Rozdział 27

1.4K 104 30
                                    

W środku Alexa i Charlie zastały kilka osób z pozostałych roczników oraz dwóch obrażonych chłopaków, zajmujących kanapę bliżej wejścia. Tak, mowa tutaj o ich dwóch znajomych, uroczych Ślizgonach.

Przejście zamknęło się za nimi ciut za głośno, więc kilka głów odwróciło się w ich kierunku, jednak zaraz potem wszyscy wrócili do swoich zajęć. Blaise i Draco śledzili dziewczyny wzrokiem aż do momentu, kiedy podeszły do kanapy.

— Macie glejt? — uniósł brew blondyn, gdy Ślizgonki chciały usiąść.

— A co, to wasza prywatna kanapa? — odcięła się Alexa. Miała dość ich humorów.

— Owszem. Zaraz sobie wygrawerujemy nasze inicjały — uśmiechnął się kpiąco. — Możecie wyjaśnić. gdzie wczoraj i dzisiaj zniknęłyście? Wracamy z treningu, a tu czeka na nas jakaś marna karteczka. Jakby was ktoś porwał, to nawet nie wiadomo, gdzie zacząć poszukiwania.

— Taak, uważaj, bo jeszcze uwierzymy, że się o nas martwisz — prychnęła Charlie.

— Tak trudno zrozumieć, że obchodzi nas, co się z wami dzieje? Myślałem, że na tym polega przyjaźń — Draco zacisnął usta, patrząc na przyjaciółki z urazą. Alexa westchnęła zniecierpliwiona. Nie chciała jednak robić awantury na pół pokoju wspólnego, więc posunęła się do rzeczy ostatecznej. Rzuciła zaklęcie z książki Księcia Półkrwi, chociaż przysięgła sobie, że nigdy nie wypowie ani jednej zapisanej w niej inkantacji. Trudno, najwyżej mi oderwie rękę czy głowę. Raz się żyje, pomyślała z desperacją.

— Muffliato — mruknęła cicho, a potem krzyknęła głośno coś bliżej nieokreślonego. Nikt się nie odwrócił, więc czar podziałał, wywołując zdziwienie na twarzy dziewczyny.

— Skąd znasz to zaklęcie? — zdziwił się Draco, na chwilę zapominając o złości.

— Nieważne — machnęła ręką. — Wracając do twojego pytania... To coś, co robimy, ma związek z Zakonem Feniksa. 

— Przecież wy dwie nie jesteście w Zakonie — zauważył Blaise. — Chyba że o czymś nie wiem.

— Oczywiście, że nie są — stwierdził blondyn, całkowicie pewny swojej racji. — Dumbledore nie przyjąłby do Zakonu dwóch szesnastolatek, w tym jednej, która dopiero kilka miesięcy żyje w czarodziejskim świecie. Chyba że jest głupszy, niż myślałem.

Alexa wstrzymała oddech ze złością. Nie mogła przecież pozwolić, aby ktoś obrażał dyrektora. Dumbledore robił wszystko, by zakończyć wojnę czarodziejów, a taki złotowłosy arystokrata po prostu mówił o nim jak o głupcu. Zacisnęła zęby, by powstrzymać się od komentarza i przewróciła oczami.

— Jeśli dostaniemy zgodę na poinformowanie kogoś innego niż ludzie z Zakonu, to będziecie wiedzieć jako jedni z pierwszych — obiecała. — Pasuje?

Kiwnęli głowami niechętnie i dali sobie spokój. Dziewczyny usiadły pomiędzy nimi na kanapie i pogrążyli się w rozmowie. Streścili przyjaciółkom przebieg treningu, a byli przy tym tak podnieceni, że Alexa miała wrażenie, że jeśli nie wygrają kolejnego meczu, to chyba wpadną w jakąś chorobę psychiczną. Resztę dnia spędzili w swoim gronie oraz z Millie. Brązowowłosa zasugerowała, że mogłaby dołączyć do nich Pansy, ale Charlie posłała jej takie spojrzenie, że zrezygnowała. Ona chyba nigdy się do niej nie przekona. 

Nazajutrz Alexę obudziły odgłosy szarpaniny. Uchyliła lekko powieki, by ocenić sytuację. Po chwili cicho jęknęła.

— Powiedziałam raz i nie powtórzę drugi. Opuść. Ten. Pokój — Charlie była wyraźnie zdenerwowana. Na co ona się tak wściekała? Brązowowłosa podniosła się do pionu i przetarła oczy. 

Przyszłość do naprawy (Fanfiction HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz