Hejka tytuł oznacza tak jakby bonusowy rozdział. "Bonusowy", nie że nie należy do kanonu, ale bonusowy, że dodaję go tak szybko i będzie naprawdę miły dla teamu Madary :*
*********************************************************************Madara niespokojnie stukał palcami o kolano, w myślach licząc sekundy. 58, 59, 60..Minęła czwarta minuta. Nie żegnając się po prostu wstał i odszedł. Chciał czym prędzej dostać się do pokoju, musiał pilnować siebie aby nie przyspieszyć i nie przeskakiwać co trzy schodki. Wchodził do pokoju, ale ociągał się z otworzeniem drzwi, wciąż rozglądał się w konkretne miejsce w którym zniknęła Yo-chin. Widać było, że pokój jaki zastał służył tylko do jednego- seksu. Łóżko było ogromne, prócz tego stała misa z wodą i...czy właśnie zobaczył pejcz? Kopnął go pod łóżko, pamiętając czym groził Yo-chin. Przejrzał wszystkie zakamarki pokoju, a na koniec wyjął z plecaka specjalną pieczęć która uniemożliwiała podsłuchiwanie. Nie mając nic innego do roboty usiadł na łóżku, zostało jej jeszcze dwadzieścia sekund. Oparł brodę o splecione palce układając w głowie plan, co ma zrobić kiedy Yo-chin nie wróci.
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden...Z cichym zgrzytem otworzyły się drzwi, a za nimi blada pojawiła się kobieta. Madara nie sądził, że kiedyś będzie się tak cieszył z jej widoku. Kamień w jego wnętrzu rozluźnił się. Yo-chin nie powiedziała nic, od razu skierowała swoje kroki do misy z zamiarem mycia rąk. Odłożyła plecak, a potem paznokciami szorowała skórę, podniosła rękawy wygodnego kimona do łokci.
- Mam adres. Nie wiem na ile to pułapka, a na ile prawdziwa wiadomość. Mam nadzieję, że nie jest to ślepy zaułek.- Yo-chin zamilkła i umyła twarz. Nie oczekiwała, że Madara odpowie jej, ale ku jej zdziwieniu zrobił to:
- Opisz mi co się działo przez ten czas.
- Wolałabym nie.- Opis tego jak próbował ją dotykać, a nawet udało mu się, wolała zostawić dla siebie.- Czuję się brudna.
Domyślił się reszty i to wystarczyło aby poczuł złość, ale uszanował ją i nie wypytywał dalej. Yo-chin odetchnęła.
- Czy sądzisz, że bezpiecznie będzie się przebrać, czy mam być od razu gotowa do drogi?- zapytała.
- Spójrz na mnie.
Nie chciała, ale jeżeli chciała uzyskać odpowiedź musiała to uczynić.
- Dobra robota. I tak, możesz się przebrać.
Przez uderzenie serca myślała, że się przesłyszała. Po chwili kiwnęła głową. Horror ostatnich chwil na chwilę przestał obciążać jej głowę. Pochwalił mnie, naprawdę to zrobił, ja.....jestem szczęśliwa. Naprawdę odczuwała pewien sposób radości. Miała nadzieję, że zrehabilitowała się z wcześniejszej głupawki i pomogła w odnalezieniu Haori.
Jednak Madara nie poprzestał na tym:
- Co sądzisz o całej sprawie?
Wooo, co się dzieję, jest „Dzień Dobroci dla Yo-chin"? On NAPRAWDĘ zadał to pytanie. Kobieta próbowała przełknąć kolejne zaskoczenie.
- Nie widzę w tym wszystkim sensu.- Wyjęła z plecaka miękką, kremową, ale grubą narzutkę służącą jej za pidżamę, weszła zza parawan stojący w kącie, zaraz obok kominka.- Hipotetycznie pomyślmy, że za tym wszystkim stoi ta sama organizacja co w trakcie wojny. Wtedy chodziło o przedłużenie konfliktu i korzystając z chaosu zbogacaniem się na co..handlu ludźmi? Wojna dobiegła końca, a oni robią to wciąż i wciąż, mimo faktu, iż w czasie pokoju mogą zostać zlokalizowani. Tak jakby chcieli abyśmy za nimi podążyli..- Yo-chin zauważyła lustro. Mogła dokładnie przejrzeć się swojemu dziełu. Jak tylko wróci do wioski to powinna udać się do kogoś z pewną ręką. Nie obcięła się równo, krótkie włosy eksponowały jej szczupła twarz, która pozbyła się już dziecięcego tłuszczyku i przy dobrym kącie mogła dostrzec rys kości policzkowej.
Madara z uwagą słuchał jej zdania, ale momentami przeszkadzał mu dźwięk przesuwanego się po jej ciele materiału. Światło z ognia oświetlało sylwetkę Yo-chin i rzucał cień na ścianę, przez co Madara widział to co nie powinien. Nie miał czasu na seksualizowanie dziewczyny- Trochę za późno. Postanowił zrobić coś z jego ramieniem. Rozebrał się do pasa. Yo-chin wybrała właśnie moment aby wyjść, kiedy mężczyzna majstrował coś przy w lewej ręce. Stanęła jak wryta widząc jego marne próby dosięgnięcia tylnej części ręki.
- Zauważyłam, że dziwnie machasz tym ramieniem, co się stało?
Madara wzruszył ramionami, mocniej zaciskając wargi. Nie chciał jej powiedzieć. Yo-chin przewróciła oczami, schowała swój wcześniejszy strój i wyjęła maść. Madara zaabsorbowany próbą zbadania siebie nie zauważył kiedy Yo-chin stanęła przed nim z wyciągniętym pudełkiem.
- Usiądź zbadam cię i opatrzę.
- To nic.
- Więc teraz jesteś lekarzem?
Opuścił ramię i zrobił to co czynił wiele razy- próbował ją onieśmielić.
- Nie czujesz się zbyt swobodnie?- uniósł brew, jego prawą stronę twarzy zasłoniły włosy- Coś tu nie gra, kiedy kobieta jest dla ciebie za miła ubierasz się i uciekasz.
Yo-chin doskonale widziała, co chciał zrobić- pragnął aby rzuciła temat i ustąpiła mu. Dzisiaj zmieniła swoje podejście. Otworzyła pokrywkę maści.
- Naprawdę, co też ty rzeczesz.... rada jaką dostałeś od swoich ninja jest...
Madara gwałtownie jej przerwał:
- Ta rada pochodzi od kobiety.- Usta Yo-chin ułożyły się w literę „o".
- Więc teraz słuchasz kobiety, jestem zaskoczona. Mogę wiedzieć kim jest ta chodząca encyklopedia?
- Możesz wiedzieć. To żona Shi.
Spojrzała na niego istnie zaskoczona.
- To Shi ma żonę?
- Aha i ostatnio urodziło mu się dziecko.-Które prawdopodobnie będzie nazywać się jak najbardziej irytująca kobieta na tym świecie.- Co jesteś taka zaskoczona? Myślałaś, że ninja są wykastrowani?
Niestety zdaje sobie sprawę, że ty na pewno nie. Świnia!- przypomniała sobie o wybrzuszeniu jakie poczuła dotykając jego uda. Madara po raz pierwszy przyjrzał się jej sylwetce. Zawsze nosiła długie stroje, które zasłaniały mu widok. Teraz stała w kimonie do kolan. Widział już, że ma długie, zgrabne nogi. Pomyślał jak czułby się gdyby oplotła nimi ...
- Skończyłeś patrzeć na moje nogi? Możesz wreszcie usiąść?
- Jeszcze nie.- specjalnie oglądał je jeszcze przez parę sekund. - Już.
Teraz to Yo-chin wpatrywała się w jego tors, jej uśmiech mówił jasno: „oko, za oko".
- Może dać ci pióro, abyś mogła mnie narysować?
Od razu wróciła do jego twarzy.
- Nie dziękuję, tyle mi wystarczy.- Ten mężczyzna...jakiś ty pewny siebie! Myślisz, że jesteś taaaki przystojny, że kobiety będą chciały wskoczyć ci do łóżka. No dobra, te kelnerki chciały.
Madara usiadł, a Yo-chin wspięła się na łóżko. Siedziała za jego plecami, nachylając się w jego stronę. Sprawnymi rękoma ugniatała jego ramiona.
- Czy to boli?
- Tak.
Gdyby nie odpowiedź twierdząca nigdy by się nie domyśliła.
- Zerwane ścięgno. Musiałeś naderwać je wcześniej w wiosce, a teraz tylko przeciążyłeś organizm.
Madara nie wiedział po co odpowiadał, czemu w ogóle się tłumaczył:
- Trenowałem z Hashiramą.
- O matko, biedne drzewa które były w obrębie! – Rozsmarowała maść w dłoniach, wracając do leczenia. Ciepłem czakry przyspieszyła wchłanianie oleum.- Pewna, czasami mądra osoba, powiedziała mi, że trzeba coś zniszczyć, aby coś zbudować.
Madara wiedział czyje to słowa-jego. "Czasami"? - pomyślał.
Z czasem mięśnie na jego przedramionach rozluźniły się, a oddech Madary stał się płytszy. Yo-chin bała się, że zasnął. Pochyliła się nad jego ramieniem.
- Czemu trzeba uciekać kiedy kobieta jest dla ciebie miła?
- Ponieważ chcę czegoś w zamian.- przekręcił twarz w jej stronę. Dzieliły ich centymetry.- Czego chcesz Yo-chin?
Ręce dziewczyny zsunęły się z jego pleców.
- Chcę ją odnaleźć i wymierzyć sprawiedliwość.
Poprawiła rękawy kimona. Madara zauważył coś czego wcześniej nie było.
- Co to jest?- złapał za równo jej prawy, jak i lewy nadgarstek.
- Część charakteryzacji.
- Nie sądzisz, że za bardzo się wczułaś?- przesunął kciukiem po zgrubieniach. Yo-chin przeszedł dreszcz na tą delikatną pieszczotę.
- Powinieneś widzieć miny innych mężczyzn, kiedy powiedziałam im, że to wina kajdan.
- Widziałem minę mężczyzny z bródką kiedy wymierzyłaś mu jeden, celny uchwyt. Tego uczono cię na treningu?- spytał zaczepnie. Zasznurowała groźnie wargi i łypnęła na niego oczami, jej policzki pokryły się rumieńcem. Madara drążył dalej:
- Miałaś niesamowity cel, czy to jakieś doświadczenie...
- Nie kończ!- popatrzyła w górę.- Chyba, że chcesz sprawdzić prawdziwość swoich słów. Eh, tak naprawdę nie wiedziałam czy łapie w dobrym miejscu.
Z jego klatki piersiowej wydobył się dziwny dźwięk. Madara śmiał się..z niej! W kącikach oczu pojawiły się zmarszczki.
- Cieszę się, że cię rozbawiłam- odparła bez cienia rozbawienia.
Madara nieprzerwanie trzymał ją za nadgarstki, ale we dwójkę o tym zapomnieli.
- Chcesz mi powiedzieć, że ty nigdy nie uprawiałaś se..
- Madara!- wyrwała mu ręce i zasłoniła usta.- Proszę nie mierzyć mnie swoją miarą! Moją wiedzę o anatomii męskiego ciała wyniosłam podczas mojej pracy jako medyk. A nawet wtedy nie widziałam..nie ważne. Po prostu przeanalizowałam jego sylwetkę i określiłam miejsce w którym prawdopodobnie znajduję się jego narząd rozrodczy.
Wyprostował się, szykując do kolejnej salwy śmiechu.
- Narząd rozrodczy? Piękna podręcznikowa nazwa.
Yo-chin czuła się zażenowana w jaką stronę poszła ich rozmowa, w ogóle w jaką stronę poszła ich relacja! Przypominają dwie przyjaciółki w trakcie nocowania!
- Mogę poczęstować cię innymi określeniami jeśli tego pragniesz.
- Zaskocz mnie.
Z poważnymi minami przypatrywali się sobie. Dziewczyna po chwili zaspokoiła jego ciekawość:
- Fallus.
Jedna sekunda, druga sekunda. Przy trzeciej Yo-chin nie wytrzymała i niemal opluła Madarę przez śmiech. Schowała twarz w dłoniach turlając się na łóżku.
- Możemy skończyć te intymne tematy?- poprosiła, mówiąc przez dłonie.
Madara uznał jej zażenowanie za urocze i pociągające. Jej reakcja na pytanie o seks nasunęło kolejne:
- Więc tam ze mną był twój pierwszy pocałunek?
Atmosfera zmroziła się odrobinę. Yo-chin odwróciła się plecami do niego, leżąc w pozycji embrionalnej.
- Nie jest to ważne, ponieważ był on bez znaczenia.- Kłamie jak z nut, ale jak mogę mu powiedzieć „tak"? Całość była już sama w sobie zawstydzająca, nie chcę dolewać oliwy do ognia.
Madara nie naciskał. Zauważył jak Yo-chin masuję blizny.
- Powinnaś zobaczyć się z medykiem jak wrócimy, może on usunie blizny.
- Nie trzeba. Czemu ty nie usuniesz swoich?
- Jest trochę inaczej miedzy kobietami, a mężczyznami.
Yo-chin popatrzyła na niego.
- Myślałam, że tak naprawdę nie traktujesz kobiet jako kury domowe i uzdrowicielki.
- W większości tak właśnie robię, ale zdarzają się wyjątki.- Puknął ją w czoło. Zdarzyło się to tak szybko, że Yo-chin myślała, że sobie to wyobraziła. – Odnajdziemy Haori.
„My". Dziewczyna z wdzięcznością kiwnęła głową, a Madara cieszył się, że zmazał jej niepokój. Kiedy weszła do pokoju wyglądała jakby miała się rozpłakać.
Teraz ty mała jędzo przynajmniej się uśmiechnęłaś. Między nimi zrodziło się coś trwałego tego wieczoru. Coś więcej niż tylko wspólna nić porozumienia, coś więcej niż relacja przez wzgląd na ich dzieciństwo, coś więcej niż fizyczne przyciąganie jakie odczuwał Madara. To „coś", mogło być zalążkiem czegoś niezwykłego. Ich noc różniła się od poprzedniej w gospodzie, w ich wnętrzu panował spokój, pomimo odpowiedzialności nad nimi wiszącej. Jedno było pewne- Yo-chin wciąż się rozwijała, a Madara nie mógł się doczekać kiedy w pełni dorośnie. Przeczuwał, że będzie piekielnie silną kobietą. I kto wie? Może jedyną, która mu sprosta.
Myśląc o tym Madara przyglądał się jej sylwetce kiedy spała, nie żałował, że to właśnie ona mu towarzyszyła.

CZYTASZ
Duty first. Love second (1)
FanfictionWszystko dzieje się w universum Naruto, a raczej wiele lat przed głównym bohaterem popularnego anime, czyli w erze Wielkich Wojen Ninja. Dziewięcioletnia Yo-chin z klanu Uzumaki poznaje młodszego brata Madary Uchiha- Tagato. Chłopak czuję do niej...