- Wywiązaliśmy się ze swojej części umowy, teraz ty wywiąż się ze swojej.
Madara i Yo-chin usiedli przy drewnianym stoliku pomalowanym na czarno. Yo-chin zacisnęła dłonie na szarym kimonie, próbując nie ugiąć się pod spojrzeniem właściciela. Ona i jej „mąż" siedzieli przy ścianie, a wielki mężczyzna przysunął sobie krzesło od zewnątrz.
- Skąd mam pewność?- zapytał.
- Może spytasz jednego ze swoich psów?- zapytał retorycznie Madara, zwracając wzrok ku niskiego chłopca, stojącego w kącie pomieszczenia.
Barman zaśmiał się.
- Czyli go spostrzegłeś, bardzo dobrze. Dzięki niemu mam pewność o waszej słowności- mrugnął do Yo-chin.
Nawet nie zauważyłam, że nas śledził! Gdybym mówiła głośniej mógłby nas usłyszeć, to dlatego Madara kazał mi być cicho! Głupia ja!
- Ale skoro mamy być znajomymi, może zdradzicie mi swe imiona?
- Nie musimy się przyjaźnić, powiedz nam co wiesz- odparował Madara luźno oparty.
Yo-chin nie podzielała jego śmiałej postawy. Siedziała lekko zgarbiona, z rękoma splecionymi pod stołem. Madara zachowując się jak przyzwoity mąż, położył dłoń na jej i lekko ścisnął. Yo-chin z całych sił, próbowała kontrolować swoją reakcję, aby tym razem nie okazać sztywności.
- Widziałem tę dziewczynę cztery dni temu w towarzystwie czerwonowłosego mężczyzny. Dziewczyna była dziwna, poruszała się jak we śnie.
Genjutsu- pomyślało w tym samym czasie „małżeństwo".
- Nie podsłuchuje swoich klientów, ale przez przypadek usłyszałem, że mają się z kimś spotkać. Oczywiście również przypadkiem wyszedłem na dwór kiedy mieli to zrobić.
- Dużo przypadków.- wtrąciła Yo-chin. Madara ścisnął ją mocniej na co skrzywiła się niezauważalnie. Zrozumieli ukryty przekaz: „wydali mi się podejrzani". Lepiej dla nich.
- Było ich trzech. Jeden miał czarny wąs, dwóch innych było bardzo szczupłych i niskich. Wyglądali na ledwie opierzone pisklaki. Przejęli dziewczynę, a czerwonowłosy poszedł razem z nimi. Przy okazji, on sam nie prezentował się najlepiej. Cały drżał, wyglądał jak wrak człowieka.
Coraz więcej niewiadomych, a czas gnał nieubłaganie.
- W którą stronę poszli?- zapytał Madara.
- W stronę miejscowości Naka.
Yo-chin nie znała tej wioski, ale Madara wyglądał na niepocieszonego. Musiała go o to wypytać.
Właściciel wstał.
- Mamy wolny pokój na górze, możecie się przespać nim ruszycie. Za nim zapytasz o pieniądze, wojowniku... - tu przeniósł wzrok na Yo-chin.- Zamiast nich chcę, aby twoja żona zobaczyła się jutro z Eri-chan, to żona tego chłopca, u którego dziś byliście.
Żona wojownika tutaj jest- pomyślała. Zwracał się do niej, a mówił do Madary.
- Zgadzam się- odpowiedział.
I co się zgadzasz?! To ty się z nią spotkasz czy ja?! Widocznie kobiety miały tutaj jeszcze mniejsze poszanowanie niż w Konosze.- Yo-chin czuła się jakby przeszkadzała w ustaleniach.
Wyswobodziła się z jego uścisku, razem wzięli plecaki i ruszyli w stronę schodów. Madara, wiedząc jak beznadziejna jest w kwestii orientacji, położył swoją rękę na dole jej pleców. Kobieta spuściła gardę na sekundę i odskoczyła jak oparzona.
Za nimi rozległ się potężny rechot.
- Skacze jak łania!- krzyknął jeden z gości.
- Bijesz ją?- dodał wesoło drugi.
- Żona do dyscypliny potrzebuję..
- Mocnej ręki- dokończył Madara zjednując sobie wszystkich.Weszli, a raczej, WPAROWALI do pokoju. Madara zniecierpliwiony lekko ją popychał. Zdjęli plecaki, stawiając je obok posłania.
- Dobra, dość!- oderwała się.-Musimy ustalić granicę. Wiem, że mamy udawać małżeństwo, ale nie przyzwyczaję się do twojego dotyku od „tak"- strzeliła palcami w powietrzu.
Wiedziała, że zachowanie Madary jest grą, której za zadanie jest nie wzbudzanie podejrzeń. Zdawała sobie sprawę, że sztywniejąc na jego bliskość spalą swoje przebranie.
- Słuchasz mnie?
Z niedowierzaniem patrzyła, jak powoli rozwiązuje górną część kimona, opuszczając go na wysokość bioder. Łaskawie podjął temat:
- Nie ma granic. Pozwolisz, że poza pokojami gospody będę cię dotykał, obejmował i robił wszystko to co mąż robi swojej żonie.- Niczym drapieżnik zrobił krok w jej stronę. Yo-chin cofnęła się, stając koło dwuosobowego łóżka.- A ty, będziesz mi na to pozwalać, co więcej będziesz zwracać się do mnie miękkim głosem, trzepotała powiekami i robiła zakochane oczy w moją stronę.
- Chyba żartujesz! Jestem pewna, że możemy ustalić dwie, góra trzy rzeczy na jakie sobie pozwolimy.
Nie zdążyła zareagować gdy Madara dopadł ją, złapał w talii i przewrócił na łóżko, siadając na jej biodrach. Próbowała go odepchnąć, ale wtedy przygwoździł jej ręce nad głową.
Yo-chin oddychała ciężko, wierzgając. Nie chciała uaktywniać bariery czakry, wiedząc, że Madara szybciej pozbawi ją przytomności.
- Mówiłaś, że trudno przyzwyczaić się do mojego dotyku? W takim razie jest coś co może pomóc.- Objął jej nadgarstki jedną ręką, a drugą pogłaskał twarz. Nie poprzestawał na tym i sunął szorstko po jej szyi, masując ją w górę i dół.
- Nie ośmielisz się!- warknęła i wypuściła powietrze nosem.
Madara nie słuchał, był jak w transie. Spojrzał jej zaciśnięte wargi, a jego usta chętnie podążyły za wzrokiem. Pocałował ją i wykorzystując szok dziewczyny przejechał językiem po jej wnętrzu. W trakcie puścił jej ręce i wbił dłonie w jej włosy. Były jak jedwab.
Yo-chin bębniła palcami w jego klatkę piersiową. Szorstki pocałunek zmienił się i zmiękł. Wciąż jego usta rządne były odwzajemnienia, a równocześnie niezwykle delikatne.
Yo-chin w końcu wbiła paznokcie w jego kark i ugryzła go w wargę. Niechętnie oderwał się i kciukiem wytarł kroplę krwi.
- Znowu gryziesz?- zapytał. Yo-chin leżała z rozszerzonymi ze złości oczami i czerwonymi policzkami. Wydało mu się to niezwykle kuszące.- To nie było zbyt miłe droga małżonko, może potrzebujesz dyscypliny i mocnej ręki.- Kobieta gwałtownie odwróciła głowę w druga stronę, byleby na niego nie patrzeć.- Jednak wybaczę ci, ponieważ nie jesteśmy długo małżeństwem.
Nachylił się w groźbie i wyszeptał do ucha:
- Ale następnym razem posmakujesz, hmm może pejcza?
Yo-chin nie odpowiadała. Madara wstał i wyszedł, kiedy tylko zamknął drzwi usłyszał jak coś ciężkiego i metalowego odbija się od nich.Konoha
- Dostarczono paczkę- powiadomił strażnik Tobiramę. Białowłosy robił dzisiaj za sekretarkę, pomagając bratu w całej papierologii. Odebrał karton i postawił na stolę, następnie dobierając nóż, sprawnym ruchem przeciął taśmy.
Zajrzał do środka, widział mnóstwo zdjęć w kolorze sepii. Zaciekawiony zaczął przeglądać je, mieszając i rozwalając.
- Jest- mruknął. Patrzył na zdjęcie z Yo-chin. Jeden z jego kącików uniósł się w górę na widok jej twarzy. Wyglądali tutaj niemal jak narzeczeństwo, stałoby się to faktem gdyby...
Uśmiech znikł, kiedy natrafił na jeszcze jedną fotografię. Yo-chin i Madara. Zacisnął pięść i nie myśląc wiele porwał zdjęcie.- Witam, koperta dla czcigodnego Madary.- Nanami patrzyła na brązową kopertę w ręku listonosza. Dziękując mu za pracę, podpisała co miała. Odwracając papierowy prostokąt tyłem, odczytała napis: "Zdjęcie-kopia." Nie brnąc dalej w nie swoje sprawy położyła ją w jego gabinecie.
**************************************************************************************Yo! Dość szybko dodałam rozdział, ale to dlatego, że miałam go w głowie już bardzo dawno temu :)
Fani Madary jak się bawicie? Nie słyszę was!
Fani Tobiramy, jak oceniacie?

CZYTASZ
Duty first. Love second (1)
FanfictionWszystko dzieje się w universum Naruto, a raczej wiele lat przed głównym bohaterem popularnego anime, czyli w erze Wielkich Wojen Ninja. Dziewięcioletnia Yo-chin z klanu Uzumaki poznaje młodszego brata Madary Uchiha- Tagato. Chłopak czuję do niej...