- Co do sprawy Haori..- podjęła temat kiedy ruszyli w las.- Coś mi nie pasuję. Czytałam profile psychologiczne przestępców, więc nie mogę znaleźć tutaj wspólnego mianownika. Z opisu gospodarza wynika, że wszyscy podjęli wspólny kierunek w jedną stronę. Jeżeli jesteś przestępcą i nie chcesz zostać odnalezionym zapewne rozdzielasz się i rozchodzisz tak, aby jak najtrudniej było podać twoją lokalizację. Dziwi mnie to, że gospodarz mógł tak łatwo podać kierunek w jakim zmierzają.
Madara w ciszy słuchał jej analizy.
- Gospodarz jest w zmowie czy oni chcą abyśmy ich znaleźli?- zapytała w przestrzeń znajdującą się przed sobą.
- Yo-chin, powiedz co widzisz.
Dziewczyna nie rozumiała o co chodzi lecz popatrzyła na Madarę. Uaktywnił Sharingana.
- Przecież wiesz, że jestem odporna na iluzję.
Madara sprawdził swoją teorię, tak jak wtedy na wojnie, Yo-chin pochłonęła czakrę pochodzącą z jego iluzji. Zignorował jedno znaczące pytanie, które wtedy powinno zrodzić się w jego głowie- Jakim cudem ona pochłaniała czakrę? Co dalej dzieję się, kiedy już ją zmagazynuje? Osoby uodpornione na iluzje wykazują zdolność tworzenia tarczy, która w znacznej mierze odbijałaby wpływ genjutsu, Yo-chin była pewnego rodzaju ewenementem. Zamiast odbijać czakrę ona ją przyjmuję.
- Nie ważne, idziemy- rozkazał.
Yo-chin zostając w tyle rozłożyła ręce w wyraźnym geście- „ co tu do cholery się robi?". Dochodziło południe i minęli tabliczkę z miejscowością „Naka", gdy nagle usłyszała jak ktoś/ coś karzę zatrzymać się. Jej nogi wbiły się w ziemię zanim o tym pomyślała. Czujnie rozejrzała się i zlustrowała prawą i lewą stronę. Uderzyło w nią ciepło, metalowy korpus wisiorka rozgrzał się. Szuranie żwiru ustało, Madara również się zatrzymał. Wiedziała, że czeka na jej wytłumaczenie.
- Poczułam coś dziwnego, a raczej usłyszałam.- Schowała kosmyk włosów za ucho.- Tutaj coś jest.
Zamiast wyśmiać ją, jak spodziewała się, Madara spoważniał i nie zbagatelizował jej obaw.
- Gdzie?- poruszył niemo wargami. W odpowiedzi spojrzała w lewo.
Po prawej stronie znajdował się bujny las, a po drugiej kamienie, skały i piach. Idealne miejsce na zasadzkę. Mężczyzna nie czekając rzucił garścią shurikenów. Jeżeli chował się tam jakiś szczur zapewne to go wystraszy. Rozległ się zgrzyt, Yo-chin dotknęła małego sztyletu schowanego przy jej biodrze. Prócz przestraszonych ptaków, które ćwierkaniem i krakaniem poszybowały ku niebu, nie było nikogo. Brak zasadzki.
Spojrzeli na siebie. Porozumiewawczym gestem zaczęli iść w stronę głazów. Całe zbiorowisko kamieni przypominało pozostałość po eksplozji jaskini. Madara przeczuwał, że chciano coś tutaj ukryć albo pochować. Madara zrobił parę pieczęci, wciągnął głęboko powietrze i wypuścił w stronę głazów wiązkę wiatru oczyszczając drogę.
- Idziemy.
To był dopiero drugi dzień ich misji, a Yo-chin miała go (Madary) dość. Wczoraj odbiła mu szajba, a dziś jedynie co potrafił to lakoniczne wypowiadać zdania. Mężczyźni.Korytarz doprowadził ich do jamy jaskini, w której znajdował się dość spory zbiornik wodny. Światło odbijające się od kropel oświetlało ciemną przestrzeń. Yo-chin po szczegółowym rozeznaniu się wolałaby nic nie widzieć.
-Kości- szepnęła gdy obrzydzenia podeszło jej do gardła. Wiatr zgromadzony w zakrytej jaskini odbijał się od ścian i tworzył coś na kształt echa. Powiewy plus woda spowodowały, że miałam wrażenie jakby ktoś do mnie mówił? Woda musiała się tutaj zgromadzić przez podziemne korytarze.
Madara szedł dalej, kobieta posłusznie podążyła za nim.
- Coś tu mieszka- oznajmił.- Jest mięsożerne.
Zaraz potem zauważył obrazek z wyrytym bożkiem.
-Dodatkowo jest ludzkie.- Kucnął przenosząc wzrok na morką ziemię i pozostawione ślady.- Ma koło metra osiemdziesięciu wzrostu i utyka na prawą nogę. Bez ostrzeżenia odwrócił się i wstał przez co Yo-chin prawie wpadła na niego. Jego wzrok utkwiony był za nią.
- Ma czerwone włosy- dodał spokojnie.
Yo-chn zmarszczyła brwi
-Skąd wiesz o włosach?
- Bo stoi za tobą.
W chwili w której wypowiedział te słowa , dziewczyna usłyszała za sobą ryk. Odruchowo uchyliła się i po odzyskaniu równowagi zobaczyła swego przeciwnika. Żałowała.
Wyglądał jak człowiek lub to co z niego zostało. Postać była wychudła i pokryta błotem i czymś o czym Yo-chin wolała nie myśleć. Postać/mężczyzna warczał jak zwierzę gdy gorączkowo rzucał się na nich. Kątem oka Yo-chin zauważyła, że Madara bez pośpiechu zrobił unik, aby następie znaleźć sobie miejsce na podwyższeniu. Usiadł, jedna noga luźno zwisała, a drugą podciągnął i zrobił z niej oparcie na łokieć.
- Przypomnij sobie czego cię uczyłem- powiedział donośnym głosem.
Yo-chin myślała że go zatłucze. Wszystko to czego się nauczyła wyparowało z jej głowy gdy do władzy nad jej ciałem przeszedł instynkt. Uchylała się od ciosów stworzenia
- Walczysz chaotycznie- skomentował Uchiha.
- Nie chcę zabijać czegoś co mogło być człowiekiem!- krzyknęła , a potem znowu gdy z ledwością uniknęła dostania kamieniem w żebra.
Dziwna postać warczała jak zwierzę, a z jej ust kapała piana. Wyglądał jak wygłodniały wilk ze wścieklizną. Był goły od pasa w górę, z jego oczu bił szał.
- Nie karzę ci tego robić, obezwładnił go- w głosie pojawiła się nutka irytacji. Denerwowało go, że się grzebie.- Dalej, kobieto, zróbże to.
Warczenie stworzenia i jego okropny fetor nie pomagały jej w myśleniu. Poczuła jak coś nieznanego formuje się wokół niej. Madara tylko podsycał jej stan:
- Nie potrafisz zrobić nawet tak prostej rzeczy? Po co było ci szkolenie skoro się nie nadajesz? Mówiłaś, że nie jesteś słabą kobietą, ale widocznie nie miałaś racji i były to zwykłe przechwałki.
Po ostatnich słowach Yo-chin wyczuła coś więcej niż tylko smród. Poczuła coś bijącego od mężczyzny, coś życiodajnego. Uchiha pochylił się i z błyskiem w oku śledził rozwój wydarzeń. Yo-chin była na krawędzi.
- TERAZ! - krzyknął przeraźliwym głosem, który poruszył całą jaskinią.
Kobieta dysząc pociągnęła za tą pulsującą energie i wessała ją . Naraz wszystko ucichło. Jej serce przyspieszyło, gdy wszytskie zmysły wyostrzyły się. Spojrzała na swe dłonie które dziwnie migotały.
- Wspaniała- szepnął ktoś z boku.
Yo-chin odwróciła się do źródła głosu. Madara.
- Ty, ja, co..?- nie rozumiał swojego stanu.
- Tak jak myślałem.- Otrzepał się z kurzu.- Najwidoczniej to jedna z twoich umiejętności.
- Słucham?- odsunęła się od nieprzytomnej istoty.
Wyciągnął przed siebie palec
- Ty, pobierasz czakrę.
Kolejny puzzel, który dołożyła w układance zwanej „Yo-chin Uzumaki". Kolejna rzecz jaką o sobie poznała, nie miała o niczym pojęcia. Jednakże im dłużej o ty myślała tym więcej sensu miały te wszystkie sytuacyjnie kiedy pobierała swoją siłę znikąd. Podczas pojedynkowała się i w trakcie trwanie próby z dwójką ninja, powinna być nieprzytomna, a jednak pokonała ich. Małe wyładowania przepływającej przez nią energii nie były skokiem adrenaliny, a kradzieżą czyjeś czakry.
Nieprzytomny mężczyzna poruszył się i wymamrotał nieznane słowa, na co Madara kopnął go w głowę przedłużając stan jego błogości. Yo-chin związała jego ręce czując jak jedzenie podchodzi jej do gardła. Siedząc blisko niego rozpoznała te rysy, również głos był zbyt znajomy.
- Madara, to jest Yura.
Mężczyzna przejechał dłonią po twarzy zastanawiając się nad wszystkim.
- Wychodzimy.- Żałosny szpieg, żałosna kreatura. Tym razem szpiegował nie tych ludzi co powinien.
- Nie możemy!- krzyknęła potykając się, ale biegnąc za nim.- Przecież musimy go przesłuchać, czemu go zostawili, co my się stało! Marnujemy..
Wyszli na zewnątrz, oślepieni jasnym blaskiem dnia.
- ...szansę-dokończyła cicho. Przed nimi stało trzech mężczyzn, wszyscy na widok Madary zasalutowali.
- Madara-sama!- Pochylili się w geście ogromnego szacunku.- Dostaliśmy twoją wiadomość, przybyliśmy tak jak prosiłeś.
Madara przewidział każdy ruch, również jemu zachowanie porywaczy Haori wydało się podejrzane. Prócz wysłania raportu, poprosił o wsparcie przy miejscowości Naka w południe. Wszystko tak jak zaplanował.
Sprytny gad.-pomyślała Yo-chin.
- W środku jest Yura Uzumaki, przesłuchacie go, następnie przeszukacie jaskinie. W okolicy mogą węszyć ci z którymi działał, ale nie sądzę żeby po niego wrócili.
Ninja z poważnymi twarzami słuchali Uchihę, nie odważyli się mu przerwać, wtrącić czegoś. Normalne, przecież był wodzem, jednym z najlepszych wojowników, a Yo-chin o tym zapominała.
- Na pewno po niego nie przyjdą- wtrąciła, połowa jej ciała ukryta była za plecami mężczyzny. Uwaga ninja skupiła się na niej i po wyrazie ich twarzy wiedziała, że nie podoba im się słuchanie kobiety. Ach, czemu czuje się zawstydzona?! Co się z tobą dzieję! Przecież jesteś już dorosła!- Ma widoczny syndrom odstawienia. Wygląda jakby ktoś go porzucił i zostawił, jakby coś przebywało w nim, a teraz odrzuciło. Możliwe, że był pod wpływem iluzji, leku, sama nie wiem. Jestem pewna, że odrzucili go ze swojej grupy, ale oczywiście trzeba być ostrożnym.
Patrzyli na nią jak na wariatkę, ich postawa zmieniła się diametralnie kiedy z powrotem przemówił Madara:
- Zdajcie raport.
- Nic nie znaleźliśmy, na północy pustki Madara-sama.
Wieści przekazane od jednego ze zwiadowców nie były pomocne, a zatem satysfakcjonujące dla Uchihy. Wypytywał strażnika jeszcze przez parę minut. Gdy skończył zauważył, że grupa mężczyzn z jawnym zainteresowaniem obserwuje kobietę za nim.
- Kim ona jest?
Madara nie odsłonił im widoku kobiety
- Yo-chin Uzumaki, będzie pomagać nam w rozwiązaniu całej sprawy.- Chciał uciąć dyskusję, zmienił zdanie gdy zobaczył miny mężczyzn. Wyczytał z nich jakie nieczyste myśli chodzą im po głowie związane z kobietą Uzumaki.
- Jeśli ktoś ją tknie będzie miał serce wycięte łyżką, a gdy Yo-chin z nim skończy ja dodam swój skromny udział.
Z tyłu usłyszał przytłumione kaszlnięcie, jakby ktoś próbował powstrzymać śmiech. Ninja zbledli i szybko weszli do jaskini.
- Niezła wyobraźnia. Przynajmniej nie muszę już bać się rozmowy z ich strony, byli autentycznie przerażeni – odpowiedziała sarkastycznie stając przed Madarą.
- Rozmowa nie jest rzeczą którą chcieliby z tobą robić.
- A wiesz to, bo potrafisz czytać w myślach?
Stała przed nim, tak pewna siebie, w pozycji z lekko ugiętymi nogami, która umożliwiłaby jej w zaatakowaniu w każdej chwili. Sam ją tego nauczył. Mężczyzna miał ochotę podręczyć ją, zetrzeć tą niewzruszoną minę z jej twarzy. Niesamowicie wolno przesunął wzrokiem po jej sylwetce. Zaczął od stóp, a potem coraz wyżej, zatrzymał się na jej biuście na mrugnięcie dłużej, a kiedy wrócił do jej twarzy wiedział, że ma w głowie plan odesłanie go na wieczny spoczynek. Czekał tylko na jedno- kiedy zapyta o ten pocałunek. Na razie uparcie unikała tematu.
- Wiem to bo..- sam mam na to ochotę-...jestem mężczyzną, twoja psychologia nic ci nie podpowiada?- mruknął uprzejmym głosem.
Więc, jak zachowasz się teraz, ptaszyno?
Szczęka Yo-chin poszybowała w dół. Zaniemówiła.
Czemu nawet kiedy używa miłej intonacji to i tak mam wrażenie, że coś nieczystego i poniżającego chodzi mu po głowie? Madara- baka!
Dyscyplina jaką sobie nakazała pękła. Maska poważnej kobiety, którą założyła spadła.
- To..- przerwała lecz po paru sekundach i pary oddechach dokończyła-To, że jesteś mężczyzną nie znaczy, że każdy inny osobnik podąża twoim tokiem rozumowania.
- Każdy mężczyzna jest w tym względzie taki sam.
Przypomniała sobie scenę mającą miejsce dwie minuty temu, jak bardzo zimy i odległy wydawał jej się być Madara w stosunku do tych ninja. Teraz patrzyła na niego przed sobą i nie mogła się temu nadziwić.
- Co miał znaczyć ten pocałunek? W co ty grasz?- MIAŁEŚ O TO NIE PYTAĆ MÓZGU!! Przecież sama sobie stworzyłaś teorie.
- Czy musiał mieć jakieś znaczenie?
- Czy był to sposób, aby pokazać mi gdzie masz moje zdanie?
- Czemu mnie nie odepchnęłaś?
- Czemu nie odpowiesz pierwszy?!
- Czemu nadal pytasz?
Yo-chin pękła pierwsza:
- Nie odepchnęłam się bo wiedziałam, że zanim coś zrobię ty przewidzisz każdy mój ruch i prędze zostanę zbita na kwaśne jabłko, niż coś wskóram.
- Proszę, proszę, więc nawet nie spróbowałaś, tylko jak idiotka poddałaś się mi.
- Nie wiem kto był bardziej głupi, ja że nie spróbowałam, czy ty że to wykorzystałeś.
Madara widział w jej oczach tą nieustępliwość, którą spotykał u niej parę razy. Na przykład kiedy żegnali się w szopie lub kiedy rozmawiała z nim podczas leczenia Izuny.
Wzruszył ramionami.
- Pozwolę ci o tym zdecydować i osądzić w swojej głowie według uznania. Jakaś ty irytująca.- skrzywił się.
Yo-chin spojrzała w dół na swoje palce i zaczęła nim poruszać.
- Własnie jestem w trakcie liczenia ile razy mi to powiedziałeś. Może zanim z tobą porozmawiam powinnam porządnie się upić, mam wrażenie, że wtedy rozmawiało nam się wybornie.
Yo-chin widziała że jego nogi poruszyły się, z niedowierzaniem patrzyła jak odchodzi. Nie odpowie jej, na żadne z pytań, nie miała na to szans. Dogoniła go.
- Przynajmniej powiedz mi o tym co wiesz o moim wysysaniu, proszę.
Żyłka na jego czole pogłębiła się, powoli miał ochotę ją udusić.
- Podejrzewam, że w chwilach całkowitej desperacji i bezradności instynktownie wiesz, że nie pokonasz przeciwnika więc zamiast tego twój organizm ułatwia ci to osłabiając go. Im mniej masz czakry tym podatniejszy jesteś na atak.
Wiadomo, że nie kontrolujesz tego, nawet nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Ciekawe czy jestem pierwszy który to odkrył.
Trudno było mu w to uwierzyć. Yo-chin trenowała z Tadashim, jest on twardym mężczyzną, nie sądził, że coś takiego umknęłoby mu.
A więc jasne jest, że trzymają ją w niewiedzy. Ciekawe, czyżby przesadna ostrożność? Czy próba ujarzmienia jej?
- Co czułaś w trakcie tego jutsu?
Yo-chin próbowała sobie przypomnieć, ale miała luki w pamięci. Miewała takie momenty kiedy kłóciła się z kimś i nagle musiała podać wyraźny powód co jej nie pasowało u drugiej osoby. Wtedy w nerwach sama gubiła się w swoich zeznaniach. Wiedziała, że sprawę ze starszyzną mogła rozegrać inaczej. Pomimo jej jasnego umysłu i tak do głosu doszły emocje.
- Sądzę, że widziałam wszystko w kolorze szarym, czerwonym i niebieskim. Niebieski lśnił i pulsował jak żywa istota. To była czakra, wyobraziłam sobie, że ją pobieram. Yura miał jej mało, dlatego tak szybko go powaliłam.
- Nie możesz wziąć całej czakry od razu?
- Nie sądzę, zrobiłabym to.
- Myślę, że przypomina to rurkę, którą przyczepiasz się do kogoś i czerpiesz czakrę.- Głos Madary stał się bardziej gardłowy i zachrypnięty.
Alarm, Yo-chin. Wiesz, że coś się dzieję. Yura za pewne przypomniał mu coś co nie powinien.
- Przykro mi, że musiałeś na niego patrzeć. Wiąże się z nim tyle wspomnień.
Ochota uduszenia jej minęła.
Jak potrafisz przejść z denerwującego dziecka do poważnej kobiety w parę minut? Ptaszyno, ty na prawdę widzisz więcej w ludziach, niż powinnaś.
Miała rację. Madara na dźwięk imienia Yury przypominał sobie o rodzeństwie. Chciał wrócić i go zabić.
- Jednakże czemu zostawili Yurę? Co chcą w ten sposób osiągnąć? Mieliśmy znaleźć go specjalnie?
- Do wieczora musimy znaleźć nową gospodę. Znalazłem taką, której opinia jest więcej niż parszywa. Nie będziemy udawać małżeństwa, ale partnerów płatnych zabójców, tylko w taki sposób zdobędziemy ich zaufanie.
Znowu unika odpowiedzi. Sprowadza mnie do parteru, znowu pokazuje mi gdzie chcę abym się znajdowała. Może powinnam nie naciskać, zostawić go...
- Mieliśmy być partnerami. Myślałam, że będziesz mnie traktować na równi, powinniśmy dzielić się swoimi opiniami dla dobra całej sprawy! Skoro jestem ci zbędna to czemu nie wziąłeś innego partnera? Na pewno ktoś by się nadał.
Mężczyzna przystanął szykując dla niej reprymendę. Patrząc na całą desperacją okalającą jej poprzednią wypowiedź zrozumiał- bycie traktowanym jako obywatel drugiej kategorii, jako ktoś gorszy, był jej słabym punktem. Zawsze mógł to wykorzystać, aby zmobilizować ją do działania.
- Na równi? Skąd w tobie pewność, że to należy do moich obowiązków? Chcesz szacunku? Zapracuj na niego. Jedyne co do tej pory pokazałaś to to, że nawet nie potrafisz dobrze grać. A propo dobra śledztwa, twoja wczorajsza przykrywka była żałosna, gdyby nie twoje umiejętności leczenia niczego byśmy się nie dowiedzieli. Możliwe, że spoczęłaś na laurach: "Patrzcie na mnie, jestem bohaterką z wieży, jestem kobietą która ruszyła na pojedynek z Hyuugą!". A następnie jeśli przychodzi co do czego, zachowujesz się jak kompletna idiotka nowicjusz.
Yo-chin oddychała coraz szybciej. Krew buzowała w jej żyłach, jej skronie pulsowały. Założyła ręce na biodrach. Jego nonszalancka postawa kiedy ona była wkurzona przypomniała postawę Tobiramy.
To znowu się powtarza! Teraz tylko zmieniła się osoba która tak mnie traktuję.
Odwrócił się od niej plecami.
- Ile jeszcze będziesz udawać słabą?
Pytanie Madary odbiło się echem w głowie Yo-chin. Mgła niedoceniania i złości w jej umyśle rozrzedzała się. Nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Wpadasz ze skrajności z skrajność. Raz patrzę na ciebie i widzę dziewczynę która trzęsła się w szopie, a innym razem kobietę, które patrzy mi prosto w oczy i nie zawaha się pokonać swojego strachu, aby czynić to co dla niej słuszne. Którą więc jesteś??
Obejrzał się i wbił w nią swoje przenikliwe spojrzenie.
Kobieta wbrew sobie poczuła się zawstydzona i trochę żałowała, że pokazała tę emocjonalną część siebie Madarze. On był opanowany, a ona zachowała się jak niedocenione dziecko. Przełknęła gorzką gorycz. Powinna zostawić przeszłość za sobą, przestać nią żyć, ale miał rację. W końcu rzeczą jaką się bała było ignorowanie i niedocenianie jej. Bała się tego od dziecka.Tak naprawdę to komu udowadniałam swoją siłę? Mnie czy innym ludziom? Czemu tak ważna jest dla mnie ich opinia? Tak jakbym była uzależniona od mojego odbicia w duszy drugiego człowieka. Dlatego Madara jest silny, dlatego go podziwiałam, ponieważ on nie robi niczego dla poklasku, ale tylko to co jest słuszne dla niego. Nie myśli czy ktoś zaaprobuje jego charakter, słowa, tok rozumowania, nie obchodzi go to. Mimo wszystko, już wiem, że potrzebowałam aprobaty innych. Zostałam w wieży ponieważ ukryta część mnie chciała być doceniona, wzięłam udział w walce z Hyuugą, ponieważ chciałam uznania, oczywiście czułam się dobrze pomagając innym kobietom, ale i tak to ja chciałam być wyróżniona. Tak łatwo mi to przyszło. Nie robiłam wszystkiego z czystej dobroci serca, tylko dla własnej próżności. Kiedy stałam się tak żałosna?
- Kagami, nie spuszczaj wzroku!- krzyknął Tobirama widząc jak jeden z jego uczniów wziąć popełnia ten sam błąd.
Jak przewidział Dazno sprytnie powalił do na ziemię, jego ekstremalne treningi dawały efekty.
Białowłosy złapał się za głowę.
- Co się z tobą dzieję?
Mały chłopczyk nie odpowiadając otrzepał zakurzone spodnie.
- Kagami.
Zacisnął wargi blisko płaczu.
- Następny sparring. Saru i Danzo. Kagami- kiwnął głową aby chłopak usiadł obok niego na powalonym drzewie.- Jest coś o czym chcesz porozmawiać?
Tobirama widział, że coś niedobrego dzieję się z jego zawsze spokojnym i pogodnym uczniem.
- Nie wiem co robić, sensei.
On drży.
- Dopóki mi nie powiesz nie będę mógł ci pomóc. Umiejętność radzenia sobie samemu jest dobra, ale nic złego w poproszeniu o pomoc.
- Co zrobić, jeśli ktoś tobie bliski robi rzeczy, które są złe?
- Ninja musi odłożyć swoje uczucia na bok i robić to co jest lepsze dla większości społeczeństwa. Nieraz zdarzało się, że brat walczył przeciwko bratu, ponieważ ten zagroził wiosce.
Odgłosy walki stawały się coraz głośniejsze. Tobirama widział z jaką determinacją Danzo i Saru próbowali siebie pokonać. Wiedział, że staną się oni potężnymi rywalami. Dobrze, potrzeba bycia lepszym jest tym co pomaga w dorastaniu.
- Ufam Ci Kagami, wiem, że jesteś wrażliwym chłopcem, ale nigdy nie sądziłem, aby ta cecha była zła. Znam kogoś, kto zrobił z niej użytek..
Kagami zauważył, że jego mistrz ma dziwny, łagodny wyraz twarzy.
- Pokonany.- powiedział Saru stojąc nad Danzo. Wyciągnął rękę, pomagając mu wstać.
- Następnym razem cię pokonam.
- Następnym razem chciałbym zmierzyć się z Yo-chin-senpai.
Tobirama otrząsnął się po usłyszeniu jej imienia.
- Co chciałbyś Saru? Pojedynek z Yo-chin?
- Oczywiście!
- Sądzisz, że miałbyś duże szanse?- uniósł brew. Nie zgasiło to jego ekscytacji.
- Wiem, że dam radę! A ty Tobirama-sensei? Pojedynkowałeś się z nią??
- Nigdy na poważnie. Więc dobrze Saru, kiedy wróci pozwolę wam na to.
Danzo wtrącił się z cynicznym uśmiechem:
- Przyjdę zobaczyć jak mocno cię posiniaczy.
- Skąd wiesz, że nie będzie na odwrót?- zapytał Homura, nigdy nie dał się ponieść emocją kiedy Danzo próbował wyprowadzić go z równowagi.
- Żartujesz? Trenuje dłużej od nas. Posiada pewnie umiejętności i techniki o których nie wiemy.
- Och, czyżbyś się zakochał??- Saru klepał go po ramieniu.- Pierwszy raz słyszę abyś pochwalił kogoś.
- Gdzie tu pochwała? Stwierdzam fakt. Na razie nie mamy z nią szans.
- Dobrze- przerwał ich rozmowę Tobirama.- Na dziś koniec.
- Mistrzu, co będzie z naszą drużyną?- zapytał Kagami.- Słyszałem, że będą powołane drużyny trzyosobowe, co będzie z nami?
Chłopcy czekali w napięciu na odpowiedź. Tobirama wstał.
- Mimo, że będę przypisany do innej drużyny, w której nie znajdą się wszyscy z was, musicie wiedzieć, że zawsze będę waszym mistrzem i zawsze będę was trenować. Wy również jesteście moją drużyną.
Cała czwórka obserwowała plecy swojego mistrza.
- Czy wam też wydaje się, że Tobirama-sensei, jest smutny?
- Kagami, o czym ty mówisz, bekso?
- Danzo!- krzyknął Saru.- Ma rację.
Homura poprawił okulary.
- Nie potrzebnie powiedziałeś o Yo-chin, Saru. Możliwe, że nie jest ona dla niego przyjemnym tematem.
************************************************************
Rozdział jest dłuższy :)
Mam nadzieję, że wam się podobał, dziękuję za wszystkie komentarze jakie zostawiacie. Chociaż nie na wszystkie już odpisuje, to wiedzcie, że zawsze miło je czytam i ZAWSZE pozostawiają dużo ciepła w moim serduszku <3
Trzymajcie się zdrowo kochani!

CZYTASZ
Duty first. Love second (1)
FanfictionWszystko dzieje się w universum Naruto, a raczej wiele lat przed głównym bohaterem popularnego anime, czyli w erze Wielkich Wojen Ninja. Dziewięcioletnia Yo-chin z klanu Uzumaki poznaje młodszego brata Madary Uchiha- Tagato. Chłopak czuję do niej...