Rozdział 41

1.2K 87 24
                                    

— Alex, tak naprawdę White to syn Czarnego Pana. Albo, jak wolisz, Sama-Wiesz-Kogo. 

Dziewczyna spojrzała na blondyna jeszcze bardziej zaskoczona niż wcześniej. Nie była pewna, czy tym razem chłopak mówi prawdę, czy to może kolejny kiepski żart. Zerknęła na twarze reszty przyjaciół. Millie i Charlie wymieniły zdziwione spojrzenia, a Blaise patrzył tępo w stół.

— A... — zawahała się przed zadaniem pytania.

— Nie pytaj mnie, kim jest jego matka, bo nie mam pojęcia — ubiegł ją Malfoy. — A tak naprawdę wcale mnie to nie interesuje. 

— Tak naprawdę chciałam zapytać, czemu jest w Ravenclawie, a nie w Slytherinie — mruknęła.

— Może Tiara Przydziału nie wiedziała o tym. Podobno ona nigdy się nie myli — wzruszył ramionami i nalał sobie soku do szklanki. — Poza tym nazwisko nie świadczy o domu, do którego zostajesz przydzielona. Popatrz na siebie przykładowo. Prawie wszyscy z twojej rodziny prawdopodobnie byli w Gryffindorze. A ty trafiłaś do Slytherinu.

Chcąc nie chcąc, musiała mu przyznać rację. Zaraz po Draco wtrącił się Blaise.

— Weźmy jeszcze tego Blacka, co trzymał się z twoim ojcem. Cała rodzina w Slytherinie, a on w Gryffindorze. Więc widzisz, White nie jest pierwszy i na pewno nie będzie ostatni.

Alexandra kiwnęła głową na znak zrozumienia i zerknęła na stół nauczycielski. Została przy nim zaledwie garstka profesorów, również uczniowie powoli zaczęli opuszczać pomieszczenie. Ślizgoni też postanowili już wrócić do dormitorium. W drzwiach minęli się z Harrym, Hermioną i Ronem.

— Wszystko okej, Potter? — spytał Draco, zwracając się do chłopaka. Harry skrzywił się lekko na jego widok, ale kiwnął głową.

— Nic mi nie jest, Malfoy. Dzięki za troskę.

— Och, to nie troska. Po prostu nudno byłoby w Hogwarcie bez ciebie. Jakby nie patrzeć, to ty nam dostarczasz rozrywki co roku — uśmiechnął się złośliwie blondyn. Okularnik zacisnął pięści, ale Hermiona położyła mu rękę na ramieniu w uspokajającym geście i spojrzała karcącym wzrokiem na swojego chłopaka.

— Draco, przestań. 

— On ma rację — mruknął Harry, a cała siódemka spojrzała na niego ze zdumieniem.

— Stary, o co ci chodzi? — zmarszczył brwi Ron.

— Oni tam byli po mnie. To chyba jasne — wyjaśnił. — Gdybym nie uciekał jak tchórz, tylko stanął z nimi twarzą w twarz...

Nie no, on teraz robi z siebie idiotę, tak?

— Potter, nie wmawiaj sobie, że dałbyś radę pokonać Lestrange czy Malfoya — prychnęła Millie. — Zginąłbyś w kilku pierwszych minutach i tyle byłoby z ciebie pożytku.

Chłopak z blizną na czole spojrzał na nią z wyrzutem.

— Nie odzywaj się, Bulstrode, okej? 

— Zachowujesz się tak, jakbyś był nie wiadomo kim — skwitowała i odwróciła się w kierunku lochów. — Poczekam na was w pokoju wspólnym — poinformowała resztę i odeszła. 

Alexa spojrzała na Harry'ego, który tylko wzruszył ramionami i poszedł w stronę schodów.
Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco i pobiegła za nim, wołając jego imię. Ron również ruszył jego śladem.

Ślizgoni wymienili spojrzenia i wrócili do dormitorium. Tam czekała już na nich Millie, która siedziała na kanapie. Alexa usadowiła się obok niej, a po jej drugiej stronie rozsiadł się Draco. Patrzył na nią przez chwilę dziwnym wzrokiem, jakby oceniającym.

— No co? — uniosła brew. — Coś nie tak?

— Nie, nic. Wszystko ok — wymamrotał i pokręcił głową, odwracając wzrok.

Dziewczyna westchnęła cicho. Marzyła o tym, żeby ten szalony dzień już się skończył. Do szczęścia brakowało jej w tej chwili tylko ciepłego łóżka, gorącej czekolady i jakichś ciasteczek. No i dobrej książki. To musiało jednak trochę poczekać.

W tej chwili natomiast nikt się nie odzywał, każdy siedział pogrążony w rozmyślaniach.

— Alex? — odezwała się nagle Charlie. Druga dziewczyna wychyliła się nad ramieniem blondyna i spojrzała pytająco na przyjaciółkę.

— Odzyskałaś tę książkę? No, wiesz, Księcia Półkrwi, czy jakoś tak.

Draco i Blaise zerknęli na nie z zaciekawieniem. 

— Właśnie też miałam o to pytać — dodała Millicenta. 

— No właśnie nie — skrzywiła się. — Snape powiedział, że odda ten podręcznik właścicielowi.

Draco zaśmiał się cicho z bliżej nieokreślonego powodu. Alexa spytała, o co mu chodzi, ale ten tylko machnął ręką. Znowu tajemnice, serio?

Powoli miała tego dość. Najpierw dowiaduje się, że jest coś takiego jak magia i w dodatku jest czarownicą, jej brat okazuje się być nadzieją czarodziejskiego świata, a jej rodziców zabił jakiś szurnięty czarnoksiężnik. Potem zaczyna się uczyć w szkole magii, jej rodzice dziwnym trafem wracają do żywych i ktoś napada na uczniów w Hogsmeade. Czy naprawdę nie mogło być spokojnie?

— Wiecie co? — stwierdziła w końcu. — Mam w nosie ten cały podręcznik, mam gdzieś tego całego księcia, mam gdzieś Snape'a. Idę spać.

Alexa podniosła się z miejsca, nie zważając na zdziwione spojrzenia przyjaciół i ruszyła do pokoju.

Rano obudziła ją Charlie, szarpiąc za ramię. Dziewczyna przypomniała jej, że nie trzeba w weekendy chodzić na wszystkie posiłki, ale blondynka odparła, że jeśli pójdą, to może się dowiedzą czegoś nowego. Oświadczyła również, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia i nie ma mowy, żeby Alexa się z niego urwała. Brązowowłosa z niechęcią wykonała poranną toaletę i pozwoliła blondynce zaciągnąć się do Wielkiej Sali. Po drodze zgarnęły jeszcze chłopaków i Millie.

Podczas posiłku dyrektor jednak ani razu nie zabrał głosu. Przez całe śniadanie rozmawiał o czymś przyciszonym głosem z profesor McGonagall i profesorem Snape'em. W pewnym momencie ich wzrok powędrował w kierunku stołu Gryffindoru, a potem Slytherinu. Alexa odwróciła wzrok i podparła głowę dłonią.

— Przepraszam — usłyszała dziewczęcy głos za sobą. Spojrzała do tyłu i zobaczyła stojącą za nią blondynkę z Ravenclawu. — Jesteś Alexa, tak?

— Tak. A o co chodzi? — Ślizgonka zlustrowała ją wzrokiem. Wyglądem przypominała prefekt naczelną Ravenclawu, więc prawdopodobnie dziewczyny były spokrewnione.

— Yhm... Jestem Cassandra CookieMilk — wyjaśniła niepewnie Krukonka. — Jestem dziewczyną Rona Weasleya i właśnie go szukam. Ty jesteś siostrą Harry'ego Pottera, a Ron się z nim przyjaźni, więc pomyślałam, że możesz coś wiedzieć.

— A nie ma go przy sto... — Alexa rzuciła wzrokiem na stół Gryffindoru. Nie było całej Złotej Trójcy, a to było lekko podejrzane. — Okej. Może jeszcze śpi. Albo siedzi u siostry w skrzydle szpitalnym.

Tak naprawdę to było jeszcze bardziej dziwne, biorąc pod uwagę fakt wielkiego apetytu Rona. Dziewczyna jednak kiwnęła głową, podziękowała i odeszła.

Alexa nie mogła jednak zaznać ani chwili spokoju, bo chwilę później w jej misce z płatkami wylądowała sowa. Ślizgonka skrzywiła się, gdy ptak zatrzepotał skrzydłami, by oczyścić się z mleka. Odebrała od niego kopertę z listem, a ten kilka sekund później odleciał. Dziewczyna wyjęła list z koperty. Okazało się, że to kolejna wiadomość od jej przybranej rodziny. Tym razem dołączył również pan Carter. Napisał, że życzy sukcesów w Hogwarcie i prosił, żeby Alexa wysłała mu jakieś czarodziejskie słodycze. Sophie opowiedziała natomiast o jakiejś nowej koleżance z klasy i nowym nauczycielu. No i przede wszystkim cała rodzina chciała wiedzieć, jak jej idzie nauka i czy wydarzyło się coś ciekawego.

Brązowowłosa włożyła list z powrotem do koperty i wstała, bo zauważyła, że reszta też skończyła jeść. Wszyscy wyszli z Wielkiej Sali i skierowali się do skrzydła szpitalnego.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz