Rozdział 6

2.3K 111 37
                                    

— Ojcze chrzestny, jestem bezdomny!

Alexa zamrugała zaskoczona tym, co się właśnie wydarzyło. Po pierwsze, kim był ten chłopak, po drugie, czy z nim na pewno wszystko w porządku? Nikt normalny raczej nie skakałby z radości, gdyby nie miał dachu nad głową. Zerknęła na mężczyznę siedzącego przy biurku. Wpatrywał się w chłopaka wzrokiem, który nie wyrażał żadnych emocji. A przynajmniej tak jej się wydawało.

— Draco, jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś, to informuję cię, że nie jesteśmy sami w tym pomieszczeniu — powiedział spokojnie Snape. Blondyn rozejrzał się niespokojnie dookoła, a jego oczy zatrzymały się na siedzącej niedaleko dziewczynie. Zlustrował ją zaskoczonym wzrokiem, po czym spojrzał na czarnowłosego.

— Uhm... No tak. Przepraszam, wujku — wybąkał trochę zawstydzony. Tamten tylko machnął ręką i spojrzał na niego wyczekująco.

— Jak to się stało, że jesteś bezdomny? I dlaczego jesteś z tego faktu tak bardzo zadowolony?

Draco zaczął opowiadać. Głównie chodziło o to, że jego rodzice zostali wysłani przez „tego, którego imienia nie wolno wymawiać” na misję, chłopak zaś został tymczasowo wyrzucony z rodzinnej posiadłości, bo ten ktoś nie chciał, aby Draco mu przeszkadzał. To dobry temat dla prokuratury, zdecydowanie, pomyślała Alexa. Jak ktoś mógł wyrzucić go z jego własnego domu?

— I co, nie możesz po prostu gdzieś tego zgłosić? — spytała, nie rozumiejąc. — Przecież to jest niezgodne z prawem.

Obaj spojrzeli na nią tak, jakby zapomnieli o jej istnieniu.

— W świecie czarodziejów nie jest to takie proste — mruknął Snape. — A ta sytuacja jest inna niż wszystkie. I tak nie zrozumiesz.

Już miała coś odpowiedzieć na ten przytyk do jej inteligencji, ale postanowiła się zamknąć. Widocznie to była grubsza sprawa.

— Kontynuując. Czego ode mnie oczekujesz? — odezwał się czarnowłosy.

— Eee... Chciałem zapytać, czy nie znalazłbyś u siebie kawałka podłogi dla zbłąkanego wędrowca — bąknął. Na twarzy nauczyciela pojawił się ironiczny uśmieszek.

— Mamy początek sierpnia, Draco. Do świąt jeszcze daleko — prychnął. — Czytanie mugolskich książek jednak ci nie służy. Wracając do tematu, czy sądzisz, że odmówiłbym i kazałbym ci iść do diabła?

Blondyn chwilę się zamyślił, a potem pokręcił głową.

— No widzisz. Masz przy sobie swoje rzeczy? Czy może mam ci użyczyć moich własności?

— Oczywiście, że mam — mruknął urażonym tonem Draco i wyjął z kieszeni spodni coś malutkiego, co wyglądało na miniaturowy plecak. Wymamrotał jakąś formułkę, dzięki której chwilę później trzymał w ręce normalnej wielkości torbę. Alexa była zdziwiona tym, jak on to zrobił. Przecież nie da się... Ach, no tak. Magia. Zapomniała. Snape pokręcił tylko głową i wskazał chrześniakowi drzwi.

— Idź do mojego salonu. Znasz hasło. Ufam ci i mam nadzieję, że nie będziesz niczego dotykał w czasie mojej nieobecności. Zaraz do ciebie dołączę.

Draco kiwnął głową i skierował się w stronę wyjścia. W połowie drogi obejrzał się za siebie, zerknął na Alexę i chyba chciał się odezwać, ale potrząsnął tylko głową i wyszedł. Dziewczyna przez chwilę patrzyła w miejsce, gdzie przed chwilą stał chłopak, z zamyślenia wybudziło ją jednak chrząknięcie Snape’a. Odwróciła się w jego kierunku.

— Mam nadzieję, że nikomu o tym nie powiesz. W przeciwnym razie twój przyszły dom straci sto punktów — ostrzegł. — Na dzisiaj koniec. Trafisz do Nory? Albo poczekaj. Mgiełko! — zawołał cicho. Sekundę później na podłodze pojawiło się jedno z tych stworzonek, które dziewczyna widziała w kuchni.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz