Rozdział 38

1.2K 85 62
                                    

Głośny huk upadających ciał. Ciche jęki.

Alexa podniosła się z podłogi, na którą upadła i rozejrzała się wokół, by określić, gdzie przeniósł ich świstoklik.

Znajdowali się w jakimś pomieszczeniu, które wyglądało na salon. Na podłodze leżał szary dywan, niedaleko stała kanapa, na którą upadł Ron, a na ścianie wisiał tylko jeden obraz. Alexandrze wydało się, że kobieta namalowana na płótnie mrugnęła do niej. Jeszcze się nie przyzwyczaiła, że czarodziejskie obrazy mogą mówić i się ruszać. Blisko kanapy stał mały drewniany stolik, a przy ścianie ustawionych było kilka szafek z różnymi książkami. Wyglądało na to, że wylądowali w czyimś domu.

— Żyjecie? — spytała, szukając wzrokiem reszty.

— Tak — stęknął Ron, podnosząc się z kanapy. — Ale jestem głodny.

Aha, świetnie. Jego koleżanka została zaatakowana, może w tej chwili nie żyć, a on myśli o jedzeniu, pomyślała Alexa z irytacją.

— Jesteś niepoważny, Ron. W takiej chwili myślisz o jedzeniu? — Hermiona najwidoczniej podzielała zdanie przyjaciółki.

Wszyscy już dźwignęli się do pionu i rozejrzeli się dookoła.

— Gdzie jesteśmy? — spytał Harry. — I skąd miałaś ten świstoklik?

Alexa zastanowiła się, czy powiedzieć bratu półprawdę czy jednak całą prawdę. No cóż, najwyżej się wścieknie.

— Świstoklik mam od profesora Snape'a. I nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy.

Ku zdziwieniu dziewczyny chłopak kiwnął głową.

— W porządku — odparł spokojnie.

— W porządku? — wtrącił z niedowierzaniem Ron. — Nic nie jest w porządku, Harry! Luna się tam wykrwawia, my jesteśmy w jakimś podejrzanym miejscu, twoja siostra ci mówi, że ma świstoklik od Snape'a, a jedyna twoja reakcja to „w porządku”?

— Jestem tego samego zdania, co Ron. — dołączył się James, podchodząc bliżej. — Skąd wiecie, że to nie jest pułapka?

— Profesor Snape nie zrobiłby czegoś takiego — odezwała się z przekonaniem Hermiona. — Dyrektor mu ufa.

— Dyrektor mu ufa — przedrzeźnił ją Ron. — Dumbledore też może się pomylić. Harry, co tak milczysz?

Faktycznie, chłopak stał w miejscu, patrząc dziwnym wzrokiem w ścianę, jak gdyby było tam coś niespotykanego. Spojrzał na resztę wyrwany z rozmyślań.

— Hę? O co chodzi?

Rudy wyłożył mu wszystkie żale, jakie miał do nauczyciela Eliksirów.

— Ron, wydaje mi się, że przesadzasz w tej chwili — stwierdził Gryfon, ale po chwili dostrzegł wściekłą minę przyjaciela, więc dodał:

— Poczekaj. Nie mówię, że nagle zacząłem go wielbić i tak dalej. Po prostu uważam, że to lekka paranoja z twojej strony. Pomógł nam dostać się w bezpieczne miejsce, zamiast pozwolić nam zostać w Hogsmeade.

— Harry, w końcu zmądrzałeś — odezwał się Neville, który do tej chwili tylko obserwował tę całą wymianę zdań. — Ale chciałbym przypomnieć, że Luna się tam wykrwawia. I reszta też jest w niebezpieczeństwie.

To była niestety prawda i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Alexandra miała tylko nadzieję, że Luna wyjdzie z tego i że ktoś jej pomoże. Ona była zbyt niewinna, by umrzeć. Szkoda tylko, że zwykle to niewinni giną w takich sytuacjach.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz