Rozdział 17

1.7K 114 85
                                    

Reszta lekcji minęła bez żadnych komplikacji. Na zielarstwie profesor Sprout kazała uczniom pracować w parach międzydomowych, czyli Krukon - Ślizgon. Alexa akurat trafiła na bardzo miłą Krukonkę, więc nie miała na co narzekać. Gorzej przeżył zajęcia chłopak z Ravenclawu, który został przydzielony do Pansy. Nieustannie mówiła mu, co ma robić i nie liczyła się z jego zdaniem.

Wróżbiarstwo to była jakaś tragedia. Kobieta, która nauczyła tego przedmiotu, definitywnie miała coś z głową, przynajmniej tak uważała Alexa. Z jakieś dwa razy przepowiedziała dziewczynie tragiczną śmierć, potem ględziła coś o różach, mężczyźnie z bliznami, pytajniku, aż w końcu raczyła przejść do tematu lekcji. Alexa błagała wszystkich bogów jednocześnie, by to się już skończyło. W duszy uroczyście oświadczyła, że Ten, Który Wybierał Lekcje Zamiast Niej, zginie śmiercią tragiczną. Ale oczywiście ona nie będzie miała nic z tym wspólnego.

Na koniec dnia przyszła pora na obronę przed czarną magią. Profesor Prince okazał się bardzo dobrym nauczycielem. I, w przeciwieństwie do profesora Snape'a, bardzo cierpliwym.

Po lekcjach wszyscy ruszyli do dormitorium. Podczas obiadu do Alexy przyleciała sowa Harry'ego z wiadomością. Chłopak chciał, żeby siostra spotkała się z nim, Hermioną, Ronem oraz Ginny o godzinie siedemnastej na błoniach. Dziewczyna nie miała nic ważnego do zrobienia, więc się zgodziła.

- Mogę iść z tobą? - zapytał Draco, który nagle pojawił się po jej prawej stronie.

- Sądzisz, że Harry byłby zadowolony? - odpowiedziała. - To było pytanie retoryczne, nawet nie próbuj odpowiadać.

- Ona ma rację, Malfoy - poparł ją Blaise, idący za nimi z Millie i Charlie. - Potter nie darzy cię pozytywnym uczuciem od pierwszej klasy.

- Od kiedy ja się przejmuję opinią Pottera? - uśmiechnął się dziwnie blondyn. Zabini tym razem jemu przyznał rację. Alexa parsknęła śmiechem, a dziewczyny z tyłu tylko pokręciły głowami.

Rozdzielili się już w pokoju wspólnym w drodze do dormitoriów. Po wejściu do pokoju dziewczyna poczuła, że coś jej nie pasuje. Po chwili już wiedziałam, o co chodzi. Nigdzie nie było widać Susie, a kot Millicenty leżał rozłożony na jej łóżku. Odłożyła torbę na krzesło i spojrzała na współlokatorki.

- Widziałyście gdzieś moją kotkę? - spytała, rozglądając się jeszcze raz uważnie. Zajrzała pod łóżko, ale tam też jej nie było. Coraz bardziej zaczynała się niepokoić.

- Pewnie poszła pozwiedzać zamek - odparła Millie lekko. - Nie martw się na zapas. Wróci, gdy zgłodnieje. Mój kot przez moje pierwsze dwa lata w Hogwarcie też wychodził na przechadzki, ale teraz chyba mu się nie chce.

Alexa miała nadzieję, że dziewczyna ma rację. Ale z drugiej strony, zwierzę było po raz pierwszy w tym zamku i mogło się zgubić. Postanowiła jednak na razie się tym nie przejmować. Jeśli nie wróci za dwa, trzy dni, to wtedy zacznie się martwić na poważnie.

- Tak w ogóle, to co sądzicie o tym nowym nauczycielu obrony? Całkiem przystojny, nie? - zagadnęła brunetka.

- Muszę ci przyznać rację - odparła Alexa, wyjmując podręczniki z plecaka. - Ale jest też bardzo dobrym nauczycielem.

- Zauważyłam, że zerkał co jakiś czas na ciebie, Charlie - kontynuowała Millie z dziwną nutą w głosie. - Czyżby coś się kroiło?

Brązowowłosa nie mogła powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, a Charlie miała jeszcze słabszą samokontrolę. Trzecia dziewczyna patrzyła raz na jedną, raz na drugą zdezorientowana.

- To jest mój ojciec - wyjaśniła blondynka, ocierając łzy rozbawienia z twarzy. Brunetka, gdy zrozumiała, również zaczęła chichotać.

- Wybacz. Nie skojarzyłam nazwiska - mruknęła. - Okej, ja idę zobaczyć, co robią Malfoy i Zabini, a wy lećcie do Gryfonów. Spotkamy się później.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz