Tak jak wcześniej pisałam w tym rozdziale 3/4 miejsca zajmują opisy przeżyć Yo-chin z pamiętnika. W kolejnym rozdziale, tak jak wspominałam nasza dziewczynka będzie miała 13 lat .
U góry wstawiam jej zdjęcie z okresu 9-12 lat ( nie zwracajcie uwagi na ów pieczęć, po prostu ją ignorujcie). Pamiętajcie o gwiazdkowaniu i ( może ) komentowaniu. Chciałabym abyście się skupili tu na zmianach w psychice Yo-chin, na jej dorastaniu.
Zapraszam do czytania :)
Ktoś jeszcze pisał maturkę w tym roku i dostał wyniki ?Ja bardzo się nimi stresowałam...
***************************************************************************Pożegnanie Yo-chin z ojcem było krótkie. Przytulił szybko ją, Sorę oraz ich matkę i pobiegł do reszty wojsk. Yo-chin czuła się dziwnie, nie reagowała jak inne dzieci, które płakały i wyciągały ręce w kierunku swoich opiekunów. Ona i Sora twardo patrzyły na plecy ojca. Martwiły się o niego, jednocześnie czując, że jeżeli one zaczęłyby płakać zrobiłaby to również ich matka. Mirai objęła dwie córki i popatrzyła krótko każdej w oczy. Miały niepisaną umowę, w której postanowiły że nie zapłaczą. Nie przy sobie.
Każda z nich spakowała plecak z potrzebnymi rzeczami i cennymi pamiątkami, to czego nie udało się wziąć ze sobą musiały wcześniej zakopać w lesie. Kobieta z córkami ruszyła w drogę w kierunku w którym nakazali ninja. Miał być to odległy kompleks dodatkowo chroniony wszelkiego rodzaju pieczęciami. Droga powinna być bezpieczna. Niestety tylko powinna...
Pierwszy rok wojny z pamiętnika Yo-chin Uzumaki.
Minęło już trochę czasu od naszych przenosin. Jednak o tym zdarzeniu mogę napisać dopiero teraz. Wszystko zaczęło się gdy byliśmy w drodze do chronionego kompleksu, zatrzymaliśmy się na noc obok jakiś drewnianych stodół. Kilkoro ninja, którzy mieli nas eskortować rozpalili małe ogniska wciąż skanując teren. Nikt nie spodziewał się ataku na cywilów. To był błąd, mniej więcej kilka godzin gdy położyliśmy się spać usłyszeliśmy krzyki, ktoś przeprowadzał atak. Wciąż gdy o tym pisze trzęsą mi się ręce, wszyscy wpadli w popłoch, niektórzy z ninja zaczęli walkę, ale niektórzy bronili tylko paru osób- tych „szlachetnie" urodzonych, jakby samo urodzenie nas definiowało. Osoby wyższej kasty to żony majętnych panów ziemskich ich dzieci oraz jacyś politycy. Nie wiem kto postanowił, że tak "ważne" osoby maja wędrować razem z nami. Mama zastanawiała się czy była to genialna taktyka, czy może desperacja, ponieważ brakowało ludzi na pole bitwy. Oddział wrogich ninja był niewielki, niektórzy z nich stało na drzewach inny przystępowali do ataku. Otępienie wywołane snem zniknęło natychmiast gdy została zabita pierwsza osoba, jej gardło zostało rozszarpane przez ostrze katany parę metrów przede mną. Nie widziałam tego wyraźnie, niczego nie mogłam dostrzec. Prócz krzyków i jęków słyszałam jedno słowo „Uchiha". Nie chciałam w to uwierzyć, spojrzałam na twarze atakujących i zakrywały je dziwne, faliste cienie. Jednak gdy trochę wytężyłam wzrok i skupiłam się zobaczyłam, że niemożliwe aby były to osoby z klanu Uchiha- nie miały czarnych włosów i oczu, czemu więc ludzie mówili inaczej? Czyżby mieli rację lub byli w szoku? Czemu wszystko wydaje mi się jak przez mgłę? Nie mogłam dojrzeć nic więcej, ponieważ moja matka wzięła mnie i Sore za rękę i uciekła w las. Matka w trakcie ucieczki wytłumaczyła nam, że każda kobieta poznała drogę do ów kompleksu na wypadek rozdzielenia z grupą. Resztę drogi przeszłyśmy same zostawiając odgłosy walki z tyłu. Następnego dnia spotkałyśmy inne kobiety z dziećmi oraz nieliczne osoby straszę, które uciekły w tym samym kierunku co my. Nikt z nas nie mógł spać, mając przed oczami widoki poprzedniej nocy. Z wymiany zdań dowiedziałam się, że opinie są podzielone: niektórzy stawiali atak za podstęp Uchihów (na brzmienie tego nazwiska przed oczami staje mi Tagato), a nieliczni, że ich twarze nie były widoczne przez co mogła być to grupa zbiegłych ninja polujących na łatwe łupy. Jedna ze starszych osób powiedziała mi i mojej mamie (we dwójkę nie podzielałyśmy zdania o winie Uchiha), że łatwiej jest szukać winnych wśród tych których się zna. Zaprzeczanie o błędzie w jakim mogą być sprawi, że będą patrzeć na nas nieufnie. Zaniechałyśmy ujawniania zdania na ten temat. Dotarłyśmy do kompleksu, wszyscy chodzili jak w letargu, brak snu i wspomnienia o śmierci wciąż w nas żyło. Wszystko ponownie do nas wróciło gdy zauważyliśmy grupę tych „wysoko urodzonych" którzy byli chronieni podczas gdy reszta pozostawiona była sama sobie. Od tej pory wyraźnie widać było niechęć jaką pałali do siebie Ci „wysoko" i „nisko" urodzeni.
W kompleksie żyje się spokojnie. Największą wadą, prócz braku możliwości swobodnego wyjścia, jest ograniczona ilość informacji. Mama dopiero po kilku miesiącach od wysłania listu dostała odpowiedź od ojca, z informacją, że wciąż żyje.
Dowiedziałam się również, że dziewczyna która miała wyjść za dziedzica z klanu Senju mieszka z z nami w kompleksie, na imię jej Mito Uzumaki. Widziałam ja parokrotnie, jest bardzo ładna, ale najbardziej zazdroszczę jej uwagi jaką inni ją obdarowują. Koło niej zawsze kręci się grono koleżanek, przekrzykujących się i zabiegających o jej uwagę. Mito wdaje się być naprawdę miła, delikatnie uśmiecha się i słucha co inni mają do powiedzenia. Jest jednak z tych „wysoko" urodzonych. Ja nie mam żalu do niej o nic, cóż mogła zrobić ? Ninja dostali rozkaz broniąc ich nie nas. Co do mnie: codziennie znajduje czas aby poznawać coraz to nowe pieczęcie.

CZYTASZ
Duty first. Love second (1)
FanficWszystko dzieje się w universum Naruto, a raczej wiele lat przed głównym bohaterem popularnego anime, czyli w erze Wielkich Wojen Ninja. Dziewięcioletnia Yo-chin z klanu Uzumaki poznaje młodszego brata Madary Uchiha- Tagato. Chłopak czuję do niej...