– Wreszcie jesteście. - Blaise z ulgą zarejestrował pojawienie się w Pokoju Wspólnym Slytherinu Charlie i Alexandry. Mulat siedział na kanapie wraz z Millie, której na kolanach siedział kot. Zwierzak łypał na niego ostrzegawczo wzrokiem, a chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru się mu naprzykrzać. Brunetka tylko przewróciła oczami na tę sytuację i postanowiła skupić się na podręczniku do eliksirów. Jednakże, gdy zauważyła wejście dziewczyn, pomachała do nich, nie chcąc zrzucać pupila na podłogę.
– My też się cieszymy. - odparła Charlie podchodząc do Blaise'a i całując go w policzek. - A gdzie nasz szanowny Pan Malfoy? Dalej przeżywa depresję?
– To nie jest zabawne. - skarciła ją Alexa. - Przecież on z pewnością cierpi po stracie matki.
Blondynka rozsiadła się na podłokietniku kanapy obok swojego chłopaka i spojrzała na pannę Potter. Owszem, współczuła przyjacielowi, ale według niej nie powinien demonstrować swojej niedoli każdemu w okolicy.
– Po pierwsze, jego matka prawdopodobnie jeszcze żyje. Po drugie, to jest wojna. Ludzie umierają, Alex. - wzruszyła ramionami. Nie chciała dalej ciągnąć tej dyskusji.
Od strony dormitorium dziewcząt rozległ się głośny wrzask jakiejś dziewczyny. Wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu odwrócili głowy w tamtym kierunku i wymienili spojrzenia. Chwilę później do środka weszły dwie dziewczyny, które wrzeszczały na siebie. Jedną z nich była Pansy, natomiast druga była jedną z siódmoklasistek.
– Czy ty jesteś normalna? - warknęła ta druga, trzymając się za włosy. Połowa jej fryzury była wycięta i znajdowała się w dłoni Pansy. - Voodoo będziesz praktykować?
– Złotko, nie potrzebowałabym do tego twoich włosów. No, przynajmniej nie aż takiej ilości.- uśmiechnęła się słodko. - To jest zemsta.
– Dziewczyny, czy wy oszalałyście? - podeszła do nich Victoria, prefektka domu węża. - Takie rzeczy robiło się w dzieciństwie lub najwyżej na pierwszym roku. A wy jesteście na szóstym i siódmym. Pansy, czy tak się powinna zachowywać porządna czystokrwista czarownica, za jaką chcesz uchodzić? Bo mnie się zdaje, że raczej nie.
Większość obecnych osób skakało wzrokiem między Pansy i, jak się później okazało, Amelie a Victorią. Wiedzieli, że dziewczyna miała rację i takie zachowanie było strasznie dziecinne.
– Panna Brayleigh ma stuprocentową rację. - niespodziewanie rozległ się męski głos. O drzwi opierał się Profesor Snape. Oczywiście jak zawsze nie ogłosił swojego przybycia, ale nikt się przecież tego nie spodziewał. - Slytherin piętnaście punktów. I lepiej zaprzestańcie takich cyrków, jeśli nie chcecie żeby Gryfoni zdobyli puchar domów w tym roku.
Chociaż pewnie tak będzie – dodał sobie w myślach. - Jak co roku w ciągu ostatnich 5 lat.
Pansy Parkinson zacisnęła pięści i wycofała się do dormitorium.
– Nie macie nic innego do roboty? - spytał Blaise w kierunku gapiów. Spojrzeli po sobie, ale wrócili do swoich zajęć, chociaż niechętnie.
– Dodaję 10 punktów dla Slytherinu za odpowiednią reakcję prefekta. - odezwał się ponownie Severus. - Panno Wayland, przyjdź później do mojego gabinetu to dam ci eliksir na te włosy. I nie zaczynaj, że nie pokażesz się w takim stanie na korytarzach, bo ufam, że doskonale znasz zaklęcie Kameleona.
– Dobrze, Panie Profesorze. - mruknęła Amelie i wróciła wraz z jedną z koleżanek do dormitorium. Mężczyzna zaś przeniósł wzrok na naszych bohaterów, którzy przez ten czas zeszli na dalszy plan. Mowa oczywiście o Alexandrze, Zabinim, Charlie i Millicencie.
– Szukam Malfoya. - poinformował krótko. Blaise prychnął cicho.
– No to tutaj Pan go nie znajdzie. Z samego rana gdzieś wyszedł i dotąd nie wrócił. Ale raczej nikt go nie porwał, spokojna głowa.
– Szukał mnie ktoś?
Cała piątka odwróciła głowy w kierunku drzwi, gdzie stał wspomniany już Draco Malfoy. Wyglądał zdecydowanie lepiej od momentu kiedy Alexa i Charlie widziały go ostatni raz. A na jego twarzy widniał lekki uśmiech. Pod jego oczami co prawda widniały jeszcze ślady nieprzespanych nocy, ale nie było już tak źle. Musiało się stać coś co poprawiło mu humor.
– No, w końcu wróciłeś do życia. - stwierdził zadowolony Blaise. Draco tylko przewrócił oczami i zwrócił się do Snape'a.
– Wujku, chciałeś coś ode mnie?
– Teoretycznie tak, ale skoro jesteś cały w skowronkach, to najwyraźniej już wiesz. Nie muszę się powtarzać.
– Jeśli to dotyczy mojej matki, to już wiem. - skinął głową. Wydawał się szczęśliwy, więc widocznie sytuacja jego mamy była uratowana. - A teraz przepraszam was bardzo, ale niedługo spotykam się z Hermioną.
Mówiąc to, ruszył do męskiego dormitorium. Czyli chyba wszystko wróciło do normy.
Draco Malfoy w istocie był według siebie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Kilka godzin temu dostał list od ojca, z którego dowiedział się, że Voldemort zrezygnował z ukarania jego matki. Co prawda karę będzie musiał przyjąć ktoś inny, ale nie było to dla niego ważne w tej chwili. W takim dobrym nastroju godzinę później wyszedł z lochów kierując się na spotkanie z Granger.
Następnego dnia Potter, Zabini, Prince, Malfoy i Bulstrode w drodze na śniadanie natknęli się na ostatnią osobę, którą chcieliby spotkać.
– Kogo my tu mamy... - odezwał się Lucas. - Alex, Charlie, Zabini, Malfoy, Bulstrode...
– Cześć Lucas. - uśmiechnęła się Alexandra na powitanie. Musiała przecież sprawiać pozory, że nie wie o jego prawdziwej tożsamości. - Jak minęły ci święta?
Chłopak spojrzał na nią i również się uśmiechnął. Czyżby Malfoy jej nie powiedział? Może to nawet lepiej...
– Powiem ci szczerze, że było strasznie nudno. Rodzina się zjechała i musiałem wysłuchiwać jak to ja wyrosłem, jaki to ja chudy jestem i tak dalej. Cieszę się, że wróciłem. - odparł. Draco prychnął cicho na jego wypowiedź.
Taak, jasne. Powinieneś raczej powiedzieć, że dyskutowaliście jak pozbyć się jej i jej brata.
– Nie prychaj tak, Malfoy. Nie jesteś koniowaty. - zwrócił mu uwagę White ze złośliwym uśmieszkiem i odszedł. Jednak nie zapowiadało się, że oddał pałeczkę. To chyba nie był jeszcze koniec.
Oni jednak spokojnie ruszyli na śniadanie i przez resztę dnia nic szczególnego się nie zdarzyło. Jedynie podczas obiadu podszedł do nich Snape i szepnął coś Pannie Potter oraz Pannie Prince na ucho, a potem kazał to przekazać Malfoyowi i Zabiniemu. Dumbledore w końcu zdecydował się przyjąć Dracona i Blaise'a pod swoje skrzydła. Sami nie wiedzieli czy to wróży im dobrze, czy może nie.
Tym „czymś" były informacje na temat pierwszego treningu prowadzonego przez Remusa i Alana. Miał się odbyć tego samego dnia zaraz po lekcjach, jednakże oficjalnie miały to być korepetycje z Obrony. Było to może kiepskie wytłumaczenie, ale nikt z młodzieży nie śmiał tego podważyć. Alexa, Charlie, Blaise i Malfoy pożegnali się z Millie zaraz po ostatniej lekcji, którą była Transmutacja, i ruszyli w stronę miejsca treningu, czyli Pokoju Życzeń.
CZYTASZ
Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)
أدب الهواةOkładka została wykonana przez @zgnilylisc z grupy felix_populus ❤️ Każdy zna historię Harry'ego Pottera, wielkiej gwiazdy, "Wybrańca", od którego podobno zależy los świata czarodziejskiego. Jednak nikt nie wie, że nie jest jedynym Potterem, który p...