Rozdział 52

1.1K 79 56
                                    

Następnego dnia obudziło ich głośne pukanie do drzwi pokoju Ginny. Tej nocy Alexa akurat miała problemy ze snem, więc natychmiast się obudziła. Zerknęła na łóżka pozostałych dziewczyn i zarejestrowała, że śpią one jak zabite. Dobra, może to nie było najlepsze porównanie w czasach wojny. 

Wyplątała się z kołdry i wstała z łóżka. Ten ktoś musiał być bardzo niecierpliwy, bo pukanie rozległo się ponownie i było intensywniejsze.

— No przecież idę! — zawołała zirytowana, zbliżając się do drzwi. Chwyciła za klamkę, żeby je otworzyć. Po drugiej stronie stał Snape. Jeszcze jego tu brakowało.

— Już myślałem, że będę tu stał wieki — odezwał się niezadowolony.

— Nie wiem jak pan, ale normalni ludzie o tej porze śpią — odparła, wychodząc na korytarz, by nie obudzić dziewczyn.

— A wiesz, która właściwie jest godzina? — spytał i nie czekając na odpowiedź, dodał: — Dziesiąta rano.

— Przecież to środek nocy — wymamrotała, ale potem potrząsnęła głową i zapytała, o co chodzi. Musiał być jakiś powód jego przyjścia, miała nadzieję, że racjonalny. Nie miała ochoty stać, Bóg wie ile, na korytarzu. W dodatku podłoga była zimna, a ona była boso. 

— Jest Granger? I moja, pożal się Merlinie, bratanica?

— Są. Ale, jak już mówiłam, aktualnie śpią.     Powie pan w końcu, o co się rozchodzi? — oparła się plecami o ścianę. Było jej zimno i jej jedynym marzeniem w tej chwili było to, aby znaleźć się z powrotem w swoim łóżku.

— W takim razie długo sobie nie pośpią — stwierdził mężczyzna i otworzył drzwi. — Granger, Prince, wstawać!

— Halo, halo, ale pan sobie na za dużo pozwala. — Alexa ruszyła za nim coraz bardziej zła.

Pukał z samego rana do ich pokoju, miał do niej wyrzuty, że musiał czekać, a teraz właził sobie do środka bez pytania. Już drugi raz od wakacji. Co on sobie myślał?

Hermiona usiadła na łóżku, jeszcze nie do końca wybudzona ze snu. Zamrugała i rozejrzała się po pokoju, aż w końcu jej wzrok dotarł do mężczyzny. Przetarła oczy zdziwiona i ponownie spojrzała na niego, by upewnić się, że dobrze widzi.

— Co pan tu robi? — odezwała się po krótkiej chwili.

— Stoję — odparł złośliwie, ale zaraz potem spoważniał. — Macie dziesięć minut na doprowadzenie się do porządku i widzę was na dole przy kominku. Jesteście potrzebne w Hogwarcie. Chodzi mi o ciebie, Potter i Prince.

— Hę? — wykrztusiła Charlie, która od kilku minut przysłuchiwała się wypowiedzi swojego wujka. 

— Elokwencja godna podziwu — prychnął mistrz eliksirów. — A właśnie... Granger, musisz zdobyć pelerynę—niewidkę od Pottera. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, masz ją mieć.

Szatynka kiwnęła głową na znak zrozumienia i zaczęła wstawać.

— A powiesz nam chociaż, po co mamy iść do Hogwartu? Są święta — przypomniała blondynka, dalej zakopana w pościeli.

— Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie pytaj, bo i tak się nie dowiesz w tym momencie.

— Czy może się pan łaskawie zamknąć? 

Wszyscy odwrócili głowy w kierunku, z którego dobiegał głos. Należał on do Ginny, która dalej miała zamknięte oczy. Na jej twarzy widniał grymas niechęci.

— Weasley, czy ty zdajesz sobie sprawę, do kogo mówisz? — zwrócił się do niej Snape. 

— Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Ale, o ile dobrze pamiętam, to jest pan w moim pokoju i to ja tutaj rządzę. A pan tu wtargnął bez pozwolenia, więc fajnie by było, gdyby pan wyszedł albo chociaż się zamknął.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz