Minęły już dwa dni od czasu, kiedy profesor Snape magicznie się rozpłynął. Większość uczniów była bardziej niż zadowolona z tego powodu. Z jednej strony Alexa się im nie dziwiła. Mogli w końcu trochę odetchnąć od Snape'a i eliksirów. A ona mogła znaleźć trochę czasu na przejrzenie tej tajemniczej książki. Tak naprawdę taką możliwość miała tylko późnym wieczorem, gdy obie jej współlokatorki już spały. W ciągu dnia zwykle Charlie i Blaise spotykali się gdzieś we dwoje, ale za to Alexa spędzała czas z Draco i Millie. Tak czy siak, nigdy nie była sama. Niestety, wycieczka do Hogsmeade została odwołana z niewyjaśnionych powodów. Trochę szkoda, bo dziewczyna chciała zobaczyć na własne oczy te wszystkie miejsca z opowieści przyjaciół. Pocieszyła ją jednak myśl, że w tym roku na pewno zdarzy się jeszcze taka okazja.
Siedziała właśnie w pokoju, wertując podręcznik Księcia i szukając czegoś, co pomogłoby jej ustalić tożsamość właściciela. Dotychczas zauważyła, że przy przepisach widniały dopiski, które zmieniały instrukcję wykonania danego eliksiru. Oprócz nich były też różne zaklęcia. W kilku miejscach zauważyła również napis „L.E.” Czyżby to były jakieś inicjały? A może to był właśnie właściciel tej książki? Usiłowała sobie przypomnieć, czy znała kogoś o tych inicjałach, ale nic jej nie przychodziło do głowy. W dodatku nie miała pojęcia, czy to kobieta, czy może jednak mężczyzna.
— Alex! — usłyszała głos nad sobą. Zatrzasnęła szybko podręcznik i podniosła głowę. Za nią stała Millicenta, która przypatrywała się dziewczynie z rozbawieniem.
— Millie, weź mnie tak nie strasz! — jęknęła. — Co się stało?
— Wybacz — odparła, ale dalej się uśmiechała. — Uczysz się na eliksiry? Przecież aktualnie Snape'a nie ma. I nie wiemy, jak długo go nie będzie. Dla twojego brata to jak wakacje.
— Tak jakby. Ale już skończyłam — mruknęła Alexa i schowała szybko książkę do torby. Brunetka zmrużyła oczy, przypatrując się uważnie przyjaciółce, ale po chwili kiwnęła głową.
— Mogłabyś zajrzeć do skrzydła szpitalnego i poprosić panią Pomfrey o eliksir przeciwbólowy? — poprosiła. — Poszłabym sama, ale ja i szpital się nie lubimy. Zrobiłabyś to dla mnie?
— Jasne — westchnęła brązowowłosa i wstała z krzesła. — Zaraz wracam.
Uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową, a Alexa wyszła z pokoju. W pokoju wspólnym było tylko kilka osób, bo większość korzystała z ładnej pogody, a drużyna quidditcha miała trening. Niedługo mieli zagrać pierwszy mecz z Gryffindorem. Szczerze mówiąc, była ciekawa, kto wygra. Jeśli Gryffindor, wtedy Harry i Ron będą przez tydzień się tym szczycić, a Draco i Snape będą nieprzyjemni. A w przypadku wygranej domu Węża, Draco i reszta będą się czuli jak królowie świata, a Gryfoni będą nie do wytrzymania. Tak źle i tak niedobrze.
Po kilkunastu minutach Alexa dotarła do celu. W środku powitała ją cisza. Nikogo nie było w zasięgu wzroku.
— Pani Pomfrey? — zawołała, a chwilę później zza drzwi na tyłach skrzydła szpitalnego wyszła wspomniana kobieta. Wydawała się być zaskoczona widokiem Ślizgonki.
— Panna Potter? Coś się stało?
Wyglądała tak, jakby obecność dziewczyny nie była jej w tej chwili na rękę.
— Moja przyjaciółka prosiła o eliksir przeciwbólowy. Wie pani, okres i te sprawy.
Kobieta kiwnęła głową i poprosiła, aby dziewczyna chwilę zaczekała, a potem zniknęła w swoim gabinecie. Alexa postanowiła skorzystać z chwilowej nieobecności pielęgniarki i podeszła do tylnych drzwi. Nacisnęła cicho klamkę, modląc się, żeby pani Pomfrey szybko nie wróciła. Drzwi ustąpiły bezgłośnie. W środku pomieszczenie wyglądało jak zwykła sala szpitalna, pomijając fakt, że stało tam tylko jedno łóżko, dodatkowo zasłonięte parawanem. Wiedziała, że nie powinna tam iść, ale ciekawość przerosła rozsądek. Podeszła bliżej i delikatnie rozsunęła zasłonę parawanu, a potem o mało co nie krzyknęła.
Na łóżku leżała ostatnia osoba, której by się tam spodziewała. Był to profesor Snape. Jednak w tamtej chwili w niewielkim stopniu przypominał siebie. Prawie całe ciało miał poznaczone bliznami i ranami. Był bez koszulki i pewnie zabiłby swoją uczennicę, gdyby się dowiedział, że widziała go w takim stanie, ale wtedy niewiele ją to obchodziło. Po głowie chodziło jej tylko pytanie, co się z nim stało. Twarz miał nieco wykrzywioną w grymasie bólu. Dziewczyna dziękowała Bogu, że aktualnie spał. Czuła, że nie znalazłaby dostatecznego usprawiedliwienia na swoją obecność przy jego łóżku. W pewnym momencie poruszył się lekko i coś wymamrotał. Brązowowłosa wstrzymała oddech, ale na szczęście mężczyzna się nie obudził.
— Panno Potter! — usłyszała oburzony głos szkolnej pielęgniarki. Alexa odwróciła się natychmiastowo w stronę drzwi. Stała tam z fiolką eliksiru w ręce i wyglądała na więcej niż niezadowoloną.
— Pani Pomfrey, ja... — zaczęła, ale kobieta szybko jej przerwała.
— Mam nadzieję, że masz dobrą wymówkę. — Założyła ręce na piersi. — Bo w tej chwili powinnam zaprowadzić cię do dyrektora. Tutaj wstęp jest surowo zabroniony.
— Ja... Martwiłam się o profesora — odparła, starając się brzmieć smutno. Liczyła na to, że kobieta się nabierze. Chociaż w gruncie rzeczy jej troska też była prawdą. — Długo go nie było i zastanawialiśmy się, co się stało. W końcu jest naszym opiekunem.
Spojrzenie pielęgniarki złagodniało i kobieta westchnęła.
— No dobrze. Ale musisz obiecać, że nikt się nie dowie, że tu byłaś i co widziałaś — zastrzegła.
— Oczywiście. A... Czy z profesorem Snape'em będzie wszystko dobrze? — Zerknęła jeszcze raz na śpiącego mężczyznę. Kobieta również spojrzała w jego stronę i ponownie westchnęła cicho.
— Nie martw się. Już niedługo będzie latał po korytarzach i odejmował punkty. To silny facet. — zapewniła, uśmiechając się lekko. — Ale teraz zmykaj już. Tu masz eliksir, jeśli faktycznie po niego przyszłaś, a nie w celu szpiegowania.
— Co? Aaa, no tak. Ten eliksir to prawda. Millicenta mnie wysłała. Dziękuję — zabrała fiolkę i wyszłam ze skrzydła szpitalnego. Przez całą drogę do lochów rozmyślała nad tamtą sytuacją. Gdzie on się doprowadził do takiego stanu? Miała tylko nadzieję, że pani Pomfrey nie powiadomi dyrektora, albo profesora Snape'a o jej nielegalnej wizycie.
Gdy wróciła do pokoju, znajdowały się w nim Charlie i Millie. Koty drzemały na łóżkach moim i brunetki. Blondynka leżała rozłożona na swoim łóżku.
— Co ci jest, Charlie? — spytała Alexa, podając drugiej Ślizgonce eliksir.
— Nie mam chęci do życia — mruknęła z zamkniętymi oczami. Alexa usiadła obok niej i zerknęła na rozbawioną Millie.
— Pokłóciła się trochę z Zabinim — wyjaśniła. — Chociaż „trochę” to chyba mało powiedziane. Słychać ich było w całym pokoju wspólnym. Nie mam pojęcia, o co poszło.
— Ach, czyli kłopoty w raju? — Alexa spojrzała na Charlie, która sprawiała wrażenie, jakby nie chciała ich słuchać.
— Dajcie mi spokój — westchnęła i zakryła twarz poduszką.
— Stawiam dziesięć galeonów, że już jutro będą normalnie ze sobą gadać — stwierdziła z przekonaniem Millie.
Panna Prince chyba miała powoli dość swoich przyjaciółek, bo podniosła się z łóżka i wyszła, trzaskając drzwiami. Dziewczyny spojrzały po sobie, a potem zaczęły się głośno śmiać.
![](https://img.wattpad.com/cover/201926770-288-k679886.jpg)
CZYTASZ
Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)
FanfictionOkładka została wykonana przez @zgnilylisc z grupy felix_populus ❤️ Każdy zna historię Harry'ego Pottera, wielkiej gwiazdy, "Wybrańca", od którego podobno zależy los świata czarodziejskiego. Jednak nikt nie wie, że nie jest jedynym Potterem, który p...