Miałam nie wstawiać nowego rozdziału, ale usiadłam i od tak napisałam parę stron. Jestem też strasznie ciekawa waszej reakcji <3 Przyznam się, że czytam wasze komentarze po kilka razy i za każdym razem pojawia się na mojej twarzy uśmiech :DD To dla mnie takie wyjątkowe, że wczuliście się w życie Konohy pisanej przeze mnie. Standardowo przepraszam za błędy
******************************************************************************Madara w napięciu oczekiwał odpowiedzi. Przez chwilę targnęła nim wątpliwość, może poddał się szaleństwu?
Yo-chin podświadomie czekała kiedy zada to pytanie. Jej uczucia były rozdarte pomiędzy ulgą, a obawą. Czy Madara znienawidzi ją za to? Trwała wojna, czy to było usprawiedliwienie? Przecież każde życie ma swoją wartość. Bała się wiedzy o ilości przez nią zranionych. Po całym zdarzeniu jako dziecko czuła się dumna ze swojej postawy, wiedziała, że postąpiłaby tak znowu, ale teraz nie czuła żadnego tryumfu. Jak mogła kiedykolwiek chełpić się tym? To było dziecinne z jej strony, lecz znowu miała tylko trzynaście lat.
Odwracając się do niego, z rozszalałym sercem, odpowiedziała:
- Tak. – starała się aby jej głos nie drżał- Czy nienawidzisz mnie teraz?Dotarło do niej jak bardzo wojna ich zmieniła i do jakich czynów zmusiła. Nigdy przedtem nie przyszłoby jej do głowy aby go zranić, ale pięć lat temu jedyne o czym myślała to o bezpieczeństwie tych których kryła.
Napięcie z jego ramion zelżało.
- Nie pochlebiaj sobie.
- Gdzieżbym śmiała.- wyszeptała.
Zrobił w jej stronę krok, a potem następny. Yo-chin cofała się aż natrafiła na ścianę. Nie wiedząc co zamierza zrobić, uniosła prawą rękę do góry. Na ten widok mężczyzna przystanął. Gdyby miał jeszcze jakieś wątpliwości rozwiałyby się teraz.
Wykonał krok w jej stronę, a dziewczyna wyciągnęła prawą rękę z palcem środkowym i wskazującym skierowanymi ku górze.
-Zrób jeszcze jeden krok a ukryte wybuchowe pieczęcie aktywują się i zmniejsze tym populację twoich wojsk- zagroziła, w tym momencie nie tylko jej igły, ale również ton ciął jak noże.
Stała w takiej samej pozycji, coś zmiękło w jego sercu. Przystanął.
- Boisz się, że cię uderzę?
Bezwiednie opuściła ramiona. Co mogła powiedzieć? Tak, obawiam się, że jesteś wciekły i nie panujesz nad sobą? Przecież to idiotyczne, Madara posiadał ogromną dozę samokontroli.
Zbierając się w sobie zadała pytanie, które wygrzebała z dna swojego sejfu. Trudno było je odkopać.
- Ilu twoich zabiłam?
Do jej oczu napłynęły łzy. Miała swoje na sumieniu.
- Nie zraniłaś żadnej, pieprzonej osoby. Ewakuowaliśmy wszystkich gdy grałem z tobą na czas.
Szok? Ulga? Jedno i drugie nie było właściwym słowem aby opisać co przeżyła dziewczyna. Zazwyczaj starała kontrolować siebie i swoje odruchy, wiedząc, że kiedy wybuchnie pójdzie na całość. W tym momencie wszystko pękło. Tracąc czucie w nogach osunęła się na ziemię.
Szkoda, że przestało padać, mogłaby zwalić winę za wodospad płynący z jej oczu na deszcz.
- Tak się cieszę. Nie ważne jak abstrakcyjnie by to zabrzmiało.
Madara stanął jak wryty nie wiedząc jak zareagować. Jego głowa krzyczała: Ona żyje! Była koło ciebie cały ten czas, a ty tego nie zauważyłeś! Jego ciało mówiło: Stój, nic nie rób.
Zawsze kiedy dochodzi do takich sytuacji człowiek nie wie jak się zachować. Nawet Madara Uchiha tego nie wiedział.
- Możesz to wyłączyć?!- burknął wskazując na jej łzy.
Napięty do granic możliwości pochylił się i spod niskiego stolika, wyjął butelkę i dwie czarki. Szybko napełnił sobie jedną i opróżnił ją jednym haustem. Słyszał jak oddech Yo-chin robi się mniej rwany. Przestawała płakać.
- Usiądź.- wskazał jej miejsce na dywanie przed nim.-Nie mamy wpływu na przeszłość. Musimy porozmawiać i logicznie przemyśleć następne kroki misji. Żadnej z tej rzeczy nie mogę zrobić kiedy siedzisz skulona w kącie.
- Czemu?- doszedł go jej zachrypnięty głos. Yo-chin głęboko oddychała żeby przywrócić skórze normalny kolor.
Bo kiedy widzę, jak siedzisz taka zapłakana i niewygodnie skulona, to nawet mi robi się nieswojo, ptaszyno.
- Dlatego!
W dwóch krokach pokonał odległość między nimi i poderwał ją do góry. Nieprzygotowana na to kobieta wpadła na niego i odbiła się. Madara przytrzymał ją, obejmując w tali. Zapach jej włosów przysłonił wszystkie jego zmysły. Pragnienie aby trzymać ją tak nieskończoność stawało się nieznośne. Puścił ją i gwałtownie odsunął. Mężczyzna spiął mokre włosy w kucyk.
Wpatrując się w stos zwojów jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. W kącikach oczu pojawiły się zmarszczki.
- Jak bardzo kusiło cię aby zapytać Yurę o jego poszarpaną ranę, którą mu sprawiłaś?
Yo-chin ocierała łzy kciukiem sama śmiejąc się.
- Bardzo. Bałam się tylko, że nie wyszłabym z waszego obozowiska żywa.
- Wiedziałaś, że to ja?- jego twarz znowu wróciła do stoickiej. Pytał o sytuację w wieży. Yo-chin wreszcie ruszyła się z kąta i zbierając się w sobie usiadła po przeciwnej stornie stołka. Madara również usiadł.
- Od razu rozpoznałam twój głos, choć przez mutacje stał się niższy to i tak wiedziałam kim jesteś. Dosadnie wzięłam pod uwagę twoje ostrzeżenie w szopie.
- Myślałem, że nie żyjesz.- jego głos zdobiła nuta żalu. - Widząc kunai w ręku obcej osoby myślałem, że ktoś ci go ukradł. Wszystko ma teraz większy sens.
- Nie wziąłeś pod uwagę, że to mogę być ja.
- Nie.- Ponieważ jestem ignorantem, który wyrył sobie twój obraz jako słabej, płaczliwej dziewczynki . Ale.. nigdy nie byłaś ani głupia, ani słaba. Czemu był dumny przyznając to?
- Gdy spotkaliśmy się na wojnie okłamałaś mnie mówiąc, że ktoś ci go ukradł.
Myślałam, że nie zawracał sobie tym głowy. Ale przecież to on..na pewno pamięta wszystko doskonale. Za pewne przez to jest doskonałym liderem.
- Pokrętnie. Nie wiedziałam gdzie jest. Bałam się, że zostawiłam go w tych ruinach albo ktoś zdążył go wziąć.
Tu go miała. Za ścianą jego gabinetu szła rura odprowadzająca podgrzaną wodę dlatego było w nim ciepło.
Nie pytając o zgodę nalał jej sake i wręczył czarkę.
Alkohol rozgrzewa.- pomyślała.
- Za odnalezienie Haori.-oznajmiła unosząc czarkę do góry. Sam lekko uniósł swoją.
Kusiło ją aby zapytać jeszcze raz: czy ją nienawidzi? Powstrzymała się myśląc, że gdyby tak było wykopałby ją z pokoju. Madara nie potrzebował zachowywać się politycznie w stosunku do niej. ...w stosunku do nikogo. Nikt nie mógł go do niczego przymusić, zawsze działał według swojego sumienia
Madara przez czas gdy pił sake wnikliwie przyglądał sie Yo-chin. Nie umknęło mu, że pierwszym pytaniem jakie zadała było: Czy ją nienawidzę? Potem zapytała o potencjalnie rannych żołnierzy. Widać głęboko to w niej siedziało. Zapewne dlatego sama nie przyznałaby się do tego.
Dziewczyna musiała nabrać powietrza w usta, ponieważ alkohol który posiadał był jednym z mocniejszych i palących. Wspólnie ustalili naglące szczegóły.
- Nie będę cie zatrzymywał.- powiedział nagle.
Zrozumiała. Kiwając głową pożegnała się i wyszła. Słysząc jej kroki na korytarzu Madara zacisnął dłoń na szkle. Popatrzył na miejsce gdzie przed chwilą siedziała Yo-chin. A więc znalazłem cię.

CZYTASZ
Duty first. Love second (1)
Fiksi PenggemarWszystko dzieje się w universum Naruto, a raczej wiele lat przed głównym bohaterem popularnego anime, czyli w erze Wielkich Wojen Ninja. Dziewięcioletnia Yo-chin z klanu Uzumaki poznaje młodszego brata Madary Uchiha- Tagato. Chłopak czuję do niej...