Rozdział 9

2K 115 35
                                    

Do Nory Alexa wróciła w porze obiadowej. Dalej nie mogła uświadomić sobie, że właśnie została pełnoprawną uczennicą domu Slytherin. Zaczęła się jednak martwić, jak zareagują Harry, Hermiona, Ron i reszta. Wiedziała, że nie ufają nikomu, kto jest z tego domu. Po wyjściu z kominka natknęła się na tak zwaną „Złotą Trójcę", która kierowała się w stronę kuchni.

- Alex! Jak przydział? - spytała podekscytowana Hermiona. Dziewczyna spojrzała na przyjaciół niepewnie. Hermiona powinna spokojnie zareagować, ale chłopcy? Dobra, raz się żyje, pomyślała. Ale też raz umiera.

- Slytherin - wyrzuciła z siebie, wypuszczając powietrze. Jej współlokatorka uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mocno przyjaciółkę.

- Gratuluję!

- Skąd taka pozytywna reakcja? Podobno nie lubicie Ślizgonów - zdziwiła się Alexa.

- Och, nie dom świadczy o człowieku. - Hermiona machnęła ręką. - Większość Ślizgonów jest do kitu, ale lepiej nie wrzucać wszystkich do jednego kociołka. Ciebie zdążyliśmy już poznać i uważamy, że jesteś świetną osobą.

Alexa odwzajemniła jej uśmiech i zerknęła na chłopców. Obaj wyglądali tak, jakby ktoś poraził ich piorunem.

- Wszystko w porządku? - Zamachała im ręką przed oczami.

- Możesz powtórzyć? - wykrztusił Harry.

- Pytałam, czy wszystko w porządku.

- Nie, nie. To wcześniej. W jakim domu jesteś? - uściślił Ron.

- Slytherin - odparła dziewczyna, przeczuwając burzę. Oni jednak nic nie powiedzieli, co było jeszcze bardziej dziwne. Wymienili spojrzenia i ruszyli do kuchni bez słowa.

- Co się właśnie wydarzyło? - spytała Alexa, zerkając na Hermionę.

- Hm... Wydaje mi się, że muszą przetrawić tę informację. Wiesz, nie spodziewali się tego. Nie przejmuj się. - Uśmiechnęła się i zaciągnęła przyjaciółkę do kuchni. Tam siedzieli wszyscy obecni w tej chwili domownicy. Dziewczyna usiadła obok Hermiony i nabrała sobie trochę jedzenia.

- Alexandro, jak poszedł przydział? - odezwał się profesor Lupin, którego wcześniej nie zauważyła. Obok niego siedziała Dora Tonks. Tak naprawdę miała na imię Nimfadora, ale nie cierpiała tego imienia.

Wszyscy spojrzeli na Alexę z zaciekawieniem, oprócz Harry'ego i Rona, którzy wbili wzrok w swoje udka z kurczaka. Miała nadzieję, że reszta domowników nie odbierze tego podobnie.

- Slytherin - powiedziała, obserwując twarze osób dookoła. Wbrew jej obawom, nikt nie zaczął dziwnie się zachowywać. Wręcz przeciwnie, Ginny siedząca po jej drugiej stronie pisnęła i przytuliła mocno przyjaciółkę.

- Gratulacje, Alexa! Wreszcie będziemy mieć kogoś wśród uczniów domu Węża. Na pewno sobie tam poradzisz.

Reszta również wydawała się pozytywnie nastawiona. Bliźniacy nawet chcieli zrobić z dziewczyną interes polegający na przemycaniu co niektórych ich wynalazków do Slytherinu. Obiecała im, że spróbuje, ale nic nie mogła zagwarantować.

- Harry, Ron, nie cieszycie się? - spytała rudowłosa, patrząc na chłopaków.

- Ginny, czy oczekujesz, że będę skakać z radości? Byłem pewny, że przydzielą ją do Gryffindoru. Od zawsze nienawidzę Ślizgonów, a Snape'a i Malfoya w szczególności. A teraz nagle mam zacząć ich kochać? - spytał wyraźnie zły Harry.

- Nie mówię, że masz ich od razu kochać - mruknęła Alexa. Chociaż wyobrażenie ciebie i Draco nie jest takie złe. - Ale ja nie miałam większego wpływu na wybór tego dziwnego kapelusza. A on podobno się nie myli. Chciałabym tylko, żebyś dalej mnie traktował jak wcześniej i nie zwracał uwagi na przepaść między domami.

Przez chwilę patrzył na siostrę pustym wzrokiem, jakby wpadł w trans. Po kilku chwilach potrząsnął głową i uśmiechnął się blado.

- Nie oczekuj ode mnie cudów i tego, że będę zapraszać Malfoya na herbatki - powiedział. - Ale postaram się to zaakceptować. Nie chcę przez moją głupotę stracić siostry, którą dopiero co odzyskałem.

- No, ja tak samo. Sorki - dodał Ron.

Alexa pokręciła głową, ale przytuliła ich mocno. Pozostałą część dnia spędziła, ucząc się zasad quidditcha pod okiem Harry'ego. Nie było to aż takie trudne do zrozumienia, a w praktyce było o wiele prościej. Dowiedziała się, że każdy dom w Hogwarcie ma swoją drużynę quidditcha, ale zdecydowała, że nie będzie łapała się za wszystko naraz. Na razie musiała opanować tę kupę rzeczy, które ją ominęły, a później pomyśli o następnych. Może w przyszłym roku?

Na kolacji pojawili się dyrektor Dumbledore, profesor McGonagall i profesor Snape. Większość osób była pewna, że dyrektor ma jakąś wiadomość do przekazania, ale przez pół posiłku siedział cicho. Dopiero pod koniec wstał i zastukał w kieliszek. Wszyscy umilkli, wpatrując się w staruszka.

- Dziękuję. Po pierwsze, chciałbym pogratulować jeszcze raz pannie Potter przydziału do domu Salazara. Życzę jej samych sukcesów. Druga sprawa. Molly, czy znalazłabyś miejsce dla pewnej dziewczyny? Jutro zjawi się dwójka osób, która miała się zjawić dopiero przed początkiem roku, ale wynikły pewne komplikacje, przez co będą tu jutro. Jeśli to kłopot, to oczywiście, że nie musisz.

- Myślę, że nie będzie problemu, Albusie. Powiększymy pokój dziewczynek albo ewentualnie utworzy się nowy pokój - zapewniła kobieta - Czy możemy wiedzieć, co to za ludzie?

Dumbledore uśmiechnął się tylko tajemniczo.

- Dowiecie się jutro. Mogę tylko powiedzieć, że są interesujący. Dobrze. Myślę, że to już wszystko. Ma ktoś pytania?

Nikt się nie odezwał.

- Świetnie. To my się już będziemy zbierać. Ma ktoś ochotę na dropsa? Mam jagodowe, całkiem dobre.

Wyjął z opakowania dwa cukierki i włożył je do ust. Kilka minut później opuścił Norę przez kominek wraz z profesor McGonagall i Snape'em. Do końca dnia Alexa, Harry, Hermiona i Ron zastanawiali się, kim mogą być owi goście i po co tam przybędą.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz