Relacja Yo-chin i Tobiramy jest niezwykle trudna do opisania. Może więc poświecę w przedmowie parę zdań o niej:
Na pierwszy ognień pójdzie nasz kochany Senju- wiemy z anime, że miał bardzo ciężki, nieprzejednany charakter. Zawsze zasady, nigdy nie opanowywały go porywy serca i z tyłu głowy wiedział co jest dla niego najważniejsze - Wioska. Kiedy znalazł Yo-chin w wieży miał ją za słodką, tchórzliwą, delikatną dziewczynę, która po prostu miała przejaw odwagi i postanowiła poświęcić się dla dobra reszty.
Czy to szanował? Tak, ale nic więcej, ponieważ był pewny, że jest to jednorazowe. Stworzył już sobie jej obraz w swej głowie. I nie będzie przesadą jeśli powiem, że na początku Yo-chin naprawdę taka była. Cechowała się jeszcze paroma innymi rzeczami, ale w sumie Tobirama niewiele się pomylił. Była grzeczna, niewinna, bezbronna, słodka. ( Oprócz momentu w którym rzuciła w niego ostrym narzędziem).
To trochę dysonans poznawczy dla naszego Senju: z jednej strony widział małą, waleczną Yo-chin z bronią w ręku, aby potem wynosić jej wątłe ciało spod gruzowisk.
Nie muszą dodawać, że mężczyźni lubią kiedy raz na jakis czas pokaże się im pazury.
Właśnie, RAZ na JAKIŚ czas.
Kiedy spotkali się już w obozowisku gorącej strefy nadal chciał ją postrzegać jako taką delikatną dziewczynkę. Aż tu nagle stanęła z nim w szranki, sprzeciwiła się jemu i jak gdyby nigdy nic odeszła z Uchihą aby ratować jego żołnierza. ( Biedak pozostaje w nieświadomości kim ten Uchiha był)
Mimo tego nadal widział w niej tą delikatność i kobiecość. Tak jakby wszystkie akcje Yo-chin były tylko maską dziewczyny, a nie jej naturalną osobą. Tak jakby chciała ukazać światu, że jest silna, wciąż będąc dziewczyną, która płakała po obudzeniu się z gruzowisk wieży.
Pomylił się? Nie za bardzo. Rzeczywiście Yo-chin dopiero uczyła się być silną kobietą.
Nadal nią nie była, nawet po pojedynku z Hyuugą. Jednak nie zauważył w którym momencie Yo-chin przestała udawać i naprawdę się zmieniła. Nie wsparł ją w jej dążeniach, tylko chciał aby pozostawała tą dziewczyną w której się zauroczył.
W między czasie testował się w relacji z Haori, ale sam przyznał, że taka poukładana, cicha arystokratka nie jest osobą, która go pociąga. Nadal pragnął Yo-chin.
Zdając sobie z tego sprawę wiedział, że wina leży również po jego stronie. ( Według niego mała, ale jakaś na pewno!)
Po rozmowie z Yo-chin w której wyznał jej swe uczucie postanowił się zmienić. A przynajmniej spróbować to uczynić. Było tak jak powiedziała Yo-chin: z jednej strony chciał mieć silną partnerkę, ponieważ słabą po prostu by zdusił swą osobowością. Z drugiej strony z natury lubił dominować i opiekować się innymi. Dlatego niezależność Yo-chin i brawura, która ją cechuje, nie wpisywała się w jego potrzeby. Mimo tego upartość wygrała i walczył dalej.
Po drugiej rozmowie z Yo-chin, kiedy powiedziała mu "nie", był zły.
Nie tylko..Był wkurzony! Ale nie mógł zaprzeczyć, że nie ma racji, może przez to wyżył się na niej, ponieważ mówiła prawdę, którą on wypierał.
Jego brat zasiał w nim wątpliwości, a propo jej uczuć do Madary.
I cóż mogę rzec? Odzywa się tutaj męska duma. Tak samo jak Madara patrzył groźnie na Namikaze, tak samo dla dumy Tobiramy to kujące, że to nie on jest "wygranym".
Jednak nie mógł dłużej wypierać, że Yo-chin przestała być niewinną, delikatną istotą. Na misji zabiła po raz pierwszy. Zauważenie jej "wzroku zabójcy", był ciosem w brzuch. Znowu obraz w jego głowie nijak miał się do dziewczyny przed nim.
Poznając jej siłę również nie był zadowolony. Nie dlatego, że był zazdrosny, tylko dlatego, że nie potrafi patrzeć na nią tak jak zwykł to robić. Jednak Yo-chin pozostała wrażliwą, sprawiedliwą, zabawną osobą, która potrafi go rozgniewać i rozbawić w tej samej chwili. I jedyną, do której ma słabość i frustrację.
Jest i zauroczony, i odrzucony jej zmianą. Zero-jedynkowy Tobirama nie jest przyzwyczajony do takiego stanu rzeczy.
*************************************************************************************Idąc na wynajęty przez parę młodą plac pomyślała o wyborach. Dzisiaj zagłosowałam na Madarę, ale nie jestem głupia, ludzie boją się go, nie znają, nie chcą poznać, a i on tego nie ułatwia.
Uczucie wyróżnienia spłynęło na nią, przez to iż spędzała sporo czasu z Madarą.
Nie wiedzą jakim człowiekiem jest. Dla mnie zasługuje na tytuł Kage bardziej niż Hashirama. Mimo iż uwielbiam brązowowłosego.
Pamiętała jak onieśmielona była w towarzystwie dwójki Senju tuż po rozpoczęciu wojny. Byli dla niej kimś nieosiągalnym. To, co odczuwała wtedy jako nastolatka, odczuwają zwykli mieszkańcy wioski. Dla niej bracia Senju już nigdy nie będą kimś „odległym". Byli tylko normalnymi ludźmi. Podobnie było z Madarą.
Chociaż nie był dla niej „tylko" kimś.
CZYTASZ
Duty first. Love second (1)
FanfictionWszystko dzieje się w universum Naruto, a raczej wiele lat przed głównym bohaterem popularnego anime, czyli w erze Wielkich Wojen Ninja. Dziewięcioletnia Yo-chin z klanu Uzumaki poznaje młodszego brata Madary Uchiha- Tagato. Chłopak czuję do niej...