesteś dużą, niezależną dziewczynką, która potrafi poradzić sobie ze wszystkim - parsknął.
- Miło mi to słyszeć.
 Madara usłyszał nutkę ironii w odpowiedzi na jego cyniczną wypowiedź. Czy właśnie dostrzegam jej ukryty kręgosłup? Znowu w jego głowie pojawiło się pytanie: Czy ona była wtedy w wieży? Porzucił pomysł. Ona nie miała prawa przeżyć. Spojrzał na nią kątem oka.
Mało urosła. W ogóle jest dosyć mała.
  
Sięgała mu do dołka piersi. Na głos wypowiedział słowa, o których myślał:
- Jesteś dosyć mała.
- Albo to ty jesteś zbyt duży.- Kącik Madary wygiął się ku górze na tą miłą zniewagę z jej strony. Oczywiście nie powiedział na głos, ale uznał to za miłą odmianę od ciągłego korzenia się przed nim.
- Mam pytanie, skoro i tak idziemy razem, wiesz może czy w transporcie z rzeczami dostarczono jeszcze jedno pianino?
- Nie sądzę.
-Mhy, szkoda - odpowiedziała z bolały wyrazem twarzy, zapewne nie spowodowany bólem kostki.
- Marzy Ci się gra?
- Oj tak. Aaaa!- Jej chora stopa wykrzywiła się pod dziwnym kątem, co skutkowało straceniem równowagi i całkowitym zawieszeniem się na Madarze.
  Bezceremonialnie poprawił rękę kobiety zarzuconą przez jej szyję, wstrząsając nią niczym jakimś ubraniem.
- Ty i twoja nieumiejętność chodzenia, naprawdę myślałem, że z pewnych rzeczy się wyrasta.
  Yo-chin zachichotała cicho.
- Nie przypominaj mi jak bardzo się zestarzeliśmy..
- A no tak.- Pociągnął temat Madara.- Przecież w niektórych kręgach jesteś postrzegana jako stara panna.
  Nie mógł powstrzymać się aby jeszcze trochę się z nią podroczyć. Uważał to za doprawdy orzeźwiające doświadczenie.
  Yo-chin nie zdążyła ugryźć się w język:
- Bardzo dobrze. Patrząc na niektórych mężczyzn aż strach mieć kogoś takiego za męża, a potem ojca swoich dzieci...
  Cholera-pomyślała kiedy nagle ucichł.- Po co mu to powiedziałam? Aluzja jest aż nazbyt oczywista.
- Dlatego byłaś w lesie jako dziecko. Uciekłaś przed ojcem?
  Niedowierzanie nie było odpowiednim słowem aby opisać to co teraz czuła. On to pamiętał. 
- Uciekłam od kłótni rodziców, co było jedną, wielką głupotą.
  Uścisk na tali Yo-chin umocnił się. Madara zauważył, że Yo-chin jest bardzo drobna. Gdyby przesunął dłonią trochę wyżej mógłby dokładnie policzyć jej żebra. Kusiło go aby to zrobić.

- Ty, jak dobrze pamiętam, nazwałeś mnie parę lat temu „zasmarkaną niemotą".- Spojrzała na jego profil spode łba.
- Możliwe, że mogłem coś takiego rzec. Nie cofam swego słowa.
- Jednak straszny z ciebie pan.
  Madara roześmiał się. Na bogów, nie robił tego przez długi czas.
- A z ciebie niemota.- oko, za oko.
- Jak to mówią: „swój swojego zawsze znajdzie"!
  Kobieta instynktownie spojrzała w jego stronę tylko po to, aby zauważyć, że Madara bardzo intensywnie się w nią wpatruję. Yo-chin postanowiła pierwsza odwrócić wzrok jak gdyby nigdy nic.
- Wracając do sprawy pianina: pytałam, ponieważ chciałam ćwiczyć, nie zmuszając ciebie do słuchania.
- Oj, Madara-senpai sam zaczął ostatnio grać- wtrącił słodki głosik.
  Nanami szła za nimi od jakiegoś czasu i z rozbawieniem wysłuchiwała ich dialogu. Osoby z którymi widziała Madarę takiego rozluźnionego jak teraz, mogłaby policzyć na palcach jednej ręki. W tym większość z tych osób już nie żyję. Widząc go z Yo-chin miała wrażenie, że widzi Madarę takiego jakim był przed tymi wszystkimi tragediami.
- Nanami! Witaj!
- Gratulację Yo-chin, zasłużyłaś na to.
- Miałam więcej szczęścia..
- Niż rozumu.
- Niż umiejętności. - Gdyby wzrok mógł zabijać Madara właśnie leżałby martwy u jej stóp. Naprawdę poczuła się znowu jak dziecko. Ile oni mieli lat?!
  Nanami dyskretnie uśmiechnęła się pod nosem.
- Usłyszałam o pianinie, Madara-senpai sam zaczął brzdąkać..
- Nanami- zniżył głos.
- Naprawdę?!- Oczy Uzumaki pojaśniały.- To wspaniale! Na jakim etapie jesteś?
- Próbowania nie uduszenia mnie jak dojdziemy do kampusu!- krzyknęła Nanami, która już zdążyła ich wyprzedzić i puścić się biegiem. Mimo iż znajdowała się parę metrów przed nimi to nadal słychać było jej śmiech. Byli już prawie brzy budującej się bramie wioski gdy Yo-chin zaryzykowała i zebrała się na odwagę aby zapytać:
- Czy chciałbyś.. chciałbyś abym cię pouczyła? Sama dużo nie pamiętam, moglibyśmy ..
- Nie.*
- Rozumiem.- No dobrze, jej duma ucierpiała gdy tym krótkim słowem uciął wszystko. Tak, to był cały Madara.

Duty first. Love second (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz