Być liderem

206 23 0
                                    

  Słońce zaczęło przybierać barwy ognia chylącego się ku dołowi nieba gdy Yo-chin, wraz z Tobiramą,  zakończyli trening. Ni z tego ni z owego, od słówka do słówka, nawiązała się miedzy nimi rozmowa. Temat zszedł na wydarzenia z wieży:
- Więc użyłaś, wietrznych igieł wtedy w wieży
- Tak, była to jedna z nielicznych technik jaką potrafiłam- przyznała.
- Potem wysadziłaś cały budynek, a reszta to historia- dopowiedział.
Szli z górki, stromą ścieżką, która dawała im szanse na oglądanie leśnych krajobrazów. Tobirama szedł od strony urwiska.
- Od kiedy trenujesz Tobirama-senpai?- Yo-chin nie wypowiadała już słowa „senpai" z dziwną intonacją. Uznała swoje wcześniejsze zachowanie za dziecinne. Przecież nie byli na równych poziomach w hierarchii, logiczne więc, że powinna zwracać się do niego z należytym szacunkiem. Patrz, jak człowiek umie się zmienić w miesiąc.
- Trenuje odkąd pamiętam, tak jak Hashirama. Chociaż on częściej niż ja buntował się i nie przychodził na treningi.
- Ahh, moja siostra też miała tą odwagę do buntowania się.
- Teraz nie wiem czy to odwaga, czy głupota- zastanowił się Tobirama.
- Czemu nie to i to?- zapytała Yo-chin, ciekawa jego opinii.
  Mężczyzna pomasował jedną ręką brodę.
- Treningi były naszym obowiązkiem, który uczynił nas twardymi. Sądzę wiec, że była to głupota i działanie na własną szkodę.
  Yo-chin nie mogła się z tym zgodzić, obróciła głowę w jego kierunku.
- Lecz jednak sprzeciwił się temu, który was trenował. Zakładam, że rozkaz wydany był przez waszego ojca, a więc musiał posiadać pewną dozę odwagi nawet rozważając postąpienia inaczej niż po jego myśli.
- Nie, nie, nie. To była ucieczka.- Nie ustępował.
- Ja jednak uważam, że była to odwaga, pomieszana z dużą ilością braku pewnej świadomości. Przykładowo: gdy moja siostra kłóciła sie z ojcem ukazywała swoją brawurę i niezależność, jak dziwnie by to nie zabrzmiało. Jednak wszystko działo się na oczach moich i matki, musiałyśmy słuchać jak publiczność ich kłótni, której skutki uderzały przecież w nas. Dlatego sądzę, że jest to pewna oznaka nieświadomości. Czasami lepiej zamilknąć, nie dolewać oliwy do ognia i spojrzeć czy twoje zachowanie nie rani innych.
  Yo-chin zdała sobie sprawę jak żałośnie jej tyrada mogła zabrzmieć. Wyglądało to tak jakby chciała się mu w pewien sposób wyżalić. Może tak było? Chyba liczę na zrozumienie, ponieważ z tego co powiedział on również musiał być obserwatorem kłótni Hashiramy z ojcem.
  
Tobirama mógł zamknąć usta i postawić między nimi barierę, jednak nie zrobił tego. Poczuł coś dziwnego, jakby wspólną nic porozumienia.
- Byłem mediatorem pomiędzy ojcem i bratem- wyznał, przypominając sobie jak powstrzymywał ojca od uderzenia Hashiramy gdy ten nie chciał walczyć.
  Yo-chin poczuła jak jej dłoń musnęła jego.
- Ja byłam tylko obserwatorem, zabrakło mi dojrzałości aby to zmienić- odpowiedziała cicho.- Byłam cicha jak ścinane drzewa.
  Tobirama celowo szybciej poruszył ręką niż nakazywało to jego koordynacja, aby niby przypadkowo znowu musnąć dłoń Yo-chin.

Główna kwatera klanu Uchiha.

- Nowym wodzem klanu Uchiha zostaje Madara!- oznajmił entuzjastycznym głosem jeden z panów feudalnych. Ojciec Madary, a zarazem poprzedni wódz pożegnał się z życiem parę nocy temu. Ani Izuna, ani Madara nie zapłakali nad jego grobem. Od dawna pogodzili się z faktem, że ich ojciec umarł w momencie, kiedy postawił wojnę wyżej od rodziny. Jego niechęć do Senju przerodziła się w obsesję, nie traktował już synów jak swoich potomków lecz jak dobrze wyszkolonych wojowników. Madara żałował, że nie poświęcił (ojciec) on więcej czasu Izunie i reszcie jego braci. Może gdyby spojrzał na Izuna jak na syna, ten nie szukałby aprobaty u takiej osoby jaką jest Yura. Były ninja z klanu Uzumaki stał się dla Izuny kim, kogo potrzebował- ojcem.
  Madara usiadł na miejscu, które należało do poprzedniego wodza, czując ogromną odpowiedzialność za swój klan. Powiódł wzorkiem na zgromadzonych ludzi. Wiedział, że dla nich gotowy jest zrobić wszystko. Jego wzrok spoczął na ślicznej blondwłosej dziewczynce, którą zabrał ze sobą kiedy on Izuna i Yura odwiedzili " Dom uciech". Madara sądził, że impulsem aby ją uwolnić z tego domu grzechu była litość. Od tamtej pory została z nim, choć była jedna w morzu tysięcy wykorzystywanych kobiet-dzieci. Nanami była jedną z najwierniejszych mu osób, aż w pewnym momencie litość przerodziła się w uczucie niemal ojcowskie do dziewczyny. Twarz Nanami rozświetliła się gdy ten mrugnął do niej. Pamiętam, że mówiła coś o matce od której ją zabrali. Dziewczyna musi żyć z niewiedzą i wiecznymi pytaniami retorycznymi, które na pewno kłębią się w jej głowie: co się stało z matką? Zabito ją, porwano? Jeżeli nie, to czemu mnie nie szuka? Madara czytał z ludzi prawie tak dobrze, jak przewidywał ich ruchy w walce. Jego przyklejane etykietki na nich, sprawdzały się w 90%.  Uchiha uciszył wiwatujących podniesieniem ręki.
- Wybraliście mnie jako wodza- oznajmił. Ludzie w pokoju zdecydowanie pokiwali głową.- Zrobię wszystko, aby nasi ninja i mieszkańcy, nie ginęli w bezsensowny sposób.
  Kolejne potwierdzenie ruchem głowy
- Dlatego zamierzam, wraz z liderem klanu Senju, zacząć pertraktacje pokojowe- zakończył i wstał z krzesła. Ludzie otrząsnęli się z szoku jaka wywołana w nich ta nowina. Przechodząc do wyjścia słyszał jak nieśmiało szeptają między sobą. Był tylko parę kroków od opuszczenia sali, gdy zgromadzeni ożywili się. Niektórzy byli oburzeni, inni uszczęśliwieni. Szczęśliwi byli ludzie z niżej kasty, najbardziej rozjuszeni panowie feudalni.
„Jak to tak Madara-sama!?", „Nie tak miało być!", „To niezgodne ze zdaniem rady!". Jednak to ostatnie zdanie, wykrzyknięte przez brzuchatego mężczyznę, zmusiło Madare do zatrzymania się:
- Nie możesz!
  Głowa klanu Uchiha odwróciła się.
- Jestem dowódcą, nie waszą marionetką.
  Niski głos Madary i jego pewna postawa, nakazała ludziom zamilknąć. Przypatrywali się teraz starciu tytanów- mężczyzn, którzy dzierżyli największą władzę.
- Kto powiedział, że moje działania są:„niezgodne ze zdaniem rady"?
  Odpowiedziała mu cisza. Wszyscy zastygli wstrzymując oddech. Brzuchaty mężczyzna (którego Madara pamiętał przez określenie Izuny: "ten co w futrynie przechodzi bokiem") wystąpił naprzód, za nim ustawili się inni możni w literę V.
- To zdanie ogółu.
-Ogółu?- Madara uniósł brew, jego twarz nie wyrażała ironii, to był uśpiony gniew.- Czy tylko waszej garstki? To nie wy idziecie w pole walki, to nie wy opłakujecie śmierć bliskich wam osób.
  Tłum zaczął odsuwać się od możnych panów i gromadził się za plecami Madary, po którego lewej i prawej stronie ustawił się zwinny Ara i barczysty Shi. Ich imiona układało się w słowo „Arashi" i znaczyło „burza". Było to słowo które określało ich w walce oraz pogodę, która grasowała zza oknami.
- Rzecz to piękna by umierać za klan - stwierdził możny, przywołując swoich ninja. Zza Madarą zaczęły odzywać się poszczególne osoby, zachęcone ofensywną postawą wodza.
„Więc sami idzcie walczyć!" -krzyczano. Gdy tylko Madara rozpoczynał mówić, tłum milknął wpatrzony w lidera.
- Wiecie co doprowadziło klan Uzumaki do upadku? Cała elita, która zajęta była patrzeniem na swoje korzyści, a nie klanu, któremu winni służyć. - Madara czuł buzującą wściekłość ludu zgromadzonego za nim. Z sadystyczną przyjemnością oglądał strach w oczach ludzi stojących przed nim.
- My nie popełnimy tego błędu, ponieważ nie ma piękna jeżeli leży w nim krzywda moich ludzi..
- Taka jest prawda!- krzyknął zdesperowany kolejny możnych.
- Nie ma prawdy, która na tą krzywdę pozwala.- Lider postawił jeden krok, drugi, trzeci. Powoli zbliżał się do starszyzny. Jego drogę zastąpiły mu dwie katany ninja, którzy stali po bokach socjetów. Madara nie oderwał oczy od przywódcy elity. Nagle pokój rozświetlił blask pioruna, a potem nastał huk.
- Niniejszym rozwiązuje radę- oznajmił cicho Madara. Korzystając z huku, a potem z chwilowej ciemności w pokoju, z niewyobrażalną szybkością wyjął swoją broń z pochwy i podciął nią ścięgna ninja, którzy zatorowali mu drogę. Na Sali rozległ się jęk rannych i brzęk puszonej broni uderzającej o posadzkę. Madara odwrócił się.
- Zabrać ich.
  Ara, Shi i ..Yura, bez słowa wypełnili jego polecenie. Lidera nie pożegnała cisza, pożegnał go dźwięk aplauzu i wiwatów ludzi. Madara Uchiha marzył. aby wejść do swej komnaty. Stał już u samych drzwi, gdy zatrzymał go głos należacy do Nanami:
- Madara-senpai!
  Lider odwrócił się w stronę dziewczyny, nie zmieniając ani trochę wyrazu twarzy.
- Nanami, dobrze,  że cię widzę. Spisz protokół i określ dokładną liczbę osób, które się sprzeciwiły. Musimy usprawnić papierologię, aby wiedzieć dokładnie ile ludzi mamy, ile zginęło, a ile jest zaginionych.
  Nanami zasalutowała humorystycznie. Jej pucołowate policzki zrobiły się czerwone.
- Tak jest! Czy przynieść Tobie coś Madara-sama?- Troska w jej głosie aż wyciekała i mogła tworzyć potoki.
- Nie dzieciaku, ale wiem o co zaraz spytasz i tak, jest w porządku.
- Zawsze wiesz co powiem- Nanami, spojrzała na niego i nieśmiało spuściła głowę wraz z dłonią.
  Twarz meżczyzny rozluźniła się, a wzrok złagodniał. Madara uniósł dłoń, którą wykorzystywał w głównej mierze do zabijania i delikatnie puknął ją w czoło.
- Nanami!- krzyknął młody ninja wyłaniający się zza zakrętu. Przystanął gdy zauważył lidera.     Twarz Uchiha od razu stężała. Dziewczyna odwróciła się lekko w stronę młodziaka, cały czas mając opuszczoną głowę. Lider klanu przyjął pozdrowienie młodego strażnika, otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Oparł się o futrynę i zaczął masować sobie nadgarstki.
  Ten młodziak zapewne również chce załatwić jakieś sprawy administracyjne, cóż na tym polega praca Nanami. W zamyśleniu popatrzył na swój pokój. Wszystko tak jak zaplanowałem, panowie feudalnie stracili swoje poparcie, a tym władze. Muszę powołać nową radę lecz teraz chcę obsadzić w nich ludzi którzy znają trudy życia i wojny. Podszedł do ściany na której znajdowała się jego kolekcja broni. Za oknem pioruny waliły raz po raz, przypominając rytmem stukot koni.   W oczy Madary rzucił się mały kunai. Broń, która głównie służy do kopania dołków, broń która potrafi zranić i broń którą dał Yo-chin Tagato. Przypomniał sobie scenę gdy Yura zaatakował Yo-chin. Potrafi leczyć i nieźle operuje kunaiem. Jest odporna na genjustu- co już odkryto. Kto by się spodziewał, że posiada jakieś przydatne umiejętności. Zapewne pojawi się w następnej rozmowie jaką przeprowadzę z Hashiramą. Wyjrzał  zza okna, drzewa tańczyły i uginały się pod naporem wiatru. Wiatr. Futon. Powietrzne igły. W jego pamięci odtworzył się obraz dziewczyny, którą spotkał w wieży. Madara oparł się o parapet. „Zrób jeszcze jeden krok..!" Madara pamiętał wszystko co wtedy powiedziała. Potrafiła kontrolować powietrze, połknęła truciznę nie zawahawszy się. Nie chciała zdradzić mi żadnych danych. Zachowała się niczym wyszkolony ninja. 
  
Madara zamknął oczy, czuł się dziwnie myśląc o tej kobiecie. Nie widział nawet jej twarzy, czasem miewał sny w których spotyka ją znowu, lecz gdy już ma zsunąć jej kaptur- budzi się brutalnie wezwany do rzeczywistości. Uchiha podejrzewał, że całej jego fascynacji winny jest stres. Jego mózg szuka drobiazgów na których może się skupić- jakieś odskoczni. Poszukiwał, znalazł i jak bardzo Madara nie chciał o tym myśleć, jej obraz pojawia się w jego głowie czasami  znikąd.  Otworzył oczy. Przecież jeśli nikt jej nie znalazł to ona już nie żyje. Czy to od trucizny czy od wybuchu. Jeżeli jednak....
- Gdziekolwiek jesteś, jeżeli jesteś, mam nadzieję, że nie cierpisz- wyszeptał. Pukanie do drzwi przerwało zadumę Madary. Przybierając maskę obojętności zezwolił na wejście przybyszowi. W drzwiach ukazał się Izuna, który całkowicie zdołał wyzdrowieć. Po jego mimice twarzy Madary wiedział, że jest zdenerwowany.
- Co się stało, Izuna?
  Chłopak zamknął drzwi z głośnym łoskotem. Nie odsunął się jednak od drzwi
- Pertraktacje? Z Senju? Czyś ty oszalał?!- Z każdym kolejnym pytaniem, jego głos unosił się coraz bardziej.
- Nie zapominaj się braciszku- przypomniał łagodnie. Izuna nie wytrzymał w jednej pozycji, zaczął przechadzać się nerwowo po pokoju. Przypominał teraz utajonego tygrysa, gotowego rzucić się na przeciwnika, gdy ten odetchnie zbyt głośno.
- Ja po prostu nie wierzę! Przecież to oni bestialsko zabijają naszych ludzi, ba – popatrzył starszemu bratu prosto w oczy.- Zabili Tagato.
  Izuna wyciągnął bombę, Madara na dźwięk imienia brata zacisną mocniej pięści. Izuna chciał mną najwyraźniej zmanipulować. 
- My zabiliśmy również braci Senju
- Oni to zaczęli! Porywają naszych ludzi! Co z tymi wszystkimi dziećmi..
- Jakoś nie przeszkadzały ci te dzieci, które przez wojnę zostały porwane i umieszczone w domach publicznych- przypomniał Madara.
  Izuna zatrzymał się wreszcie i rzucił mu pełne jadowitości spojrzenie, spod przymrużonych powiek.
- Posłuchaj mnie, można zakończyć wojnę wspólnie i wspólnie ją wygrać- zaczął spokojnie ale z pełnym przekonaniem Madara.
- To synonim poddania się.
  Madara pokręcił głową, zobaczył w sylwetce Izunie kogoś, kogo żaden z nich nie chciał sęe stać- ojcem.
- Od kiedy to stawiasz wygraną na równi z ludźmi? Poza tym, nie mamy pewności kto tak naprawdę stoi za porwaniem naszych ludzi, rozmawiałem z Hashiramą. Przyrzekł mi, że niewinne osoby, cywile nie są nawet tknięci przez jego oddziały. A stoi na czele ich wszystkich.
  Nagle zbladły izuna zatoczył się i rozczylił usta. Jego pomarszczone brwi wyraźne ukazywały wewnętrzną walkę jaką ze sobą stacza. Walkę, którą znał tylko on sam. Po chwili zapytał szeptem, w niedowierzaniu:
- Co.. .ty... rzeczesz? To nie Senju porywa naszych ludzi?- oddech Izuny przyspieszył, jakby znalazł się w potrzasku. Młodszy brat zawsze miał problem z ukrywaniem uczuć.
- Izuna, co się..
- Nic, źle się poczułem nii-san.
  Młodszy Uchiha zerwał się i wyszedł trzaskając drzwiami.

*************************
Wiem że pewnie powoli macie dość tych wszystkich urywanych zwrotów akcji zostawionych bez wyjaśnienia (ja też) ale niedługo wszytsko zacznie się układać :D
Do następnego, mam nadzieję że rozdział wam się spodoba. Dajcie znać w komentarzu co sądzicie
Wasza J.
Ps. Dziękuję za wsparcie w poprzednim rozdziale, to dzięki nim dziś usiadłam by dopisać resztę ❤️

Duty first. Love second (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz