Rozdział 80 - przedostatni

1K 65 112
                                    


**Jakiś czas przed wydarzeniami w Pokoju Życzeń**

– Co ty sobie wyobrażasz? - syknął oburzony Will, gdy Lucas wepchnął go do pierwszej napotkanej pustej sali. Krukon od razu po wejściu zamknął dokładnie drzwi i rozejrzał się. Po chwili zorientował się, że znajdują się w klasie transmutacji. Uznał, że McGonagall i tak była zajęta, więc nie musi się nią martwić. Miał czas na załatwienie swoich spraw.

– Słuchaj, nie dostałem informacji, że odcięli ci język, więc pewnie nadal go masz. Ufam, że potrafisz się nim posługiwać? - Will spojrzał na czarodzieja z irytacją, przywołując słowa Krukona z ich spotkania w celi. Lucas zmarszczył brwi w zastanowieniu, ale dobrze wiedział, że tamten zacytował jego wypowiedź.

– Wybacz, ale to było konieczne. Poszedłbyś ze mną z własnej woli?

– Tak. - odparł bez zastanowienia młodszy chłopak. - I tak już jestem tu wbrew mojej woli.

White uniósł brwi, słysząc te słowa.

– Przecież ja wcale cię nie zmuszałem. - zaprotestował, ale widząc wątpiący wzrok towarzysza, dodał – No dobra, może trochę.

Will westchnął cicho i podszedł bliżej drugiego chłopaka. Tamten spiął się, gdyż nie miał pojęcia, jakie były zamiary mugola. Obserwował go uważnie, trzymając w razie czego rękę w okolicach różdżki. Czarne oczy Coopera spoczęły na twarzy Krukona, dzięki czemu ten mógł zobaczyć odbijające się w nich wahanie.

Nie wiedział w tamtym momencie co konkretnie czuł. Lucas był dla niego dziwnym przypadkiem, którego nie mógł zrozumieć. Najpierw go porywa, później mu pomaga i przy okazji całuje go, następnie przez jakiś czas nie daje znaku życia, aby później najść go w szkole i przetransportować do Szkoły Magii. Nie miał pojęcia, czego ten chłopak od niego chce, po co on jest właściwie potrzebny.

– Czego ode mnie oczekujesz? - spytał prosto, wyrywając White'a z niezwykle pasjonującego zajęcia, jakim było kontemplowanie jego oczu. Drugi z chłopaków zamrugał, by zorientować się, o co chodzi.

– A czego mam oczekiwać? - wzruszył ramionami. - Może jedynie tego, żebyś nikomu nie mówił o magicznej społeczności.

– Dobrze wiesz, o co mi chodzi. A jeśli chodzi o to, to myślisz, że ktoś by mi uwierzył? - prychnął, marszcząc nos. Kichnął, odwracając się tyłem do rozmówcy. Miał nadzieję, że to jedynie wina kurzu, bo nie miał ochoty chorować w tamtym okresie.

– Kichasz jak dziewczyna. - stwierdził z rozbawieniem Lucas, a gdy napotkał jego wściekłe spojrzenie, roześmiał się. Dziwnym trafem, denerwowanie Willa sprawiało mu przyjemność i brakowało mu tego przez ostatni czas. W pewnym momencie sięgnął do kieszeni i wygrzebał z niej zapalniczkę. Dokładnie tę samą, którą mu zabrał jakieś trzy miesiące temu.

Cooper zerknął zdezorientowany na przedmiot w dłoni Krukona, ale po chwili uniósł kącik ust.

– To chyba twoje. - stwierdził White, obracając w palcach ten kawałek plastiku. Zamierzał mu ją oddać, ale jeszcze nie teraz. Gdy tamten wyciągnął rękę po swoją własność, trzepnął go lekko. - Gdzie? A mama nie uczyła, że trzeba ładnie podziękować osobie, która znalazła coś twojego?

– Owszem, uczyła. - przyznał mu rację, przewróciwszy oczami. - Ale jedna mała uwaga. Ty tego nie znalazłeś, a ukradłeś.

– To się wytnie. - machnął ręką czarodziej i westchnął, oddając młodszemu zapalniczkę. - Zresztą, nie powinieneś palić. To szkodzi zdrowiu.

William prychnął, chowając przedmiot do kieszeni. Co go obchodziło jego zdrowie? Zerknął w stronę drzwi, by znaleźć jakiś sposób na obejście czarów. Musiał znaleźć Matta i razem z nim jak najszybciej się ulotnić. Kątem oka zauważył, że Lucas spoważniał i oparł się plecami o ścianę. Wzrok miał nieobecny i utkwiony w jednym przypadkowym punkcie, jakby wpadł w trans. Will nie wiedział czy ma się odezwać, czy może jednak lepiej siedzieć cicho i poczekać. Postanowił ostatecznie podejść do niego. Zatrzymał się przy nim i pomachał mu ręką przed twarzą. Nie doczekawszy się żadnej reakcji, podniósł dłoń i dotknął nią policzek towarzysza. Poczuł pod palcami spięcie mięśni i myślał, że tamten się odsunie, ale nic takiego się nie stało. Przełknął ślinę, znajdując w sobie przypływ odwagi. Przybliżył się i pogłaskał skórę na policzku Krukona, zyskując tym samym jego uwagę. Nie miał pojęcia, dlaczego to wszystko robi. Dlaczego nie zażądał natychmiastowego wypuszczenia, dlaczego właśnie dotykał nie do końca znajomego chłopaka i dlaczego mu się to podoba? Stwierdził, że gdyby Alexa o tym usłyszała, chyba by go wyśmiała. Ona z pewnością miała normalnego faceta, który zapewne był jej rówieśnikiem, był inteligentny i tak dalej. Nie zauważył nawet, kiedy mimowolnie przygryzł dolną wargę w zamyśleniu. Miał właśnie coś powiedzieć, gdy nagle poczuł na swoich wargach usta Lucasa. Tym razem było to inne odczucie, niż w marcu. Wyczuł w tym pocałunku kilka różnych uczuć, ale nie był w stanie wyłapać ich wszystkich. Zdziwiło go to, że jednym z nich była tęsknota. Czyżby ten czarodziej za nim tęsknił? Wprawdzie powiedział mu to na korytarzu w szkole, ale wtedy sądził, że to tylko żart.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz