Rozdział 36

1.4K 89 60
                                    

Czas do soboty upłynął w zadziwiająco szybkim tempie. Charlie i Pansy na szczęście nie wchodziły już sobie w drogę, ale szlaban odrobić musiały. Cały środowy wieczór spędziły na szorowaniu toalet pod okiem woźnego Filcha. Alexandra miała nadzieję, że to je trochę otrzeźwi i nie będą już prowokować podobnych sytuacji. 

W czwartek i w piątek nie wydarzyło się nic godnego większej uwagi. No, może poza tym, że Draco i Blaise chodzili dziwnie struci, a Lucasa dziewczyna widywała coraz częściej, niby przypadkowo. Coś zaczęło jej nie pasować. Zwłaszcza że Draco przy każdej okazji mordował chłopaka wzrokiem. Alexa w końcu spytała Hermionę o Krukona, ale ona nie wiedziała o nim zbyt wiele. Powiedziała tylko, że jej znajomy z Ravenclawu wspominał, że Lucas ma nieciekawą przeszłość. Nie dowiedziała się jednak, co dokładnie się wydarzyło w jego poprzednich latach. Ślizgonka uznała, że taka wiadomość jest lepsza niż nic.

W piątek uczniowie mieli też następną lekcję Oklumencji. Każdemu szło coraz lepiej. Potem dziewczyna zastanawiała się, czy ta lekcja to nie był przypadkiem sen, ponieważ dostała pochwałę od Snape’a. Tak właściwie było to raczej coś w stylu „Mogło być gorzej”, ale w przypadku tego nauczyciela było to coś w rodzaju aprobaty. Harry jednak stracił kilkanaście punktów i po raz kolejny dowiedział się, że jest kretynem, podobnie zresztą jak Ron. Hermionę przemilczał, bo nie miał się zbytnio do czego przyczepić, a pochwalić jej oczywiście nie mógł. Chyba jednak opłacało się być w Slytherinie. Czasem. 

W sobotę Alexa obudziła się około godziny drugiej nad ranem i usłyszała jakiś trzask dochodzący z pokoju wspólnego. Normalnie nie byłoby tego słychać, ale pokój dziewczyn był jednym z położonych bliżej, więc coś można było zarejestrować. Dziewczyna wyszła w piżamie z pokoju, uważając, aby nie obudzić współlokatorek i poszła zobaczyć, co się stało. Na miejscu nie zastała nikogo, lecz na dywanie przy kominku leżała rozbita i dość sporych rozmiarów figurka. Rzuciła szybko zaklęcie naprawiające i postanowiła sprawdzić, czy ktoś był na zewnątrz. Gdy wyszła na korytarz, mignęły jej krótkie blond włosy znikające za rogiem. Wydawało jej się, że to Draco i zaczęła zastanawiać się, gdzie chłopak mógł iść o tej porze. Ślizgonka rzuciła na siebie zaklęcie wyciszające i ruszyła śladem Draco. Dogoniła go przy wyjściu z lochów.

— Draco, co ty robisz? — spytała. On odwrócił się natychmiastowo i spojrzał na przyjaciółkę zdziwiony. Zaraz potem jednak położył palec na ustach, aby była cicho i kiwnął głową w jakimś kierunku. Zauważyła tam Lucasa, który zachowywał się dość dziwnie. Rozglądał się wokół, jakby czegoś szukał.

— Jeśli nie zamierzasz wracać do pokoju, to chociaż bądź cicho — mruknął Draco, nie spuszczając wzroku z obserwowanego Krukona.

Alexandra przytaknęła ruchem głowy. White wspiął się schodami na parter, a Ślizgoni po cichu ruszyli za nim. Zbliżał się do drzwi wyjściowych. Brązowowłosą zastanowiło, gdzie on chce iść tak wcześnie rano. Pomijając to, że nie wolno było im wychodzić z zamku w czasie ciszy nocnej. Założył kaptur na głowę, już miał chwytać za gałkę drzwi, kiedy niespodziewanie Draco wyszedł z cienia i skierował się w jego stronę. Chcąc nie chcąc, dziewczyna poszła jego śladem.

— White, czy ja ci nie mówiłem, że masz się nie zbliżać w pobliże lochów bez wyraźnej przyczyny? Wieża Ravenclawu jest kilka pięter wyżej.

Szatyn wzdrygnął się i odwrócił się twarzą do Ślizgonów. Jednak dalej trzymał dłoń na gałce, jakby miał zamiar oślepić ich jakimś zaklęciem, a później uciec. Spojrzał bez jakichś wyraźniejszych emocji na Draco, a później uśmiechnął się lekko do panny Potter.

— Owszem. Ale aktualnie nie jestem w lochach, więc o co się czepiasz? Przy okazji również pozwolę sobie zapytać, co wy robicie o tej porze poza łóżkiem?

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz