Rozdział 55

1.1K 82 26
                                    

Hej. Tak na początek mam kilka tzw. „ogłoszeń parafialnych". Po pierwsze, prawdopodobnie reszta rozdziałów będzie pisana jako narrator trzeciosobowy. 

Po drugie, jeśli jest ktoś, kto czyta to opowiadanie, i ma może jakiś ciekawy pomysł na scenę, którą chciałby w nim przeczytać, to może ją nakreślić w wiadomości prywatnej. Kto wie, może ją zrealizuję? Tak naprawdę to mam już mniej więcej nakreślony koniec tego ff, ale brakuje mi jeszcze części rzeczy ze środka, i dlatego szukam jakiejś, nie wiem, inspiracji. Oczywiście osoba, która podsunie dany pomysł będzie oznaczona jako pomysłodawca.

Dobrze, to chyba na tyle. Zapraszam do czytania, i bardzo bym prosiła o szczere opinie :)

********************************************************************************

Gabrielle Delacour nie była typem dziewczyny, która chciałaby zajść komuś za skórę. Starała się żyć w zgodzie z innymi ludźmi, i nie prowokować kłótni. Dlatego też nie rozumiała z jakiego powodu siostra jej przyszłego szwagra, Ginny Weasley, tak bardzo jej nie znosi. Nie zrobiła przecież nic złego. Przyjechała razem z Fleur odwiedzić rodzinę Billa podczas przerwy świątecznej,ale to chyba nie był jakiś grzech. Rozmawiała z Harrym przy stole w kuchni Weasleyów, co jakiś czas uśmiechając się z wdzięcznością kiedy poprawił jej wymowę. Cały czas ćwiczyła swój angielski, ale nie miała do tego zbyt wielu okazji mieszkając we francuskim domu. Ucieszyła się więc kiedy siostra zabrała ją ze sobą do Anglii.

Pamiętała Harry'ego z Turnieju Trójmagicznego, który odbył się dwa lata temu. To on ją uratował z tego jeziora podczas jednego z zadań. Bardzo go polubiła, ale nie fascynowała się nim tak jak jej koleżanki z Beauxbatons. Nie wiedziała, że on ma siostrę, więc była zaskoczona kiedy nieznajoma się przedstawiła. Rozmawiały ze sobą góra kilka minut, dlatego nie chciała tak szybko oceniać Alexandry. Wiedziała, że to nie jest dobre, a nawet prowadzi do wielu nieporozumień.

Gdy Hermiona, Alexa, Ron i Harry zniknęli gdzieś w bliżej nieokreślonym celu, Gabrielle spróbowała jeszcze raz nawiązać jakiś kontakt z Ginny. Chciała dowiedzieć się co jest przyczyną niechęci starszej dziewczyny względem niej. Nie posiadła jednak tej wiedzy, bo rudowłosa spojrzała na nią nieprzychylnie i wstała z krzesła w celu opuszczenia pomieszczenia.

- Nie przejmuj się. - zwrócił się do niej Bill, który od jakiegoś czasu przyglądał się swojej siostrze i Francuzce. Sam nie wiedział o co chodziło Ginny, ale starał się podnieść na duchu siostrę swojej przyszłej żony. - Ginny ma chyba zły dzień.

No tak. Wszystko można wytłumaczyć „złym dniem". Blondynka kiwnęła ponuro głową, ale nie do końca uwierzyła mężczyźnie. Jej kiepski humor został jednak choć trochę poprawiony przez wchodzącą właśnie Nimfadorę, która przysunęła sobie krzesło do młodszej dziewczyny i zaczęła z nią rozmawiać.

Kilka minut później do kuchni wszedł wysoki czarnowłosy mężczyzna w długich czarnych szatach. To był oczywiście Severus Snape. Okrążył wzrokiem całe towarzystwo stołowe i zatrzymał się na Gabrielle.

- Delacour, czemu masz minę jakby ktoś ci zabił ojca skarpetą? - uniósł brew.

Dziewczyna wbrew sobie wybuchła śmiechem. Sama nie wiedziała do końca dlaczego, ale rozśmieszyło ją to. W zasadzie nie powinna się z tego śmiać, ale nie mogła nic na to poradzić. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. Uspokoiła się i odetchnęła głęboko. Następnie spojrzała na tego mężczyznę. Kojarzyła go z grona nauczycieli Hogwartu. Nie wyglądał na miłego profesora, który rozdawał by cukierki każdemu uczniowi, którego by napotkał. Prędzej spodziewałaby się po nim jakichś łańcuchów na ścianach, czy coś w tym rodzaju.

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz